- Nie mam ani czasu ani ochoty na rozmowę z Tobą. - z uwagą patrzyłem na miotającą się po zapleczu dziewczynę. Wyprowadziłem ją z równowagi swoim odkryciem, czego dowodem było jej poddenerwowanie. Sam zresztą wypadłem jak burza z mieszkania przyjaciół, gdy tylko dostrzegłem na zdjęciu mały szczegół ... ten cholerny tatuaż! Kompletnie nie mieściło mi się to w głowie. - Zresztą, my nie mamy o czym rozmawiać, więc byłoby miło, gdybyś opuścił to pomieszczenie.
- Masz inny kolor włosów. - zauważyłem, nonszalancko opierając się o szafkę. Dziewczyna westchnęła ciężko, po czym posłała mi mordercze spojrzenie. - I są krótsze.
- To mój naturalny kolor. - syknęła.
- Więc po cholerę go wtedy zmieniłaś? Dodało Ci to tylko lat!
- Masz inny kolor włosów. - zauważyłem, nonszalancko opierając się o szafkę. Dziewczyna westchnęła ciężko, po czym posłała mi mordercze spojrzenie. - I są krótsze.
- To mój naturalny kolor. - syknęła.
- Więc po cholerę go wtedy zmieniłaś? Dodało Ci to tylko lat!
- Ty też nie wyglądasz zbyt poważnie z tym wąsikiem i bródką, wyglądając niczym podrabiany Zorro, ale czy ja Ci robię wymówki? - zironizowała, podnosząc mi ciśnienie.
- Dlaczego tak się wściekasz? - zmierzyłem ją uważnym wzrokiem, zakładając ręce na piersi. - Syczysz na mnie odkąd zagadnąłem Cię na ślubie Leire, a przecież sama zwiałaś rano bez słowa.
- Ja zwiałam!? - oburzyła się. - Słuchaj, ja rozumiem że co noc masz inną panienkę i przez moją naiwność oraz głupotę stałam się jedną z nich, ale chyba coś Ci się pomyliło! Potraktowałeś mnie tak jak wszystkie inne zostawiając samą i wykorzystaną. O co w sumie nie powinnam mieć pretensji. - prychnęła, chwytając za swój płaszcz.
- Dlaczego tak się wściekasz? - zmierzyłem ją uważnym wzrokiem, zakładając ręce na piersi. - Syczysz na mnie odkąd zagadnąłem Cię na ślubie Leire, a przecież sama zwiałaś rano bez słowa.
- Ja zwiałam!? - oburzyła się. - Słuchaj, ja rozumiem że co noc masz inną panienkę i przez moją naiwność oraz głupotę stałam się jedną z nich, ale chyba coś Ci się pomyliło! Potraktowałeś mnie tak jak wszystkie inne zostawiając samą i wykorzystaną. O co w sumie nie powinnam mieć pretensji. - prychnęła, chwytając za swój płaszcz.
- Ainhoa, nie wykorzystałem Cię.
- Oczywiście, że nie. Sama tego chciałam. - mruknęła pod nosem. - Masz rację, nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać. Po prostu ... sama nie wiem. - spojrzała na mnie, po czym spuściła wzrok. - Miałam tylko siedemnaście lat i obudziłam się sama w łóżku. Co miałam pomyśleć?
- Byłem w pokoju obok. - podrapałem nerwowo kark. - Wyszedłem dosłownie na kilka minut, a gdy wróciłem Ciebie już nie było. Myślałem że zwiałaś!
- Co? - wydukała.
- Mój kumpel zatrzasnął się w łazience. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale musiałem mu pomóc. Nie sądziłem, że tak szybko się obudzisz i wyciągniesz złe wnioski. - wyjaśniłem. Dziewczyna zbladła, wpatrując się we mnie jak w ducha. - Nikt Cię nie kojarzył z tego przyjęcia.
- Bo ... właściwie to ... - zaczęła się jąkać, uciekając wzrokiem na wszystkie strony. - Nie byłam zaproszona. Powiedzmy że ... sama się wprosiłam.
- No proszę, proszę. - zacząłem się nabijać z jej speszonej twarzy. - Byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką. - rumieniec zalał jej twarz, dodając jedynie uroku. - Nie czerwień się, w tym momencie nie mówiłem o naszej wspólnej nocy.
- Ugh, zamknij się!
- Trochę mi głupio, że Cię nie poznałem. - wyznałem. - Ale na prawdę się zmieniłaś. Na dodatek od samego początku byłaś negatywnie do mnie nastawiona. Sądziłem, że musiałem Ci zrobić coś złego. W życiu bym nie wpadł na to, że jesteś dziewczyną z sylwestrowej nocy. Gdyby nie ten tatuaż ...
