czwartek, 31 stycznia 2019

13. Twój autorytet zaczyna mnie przerażać.

Ze skupieniem wycierałam mokre szklanki, przysłuchując się Sarze, która z podekscytowaniem opowiadała mi o planach na wieczór. Dzisiaj był ósmy marca, a co za tym idzie, Dzień Kobiet. Nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi na to święto, mając wrażenie, że mnie ono nie dotyczyło. Nigdy nie dostałam kwiatów. Nikt nigdy nie złożył mi życzeń z powodu bycia kobietą.
- I wiesz, teraz nie wiem, co mam na siebie założyć. - jęknęła, chwytając za notesik z długopisem. - Coś eleganckiego czy na luzie? Jak sądzisz?
- Skoro zaprosił Cię na romantyczną kolację w restauracji, to raczej to pierwsze. - posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła. - Ale nie przesadzaj, żeby się nie wystraszył.
- Masz rację! A Ty?
- Co ja? - zaśmiałam się.
- Co z tym przystojniakiem, który Cię odwiedza od czasu do czasu? - poruszała charakterystycznie brwiami. - I błagam Cię, nie mów mi, że przychodzi do Leire bo się przyjaźnią! Jest tu praktycznie codziennie i zawsze na Ciebie zerka! 
- Już Ci tłumaczyłam. Mario to ojciec Theo.
- Mówisz to tak, jakby nigdy was nic nie łączyło. - mruknęła niezadowolona. - A przecież ten mały przystojniak musiał jakoś powstać!
- Przez cztery lata dużo może się zmienić.
- Ale powiedz tak szczerze. - zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu. - Kompletnie na niego nie reagujesz? Facet podobno jest jak wino. Im starszy tym lepszy! A skoro straciłaś dla niego głowę, gdy był nastolatkiem, to teraz ... - znów poruszała brwiami, szczerząc się jak głupi do serca.
- Sara, goście czekają. - uśmiechnęłam się słodko.
- Wiedziałam! - pisnęła uradowana, po czym wręcz w podskokach udała się do stolika. Pokręciłam rozbawiona głową, wracając do swojej pracy.
To prawda, facet był jak wino. A przynajmniej przypadek Mario to potwierdzał. Gdy miał dziewiętnaście lat, zafascynowały mnie jego oczy, za które skoczyłabym w ogień. I skoczyłam. A co za tym idzie, sparzyłam się boleśnie. Zmężniał przez te cztery lata, na twarzy miał stylowy zarost, na rękach tatuaże ... ale oczy się nie zmieniły. Byłabym głupia mówiąc, że był mi kompletnie obojętny. Jednak za każdym razem starałam się zdusić w sobie tą myśl.
Mario nigdy nie był dla mnie. Gdyby nie alkohol i szaleństwo sylwestrowej nocy, nie zwróciłby na mnie uwagi. A teraz byłam dla niego jedynie matką Theo. Nie śmiałam nawet pomyśleć, że zasługiwał na kogoś o wiele lepszego. Bo to było przecież oczywiste.
- Sofia, to nie jest do buzi! - podniosłam wzrok na mężczyznę z dzieckiem na rękach. Dziewczynka trzymała w swojej pulchnej dłoni tulipana, którego zawzięcie, ku sprzeciwu ojca, chciała ugryźć.
- Ne! - zawołało oburzone dziecko.
- To nie jest do jedzenia, Bom Bom. - zachichotałam pod nosem, przysłuchując się jego rozmowie z córką. - I proszę mi nie robić tej smutnej minki. - dodał podchodząc do lady. - Hej. Mam rozumieć, że moja żona jest w swoim gabinecie?
- Tak, Leire ma sporo pracy. - posłałam uśmiech Sofii, która nadal spoglądała z oburzeniem na swojego tatusia, mając na główce zabawną opaskę z uszami Myszki Miki. - Ale na pewno spodoba jej się wasza wizyta.
- Na pewno. - mruknął, przyglądając mi się uważnie. Zimny dreszcz przeszedł po moich plecach. Miałam przyjemność poznać Saula przed jego ślubem z Leire, a później kilkakrotnie wpadał do kawiarni, zamieniając z nami słowo bądź dwa. Za każdym razem był dla mnie bardzo uprzejmy. Dzisiaj jednak dostrzegłam w jego wzroku dziwną podejrzliwość, która wcale mi się nie spodobała. - No nic, znamy drogę, prawda? - zwrócił się do Sofii.
- Chyba wariuję. - mruknęłam sama do siebie, gdy tylko zniknęli na zapleczu.
- Zdrajczyni jedna! - obok mnie stanęła oburzona Sara, wpychając w moje ręce bukiet. Zdezorientowana spojrzała na różne kolory tulipanów, złączonych w jedną wiązankę, przypominającą tęcze. - Mówiłaś, że nie obchodzisz tego święta i nikt Ci kwiatów nie podaruje!
- To dla mnie? - wydukałam.
- Oczywiście, że tak! - podskoczyła podekscytowana. - Pozwoliłam sobie odebrać. Kurier powiedział, że jest karteczka. - wskazała na mały kartonik, który niepewnie chwyciłam między palce. - Ugh, no otwórz!
- To jakaś pomyłka.
- Ainhoa Martin to ja czy Ty? - wywróciła oczami.
- Ja. - szepnęłam. Dziwne, aczkolwiek przyjemne uczucie ogarnęła moją duszę. Otworzyłam niepewnie kartonik, po czym z lekką nerwowością zaczęłam czytać wiadomość.

"Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Kobiet! Theo i Mario."

- Jaki szeroki uśmiech! To na pewno On!
- Przestań. - skarciłam ją, chociaż nie przestałam się uśmiechać do kartki. - Owszem, wysłał je Mario. Ale w imieniu Theo. - wytknęłam jej język.
- Jasne! - prychnęła. - Przecież widzę co tam pisze!
- Podglądałaś? - udałam oburzoną.
- Gdyby były TYLKO od Theo, pisało by TYLKO Theo. - podkreśliła teatralnie, po czym dumnie wróciła na salę. Westchnęłam, po czym przyłożyłam kwiaty do twarzy. Tak cudownie pachniały! Moje pierwsze kwiaty.
Starannie włożyłam je do wazonu pełnego wody, po czym odłożyłam na bezpieczne miejsce na zapleczu. Nie mogłam oderwać od nich oczu, takie były piękne. Kolorowe, wręcz tryskające pozytywną energią.
- Ainhoa? - usłyszałam za sobą głos Leire. Odwróciłam się do niej błyskawicznie. Minę miała niepewną. - Przyjdź proszę do mojego gabinetu. Chciałam z Tobą porozmawiać. A właściwie ja i Saul.
Spełniłam jej prośbę i po chwili siedziałam na przeciwko niej. Dzieliło nas jedynie biurko. Saul krążył po pomieszczeniu z Sofią na rękach, co jakiś czas spoglądając na mnie uważnie.
- Czy coś się stało? Coś zrobiłam?
- Saul, może Ty. - poprosiła Leire. Kiwnął głową i oddał jej córkę. Odsunął krzesło, siadając na nim ciężko, obok mnie. Milczał przez chwilę, jakby nie wiedział od czego zacząć.
- Twój brat poprosił mnie o rozmowę. - miałam wrażenie, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Byłam pewna, że moja twarz zrobiła się blada jak pergamin. - Chciał rozmawiać o Tobie. Zaskoczyło mnie to, w końcu to z Leire masz dobry kontakt, a ja właściwie Cię nie znam. Powiedział, że masz spore problemy.
- Problemy? - wydukałam.
- Powiedział, że nie radzisz sobie ze stresem. Wpadasz wtedy w szał, a Leire przyznała, że raz nawrzeszczałaś na Mario z powodu choroby syna. - zerknęłam na szefową, która posłała mi zaniepokojone spojrzenie.
- To prawda, ale ...
- Nie zrozum nas źle, chcemy Ci pomóc. - szepnęła.
- Ale Leire ...
- Dani przyznał, że mieszkasz u niego, bo woli mieć na Ciebie oko. - ciągnął Saul. - Szczególnie jeśli chodzi o Theo. Ale podobno zaczęłaś szukać własnego kąta, co go zaniepokoiło. Pokłóciliście się, prawda?
- Ale to wcale nie było tak, jak Ci przedstawił. - pociągnęłam nosem. - Wiem, że mi teraz nie uwierzycie. To Dani ma problemy, nie ja! Nadużywa alkoholu, jest agresywny, kompletnie nie idzie się z kim dogadać. Leire, zapytaj proszę swojej siostry. - spojrzałam na nią błagalnie.
- Dlatego chcemy poznać Twoją wersję.
- Ainhoa, ja doskonale wiem, co się dzieje z Twoim bratem. - słowa Saula wzbudziły we mnie nadzieję. - Po prostu nie rozumiem sensu mojej rozmowy z nim. Zasugerował mi, abyś została zwolniona z pracy, a przecież Leire jest z Ciebie zadowolona.
- Zagroził, że to zrobi.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Ja na prawdę nie wiem. - poczułam jak łzy zaczynają mi płynąć po policzkach. - Od samego początku był do mnie wrogo nastawiony. Nienawidzi mnie. Oskarża mnie i moją matkę o rozbicie małżeństwa jego rodziców. I może ma rację, ale pozwolił, abym zamieszkała u niego z Theo. Byłam postawiona pod ścianą, nie miałam dachu nad głową, bałam się, że mi go odbiorą. - załkałam. Poczułam jak dłoń Saula chwyta za moją i delikatnie ściska, chcąc mnie uspokoić. - To miała być kwestia dni. Ale nie potrafiłam znaleźć pracy, która zapewniłaby mi i Theo własne mieszkanie. A Dani mnie dobijał, powtarzając na każdym kroku, że do niczego się nie nadaję. Uzależnił mnie od siebie. Starannie zapisywał każdy wydatek, przez co mam ogromny dług wobec niego.
- Więc dlaczego nie pozwoli Ci odejść?
- Powiedziałam mu, że szukam mieszkania. Że dzięki pracy tutaj, stać mnie na to. Dlatego zagroził, że zrobi wszystko, abym straciła tą posadę. Wyśmiał mnie mówiąc, że dostałam ją przez znajomości, dzięki niemu.
- Co za bzdura! - prychnęła Leire.
- A potem się wściekł. Zaczął na mnie wrzeszczeć, więc i ja nie wytrzymałam. Lata upokorzeń w końcu znalazły swoje ujście. Sprowokowałam go. - dotknęłam ostrożnie moich nadgarstków, które owinięte były bandażem. Wszystkim wmówiłam, że to niegroźna wysypka. Ale gdy je rozwinęłam ...
- O mój Boże. - Leire zakryła usta dłonią, widząc sine odciski palców na mojej skórze. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
- Może zabrzmi to naiwnie, ale chyba nadal żyję nadzieją, że w końcu się opamięta. Doskonale wiem, że nadal przeżywa śmierć Miriam. Ale z każdym dniem stacza się co raz bardziej, a ja nie potrafię mu pomóc. A co najważniejsze, muszę myśleć o Theo, który jest przez niego na każdym kroku strofowany.
- Mario wie?
- Raczej nie, skoro ona nadal tam mieszka z dzieckiem. - zauważył Saul. Spuściłam głowę, nie chcąc nawet patrzeć im w oczy.
- Jeśli Ty mu nie powiesz, ja to zrobię.
- Leire, daj mi czas do przyszłego tygodnia. - poprosiłam. - Mam spotkanie w sprawie mieszkania, o ile nie stracę tej pracy. Zawsze radziłam sobie sama i teraz też to zrobię.
- Potrzebujesz pomocy. Wsparcia.
- Wierzycie mi, to dla mnie najlepsze wsparcie.
- Porozmawiam z nim. Spróbuję jakoś na niego wpłynąć. - obiecał Saul, na co jedynie kiwnęłam głową. Wątpiłam w sukces tej dyskusji. - Ale jeden jego wybryk, jedno słowo, a masz się stamtąd wynosić.
- Wiesz, gdzie mieszkamy.
- Dziękuję. - pociągnęłam wzruszona nosem.