- Skąd wiedziałeś, że go mam? - przerwała mi.
- Dostrzegłem go na Twoim zdjęciu z Sofią i ... - głos ugrzązł mi w gardle, gdy przypomniałem sobie o istnieniu jej syna. Podekscytowanie błyskawicznie zamieniło się w panikę. W głowie zacząłem szybko przeliczać lata chłopca.
- O co chodzi? - spytała nerwowo.
- Ile lat ma Twój syn? Kto jest jego ojcem? - wypaliłem. Serce zaczęło mi walić jak szalone w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Dziewczyna jak na złość milczała, patrząc na mnie wzrokiem pozbawionych jakichkolwiek emocji.
- To nie Twój syn. - wydała wyrok grobowym głosem. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, nie czując kompletnie nic. Byłem całkowicie wyprany z emocji. - Posłuchaj. Przespaliśmy się ze sobą w przeszłości, ale to nie oznacza, że będę Ci opowiadała szczegóły z mojego życia. Nadal nie jesteśmy znajomymi, a Ty nawet miałeś czelność robić mi wyrzuty gdy wariowałam z niepokoju.
- Przepraszam za tamto. Nie zdawałem sobie sprawy ...
- Nie obchodzi mnie to. - znów mi przerwała. - Nie bez powodu kryłam się z faktem, że od razu Cię rozpoznałam. Nie chcę do tego wracać i nie jestem zainteresowana znajomością z Tobą. Twoja przyjaciółka to moja szefowa, więc chcąc nie chcąc, będziemy się widywać. Jednak Ty jesteś gościem, a ja jedną z kelnerek. To wszystko. Jedyne o co Cię proszę, to nie prowokowanie mnie, co wychodzi Ci idealnie. Potrzebuję tej pracy, bo mam dziecko na utrzymaniu.
- Jego ojciec Ci nie pomaga? - zdziwiłem się.
- To nie Twoja sprawa Mario. - szepnęła, patrząc na mnie załzawionymi oczami. Chciałem coś powiedzieć, jednak głos znów ugrzązł w moim gardle. W milczeniu patrzyłem jak opuszcza zaplecze.
Wieczorem nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wszystko mnie irytowało. Krążyłem po nowo zakupionym domu niczym czołg pancerny. Wspomnienia wspólnej nocy z Ainhoą powróciły do mnie niczym bumerang. To niesamowite, ale pamiętałem każdy szczegół tamtych wydarzeń. Różnica była taka, że nareszcie mogłem dopasować odpowiednią twarz do tajemniczej dziewczyny.
Nie rozumiałem dlaczego od razu jej nie rozpoznałem. Owszem, wydawała mi się znajoma. W życiu bym jednak nie zgadł, że to z nią spędziłem Sylwestrową noc! Włosy to mały szczegół. Jej ciało nabrało kształtów, co mogło być skutkiem niespodziewanego macierzyństwa. Pozytywnym skutkiem.
Jej twarz była pozbawiona emocji, wręcz zmęczona życiem. A przecież miała tylko dwadzieścia jeden lat! Tak bardzo różniła się od swoich rówieśniczek.
Nie wytrzymując nawału myśli w mojej głowie, chwyciłem do rąk telefon, wybierając numer do Enzo. Niecierpliwie czekałem, aż łaskawie odbierze.
- Tęskniłeś misiaczku? - wymruczał.
- Znalazłem ją. - wypaliłem na starcie. Po drugiej stronie zapadła cisza. - Tą dziewczynę z tatuażem. Czy Ty rozumiesz, że od paru tygodni miałem ją pod nosem?
- Wiedziałem, że któregoś dnia po prostu zwariujesz. Ty nie możesz mieć dobrego seksu, bo dostajesz od tego kociego rozumu! Słyszałeś o czymś takim jak embargo?
- Nazywa się Ainhoa i pracuje u Leire. A wiesz co jest najbardziej zaskakujące? Wcale nie zwiała, więc nie możesz mi już wmawiać, że byłem beznadziejny! - wyszczerzyłem się sam do siebie.
- Oślepłeś po intensywnej nocy i jej nie zauważyłeś?
- Przestań się zgrywać Enzo! - oburzyłem się. - Obudziła się gdy ratowałem tego kretyna Rubena. Pomyślała że wolałem zniknąć bez słowa.
- A właściwie to co chciałeś jej wtedy powiedzieć?