*

Z zadowoleniem ucałowałem policzek matki, po czym pozbierałem puste talerze, zanosząc je do zlewu. Lasagne mojej rodzicielki to było mistrzostwo! Mógłbym jeść to danie całe życie, a i tak by mi się nie znudziło.
- Masz ochotę na kawę? - zaproponowałem.
- Doskonale wiesz, że piję jedną dziennie. Z samego rana. - pojawiła się zaraz za mną w kuchni, siadając na barowym krześle. - Ty też mógłbyś zmniejszyć swoją dawkę. To nie jest dobre dla Twojego żołądka. Powtarzam Ci to od dawna.
- Zmówiłyście się z Ainhoą, czy co? - mruknąłem.
- Dlaczego?
- Ona również prawi mi kazania na ten temat. Na dodatek wykorzystała do tego Theo, chcąc wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia. - westchnąłem ciężko, ale dla świętego spokoju wyciągnąłem z lodówki wodę. - To nie zdlowe dla selduska. A ja nie chcę zebys był choly. - zacytowałem syna.
- Jest bardzo bystry.
- To prawda. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Mam rozumieć, że Twoje popołudnie było udane?
- To był najlepszy Dzień Kobiet w moim życiu. - zauważyła rozbawiona. - Gdy po  niego przyszłam, od razu pochwalił się laurkami. Jedna była dla mnie, druga dla Ainhoy. Byliśmy na spacerze w parku, a potem odprowadziłam go do mamy.
- Więc dlaczego widzę w Twoich oczach troskę?
- Myślę, że to wszystko jeszcze do mnie nie dotarło. - przyznała wpatrując się w widok za oknem. - Z dnia na dzień stałam się babcią trzyletniego chłopca. Uwierz mi, sprawiło mi to ogromną radość. Ale nie daje mi spokoju myśl, że gdy Ainhoa zaszła w ciążę, obydwoje byliście nastolatkami. Że ona była nieletnia. - szepnęła.
- Mamo, chciałbym cofnąć czas, ale to niemożliwe. Pozytyw jest taki, że ominęła mnie awantura jaką byś mi zaserwowała. - upiłem łyk wody, spoglądając na nią uważnie.
- Wytargałabym Cię za uszy!
- O tym właśnie mówię.
- Ale jakoś byśmy sobie poradzili. - westchnęła. Zaskoczony uniosłem brwi. - No co tak na mnie patrzysz? Przecież to oczywiste, że bym wam pomogła!
- Wiem mamo, ale to nie było takie proste. Twoja wizja się sprawdziła, zaliczyłem wpadkę. Ale przez zrządzenie losu, moje i Ainhoy drogi się rozeszły. Nie wiedziała jak mnie znaleźć, a ja nie miałem pojęcia, gdzie zniknęła. - przeczesałem nerwowo swoje włosy.
- A gdyby nie zniknęła?
- Słucham?
- Powiedziałeś, że nie miałeś pojęcia gdzie zniknęła. - zauważyła, przyglądając się mi uważnie. - To dowód na to, że jej szukałeś. Do tej pory jasno dawałeś mi do zrozumienia, że nie interesują Cię poważne związki, a jedynie ... przygody. - odchrząknęła, na co wywróciłem oczami. - Z Twoich słów wynika, że Ainhoa nie była jedną z nich.
- Łapiesz mnie za słówka. - zirytowałem się.
- Zmieniłeś o niej zdanie, bo okazała się być matką Twojego syna? Czy może zawsze była inna od reszty? - drążyła dalej. Uchyliłem usta, aby jej odpowiedzieć, jednak zapomniałem do czego służy mój język.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałem co mam powiedzieć. Czy Ainhoa była inna? Jako jedyna nie zwróciła na mnie uwagi podczas pamiętnego Sylwestra. Przyzwyczajony do obezwładniających mnie kobiecych spojrzeć, zaintrygowałem się tajemniczą dziewczyną tańczącą na środku parkietu. Podszedłem do niej spontanicznie i już nie odszedłem. Swoją niewinnością i urokiem owinęła mnie wokół swojego palca.
Nie chciałem wszystkiego zganiać na alkohol, bo pamiętałem każdy szczegół z tamtej nocy. Oprócz jej twarzy, co doprowadzało mnie później do irytacji. Było inaczej, lepiej ... nie mogłem oderwać od niej swoich rąk i ust. Nic dziwnego, że podczas najlepszej nocy w moim życiu, powstało takie cudo jakim jest Theo.