- Ja ... umm ... - zaciąłem się. Byłem aż tak podekscytowany rozwiązaniem tej zagadki, że sam pogubiłem się w tym, z jakiego powodu się cieszyłem.
- Drgnęło coś na jej widok?
- Wszystko Ci się z jednym kojarzy? - zirytowałem się.
- Mówię o uczuciach, a nie o Twoim najlepszym przyjacielu!
- To był tylko seks. Owszem, zaskakująco udany, ale nadal tylko seks. - potarłem swoją skroń. - Po prostu zasługiwała na coś więcej niż inne. Źle mi z tym, że poczuła się wykorzystana.
- Powiedzmy, że wierzę. - mruknął. - A jaka była jej reakcja?
- Zacznijmy od tego, że wpadliśmy na siebie na ślubie Leire. Trochę się zmieniła, więc na początku jej nie poznałem. Za to ona wiedziała kim jestem, ale nie pisnęła ani słówka. Oczywiście mam na myśli naszą noc i jej tożsamość, bo syczała na mnie od grudnia.
- Dlaczego?
- Bo myślała, że ją wykorzystałem?
- Czyli mam rozumieć, że ze sobą porozmawialiście i wyjaśniliście tajemnice owego poranka? - spytał, na co mu przytaknąłem. - I co teraz? Przestała syczeć?
- Dała mi jasno do zrozumienia, że mamy sobie nie wchodzić w drogę i nie jest zainteresowana znajomością ze mną. Jest jakaś zdystansowana do ludzi. - zmarszczyłem czoło, przypominając sobie rozmowę z Leire o dziewczynie.
- Jesteś kretynem jeśli liczyłeś na przyjaźń.
- Zdecydowała zanim otworzyłem usta. Ma większe problemy niż moja osoba. Ale masz rację, jestem kretynem. Zamiast ugryźć się w język, zapytałem czy jestem ojcem jej dziecka.
- Że co?! Jakim ojcem?! Jakiego dziecka?!
- Ainhoa ma syna. Ma trzy lata, więc teoretycznie mógłbym nim być. - westchnąłem ciężko. - Spanikowałem gdy ten fakt do mnie dotarł. Musiałem mieć pewność! Ale nie martw się, wujkiem nie jesteś.
- Wujkiem jak wujkiem. Ty w roli ojca to straszniejsza wizja!
- Niby dlaczego?!
- A Ty wyobrażasz siebie w roli ojca?
- Nooo ... nie?
- Prokurator nie ma więcej pytań. - oznajmił, na co wywróciłem zażenowany oczami. - Jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć! Przecież by Ci powiedziała, prawda? Po za tym, zawsze powtarzasz, że jesteś przygotowany na wszystko. Nie zabezpieczyliście się wtedy, czy co? - zrugał mnie.
- Zabezpieczyliśmy. - przymknąłem powieki. Jedna rzecz nadal nie dawała mi spokoju. - Enzo, istniała taka możliwość. Jedna z gumek pękła.
*
- Ale to na pewno nie jest problem? - stałam przed Leire z miną kota ze Shreka. - Obiecuję Ci, że będzie grzeczny! Usiądzie przy stoliku i będzie malował.
- Jakoś nie wyobrażam sobie niegrzecznego Theo. - zaśmiała się, obdarowując mojego syna szerokim uśmiechem, który odwzajemnił. - To co, młody człowieku? Soczek i Twoje ulubione ciacho? - spytała, na co jego oczka rozbłysły.
- Ale utniesz mi to z wypłaty. - zastrzegłam.
- To mój gość! - oburzyła się rozbawiona, po czym wyciągnęła ku niemu dłoń, którą bez problemu chwycił. Uśmiechnęłam się na ten widok. Theo był nieśmiały i nieufny, a jednak Leire udało się zdobyć jego zaufanie. - Który stolik wybierasz?
Odprowadziłam ich wzrokiem, po czym uciekłam do swojej pracy. Kątem oka cały czas obserwowałam Theo, który przez chwilę rozmawiał z Leire, po czym zabrał się za swoją kolorowankę. Sara postawiła przed nim zamówienie, co przyjął speszonym uśmiechem.
- Jest uroczy. - rzuciła do mnie, gdy mijałyśmy się na sali. Podziękowałam z dumą, machając do niego.
Dzisiejszego dnia, niespodziewanie zamknięto przedszkole z powodu awarii prądu, a Rosa wybierała się na badania, na które czekała od kilku tygodni. Byłam zmuszona zabrać Theo ze sobą. Na całe szczęście, pracowałam pośród wyrozumiałych ludzi. Leire była niezastąpiona!