*

- Powtórz jeszcze raz. - poprosiłam synka.
- Odblokowuje, naciskam zieloną słuchawkę i sukam numelu tatusia. - Theo w skupieniu wpatrywał się w mój telefon, powtarzając następujące czynności. - To ten napis, plawda? - wskazał paluszkiem, na co kiwnęłam głową. - Jesce las naciskam słuchawkę i dzwonię! - zawołał uradowany.
- Brawo! - ucałowałam jego główkę. - Tylko pamiętaj, to nie jest do zabawy. Musisz być odpowiedzialny. - dodałam, na co Theo wyprostował się dumnie. - A teraz pora spać.
- Nie mogę wyplóbować?
- Kochanie, jest już późno.
- Tatuś na pewnie nie śpi! - zrobił smutną minkę. - Chcę mu powiedzieć doblanoc. Plosę! - westchnęłam ciężko, oddając mu telefon. Theo miał z jednej strony rację. Teoria to nie wszystko, najważniejsza jest praktyka. - Odblokowuję, naciskam zieloną słuchawkę ... - uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc jak powtarza moją instrukcję. Na koniec zapiszczał z dumy i przyłożył telefon do ucha. W ostatniej chwili nacisnęłam tryb głośnomówiący.
- Słucham?
- Zgadnij kto dzwoni! - zawołał Theo.
- Największy łobuz na świecie.
- Nie plawda!
- Oczywiście, że nie. - zaśmiał się Mario. - W końcu to ja nim jestem! Mamusia wie, że dorwałeś się jej do telefonu?
- Tak! Naucyła mnie dzwonić do Ciebie. - odparł z dumą. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, przypatrując jego szczęśliwej twarzy. - I pozwoliła mi wyplóbować, zebym powiedział Ci doblanoc!
- Bystrzak z Ciebie. - pochwalił go.
- Wytłumacz więc temu bystrzakowi, że powinien pójść się kąpać, bo postanowił dzisiaj strajkować. - rzuciłam niewinnie w stronę telefonu. Theo posłał mi pełne oburzenia spojrzenie, które miało oznaczać, że go zdradziłam.
- Theo, słuchaj mamy.
- Ale ...
- Żadnego ale. - przerwał mu stanowczo. - Chcesz żeby Ci stopki brzydko pachniały? Ja już jestem po kąpieli, więc najwyższa pora, abyś i Ty był. - Theo bez słowa rzucił mi telefon i pognał do łazienki, odkręcając kurek z wodą.
- Skarbie, najpierw musisz zatkać wannę! - zawołałam za nim rozbawiona. - Myślę, że tekst ze stopkami go przekonał. - weszłam do łazienki z telefonem przy uchu. Pokręciłam głową na widok rozebranego Theo. - Twój autorytet zaczyna mnie przerażać. - dodałam.
- Improwizowałem.
- Nie obchodzi mnie to. Najważniejsze, że posłuchał.

***


6 komentarzy:

  1. Mario to fantastyczny ojciec! I widać, że Ainhoa nie jest mu do końca obojętna... Czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kwiaty, które Ainhoa otrzymała od Theo i Mario wywarły na niej olbrzymie wrażenie. Nic w tym zresztą dziwnego. Po raz pierwszy w końcu ktoś ją docenił i zauważył. Dając powód do sporej radości podczas tego święta.
    Także kolejny punkty lądują na koncie Mario. Który nie dość, że świetnie sprawdza się w roli ojca, to także na każdym innym polu przeszedł ogromną przemianę. Z każdym rozdziałem zadziwia, coraz bardziej. Zwłaszcza swoją odpowiedzialnością.
    Nic więc dziwnego, że Ainhoa nadal nie potrafi spojrzeć na niego wyłącznie przez pryzmat tego, że jest tatą Theo. On od tamtej wspólnej nocy ma specjalne miejsce w jej sercu i raczej to się nie zmieni. Zresztą ona także nie jest mu obojętna. Rozmowa z jego mamą tylko to potwierdza. Oczywiście Mario stara się przed tym bronić, ale ile można udawać?
    Dani w tym rozdziale wykroczył poza skalę swojej wredności. Jak mógł zrobić coś takiego i opowiedzieć ten stos bredni Saulowi na temat Ainhoi. Brak mi po prostu do niego słów!
    Dobrze, że Leire i Saul pozwoli wytłumaczyć się Ainhoi i wzięli jej stronę. Przynajmniej tym razem Dani nie będzie triumfował. Choć bardzo wątpię, aby rozmowa z Saulem na niego wpłynęła. To beznadziejny przypadkek, któremu chyba nic nie pomoże. Dlatego też Ainhoa jak najszybciej powinna się wyprowadzić od niego z Theo. Teraz ma już na kogo liczyć i nie zostanie sama. Poza tym, gdy Mario się w końcu dowie, co Dani wyprawia może się zrobić bardzo nieprzyjemnie.
    Bez dwóch zdań z każdym rozdziałem robi się jeszcze ciekawiej. Czekam więc na kolejny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Argh... niech Mario dowie się wszystkiego jak najszybciej i porwie Ainhoe i Theo do swojego królestwa, wszyscy będą zadowoleni, i Mario bo będzie miał syna obok i sam będzie mogł go kłaść do łóżka, dla babci bo w końcu jej syn dojrzał, no i też będzie to ułatwienie dla samej dziewczyny, która stanie w końcu na nogach i kto wie? może jednak jedna noc przerodzi się w coś dłuższego? i Saul, najpierw mnie rozwalił rozmową z córką, te jej przezwisko jest najlepsze! a do tego dobrze, że najpierw porozmawiał z żoną i Leire była przy tym. I jestem ciekawa czy jakoś ta sprawa się rozwiążę, może jeśli to kumple to sam Saul w końcu wygarnie Daniemu co robi źle? Potrząśnie nim? czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja dzisiaj krótko, bo ostatnio znów nie mam na nic czasu.
    Mario z każdym kolejnym rozdzialem coraz bardziej mnie rozczula. Akcja z kwiatkami genialna. Nieźle to Mario wymyślił. Niby bukiet jest od niego i Theo, ale jednak coś mi się wydaje, że rola piłkarza był trochę większa. Bo nie uwierzę, że nic nie czuje do Ainhoy i że postrzega ją tylko jako matkę swojego syna.
    Zresztą Ainhoa też nie traktuje Mario tylko jako ojca Theo. Może jeszcze tego nie rozumie, ale czuje do piłkarza zdecydowanie więcej niż po prostu sympatię. Zastanawia mnie, kiedy to do nich dotrze. I czy w ogóle dotrze.
    No dobra, w to akurat nie wierzę xd Ta historia na pewno będzie miała szczęśliwe zakończenie, czyli takie, w którym Mario i Ainhoa będą razem.
    Niestety wygląda na to, że na drodze do szczęścia stanie jej Dany. Serio, nie rozumiem tego faceta. Wygląda na to, że cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne i radość sprawia mu panowanie nad innymi. To się powinno leczyć.
    Serio, jak mógł coś takiego nagadać Saulowi. Dobrze, że ten ma własny rozum i razem z Leirą postanowili wysłuchać wersji Ainhoy. Teraz przynajmniej kobieta jest pewna, że w nich również ma wsparcie. Mam nadzieję, że prędko wyprowadzi się od brata, bo to może naprawdę źle się skończyć.
    W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień Kobiet to taki fajny i przyjemny dzień, więc absolutnie nie dziwię się Ainhoi, że kwiaty otrzymane od Mario i Theo wprawiły ją w taki cudowny nastrój :) Panowie się spisali, by w ten szczególny dzień poczuła się wyjątkowo :)
    Haha, Sara i jej docinki ^^ Ona wie najlepiej i już haha :D
    Jest i Saul i Bom Bom! <3 Jednak jego wizyta w kawiarni Leire nie przyniosła nic dobrego, a wręcz przeciwnie. Bardzo byłam ciekawa, czemu Ainhoa została zaproszona do gabinetu przez Leire no i się dowiedziałam! Saulowi na pewno nie było łatwo o tym mówić, ale gdy już powiedział to, co chciał to aż mi się ciśnienie podniosło. Dani przeszedł w tym rozdziale samego siebie i spełnił swoje groźby... Kompletnie go nie rozumiem... Jakim prawem, no jakim? Nie miał absolutnie żadnego prawa, by rozpowiadać Saulowi takich rzeczach o Ainhoi. No po prostu ugh! Na całe szczęście Ainhoa powiedziała Leire i Saulowi prawdę oraz to, jak to wszystko wygląda. Dobrze, że to z siebie wyrzuciła i że w każdej chwili może liczyć na ich pomoc oraz wsparcie. To na pewno dużo dla niej znaczy :) Oby tylko Dani nie robił już żadnych głupot, bo boję się, jak one mogłyby się skończyć.
    Theo skradł serce swojej babci, ale nie dziwi mnie to <3 Babcia jest nim zachwycona i chce spędzać z nim, jak najwięcej czasu, by lepiej go poznać oraz cieszyć się wspólnymi chwilami. Mario również na każdym kroku pokazuje, że świetnie odnalazł się w roli taty i szczęście i uśmiech Theo są dla niego najważniejsze :) I Ainhoa również! Już ja swoje wiem ^^ Obydwoje zajmują w swoich sercach szczególne miejsce od tamtej nocy, podczas której stworzyli takie cudo, jakim jest Theo <3 Rozmowa Mario z mamą dobitnie o tym świadczy ^^
    Brawa dla Theo, że nauczył się dzwonić do taty! ^^ Nic dziwnego, że od razu chciał spróbować i dopiął swego :) Hahaha i jak ta rozmowa podziałała na Theo! Od razu pobiegł się pluskać haha, ale to dobrze, dobrze ^^ Najważniejsze, że autorytet działa :D
    <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak on mógł nagadać czegoś takiego Saulowi? Dobrze, że mu nie uwierzyli i stanęli po stronie Ainhoi.
    I bardzo ładnie, że panowie pomyśleli o swojej pani :D

    OdpowiedzUsuń