- Kawy! - zawołała spod drzwi znajoma mi z twarzy dziewczyna. Usiadła z impetem przy jednym z stolików i spojrzała na mnie z nadzieją.
- Jest nasza baletnica miesiąca! - zaśmiała się Leire.
- Bądź siostrzyczką miesiąca i daj mi kawy!
- Jesteś niereformowana. Ainhoa, nalej jej proszę małej czarnej. - zwróciła się do mnie. Kiwnęłam posłusznie głową i chwyciłam za filiżankę. - Nie było Cię tutaj od stycznia! Powinnaś się wstydzić.
- Czy Ty zdajesz sobie sprawę, że wręcz mieszkałam w teatrze? - jęknęła. - Z dala od Alvaro. Od Twojej kawy! Od mojej ukochanej Sofii! A właśnie, nie ma jej tutaj? - rozejrzała się energicznie.
- Rodzice Saula są w odwiedzinach.
- Proszę. - postawiłam przed dziewczyną filiżankę.
- Jesteś kochana! - uśmiechnęła się szeroko.
- Mamusiu zjadłem. - obok nas pojawił się Theo z talerzykiem w rączkach. Wzięłam go od niego szybko, nie chcąc aby przez przypadek upuścił. - Dzień dobly. - zwrócił się do siostry Leire, chowając nieśmiało za moimi nogami.
- Oh, dzień dobry. - wydukała, wpatrując się w niego zszokowana. - Ja na prawdę potrzebuję kawy. - szepnęła upijając spory łyk.
- Nati, koniecznie musisz kogoś poznać. - wtrąciła się Leire. - To jest Ainhoa, moja nowa pracownica. A ten uroczy młodzieniec to Theo, jej synek. - wskazała na nas. - To jest moja siostra Natalia, ale wszyscy mówią do niej Nati. - wyjaśniła.
- Miło mi.
- Mi również. - posłała mi uśmiech, po czym zerknęła na Theo. - Przepraszam za moje nieogarnięcie, po prostu Twój synek kogoś mi przypomina. Ale to zapewne brak kofeiny w moim organizmie. - machnęła ręką.
- Zapewne. - szepnęła Leire.
- To ja wrócę do pracy. - chwyciłam Theo za rączkę. - Tylko odprowadzę go do stolika. - dodałam. Leire kiwnęła głową, po czym zagłębiła się w rozmowę z siostrą. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że rozmawiają o mnie.
***
Wiecie, że ze mną nie ma tak łatwo :)
Pierwsza z tajemnic została odkryta. Ta najważniejsza dopiero przed wami ... wystarczy, że cierpliwie poczekacie do kolejnego rozdziału! Jaka będzie reakcja Mario na wieść o ojcostwie? Jakieś sugestie? ^^
- Oczywiście, że nie. Sama tego chciałam. - mruknęła pod nosem. - Masz rację, nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać. Po prostu ... sama nie wiem. - spojrzała na mnie, po czym spuściła wzrok. - Miałam tylko siedemnaście lat i obudziłam się sama w łóżku. Co miałam pomyśleć?
- Byłem w pokoju obok. - podrapałem nerwowo kark. - Wyszedłem dosłownie na kilka minut, a gdy wróciłem Ciebie już nie było. Myślałem że zwiałaś!
- Co? - wydukała.
- Mój kumpel zatrzasnął się w łazience. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale musiałem mu pomóc. Nie sądziłem, że tak szybko się obudzisz i wyciągniesz złe wnioski. - wyjaśniłem. Dziewczyna zbladła, wpatrując się we mnie jak w ducha. - Nikt Cię nie kojarzył z tego przyjęcia.
- Bo ... właściwie to ... - zaczęła się jąkać, uciekając wzrokiem na wszystkie strony. - Nie byłam zaproszona. Powiedzmy że ... sama się wprosiłam.
- No proszę, proszę. - zacząłem się nabijać z jej speszonej twarzy. - Byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką. - rumieniec zalał jej twarz, dodając jedynie uroku. - Nie czerwień się, w tym momencie nie mówiłem o naszej wspólnej nocy.
- Ugh, zamknij się!
- Trochę mi głupio, że Cię nie poznałem. - wyznałem. - Ale na prawdę się zmieniłaś. Na dodatek od samego początku byłaś negatywnie do mnie nastawiona. Sądziłem, że musiałem Ci zrobić coś złego. W życiu bym nie wpadł na to, że jesteś dziewczyną z sylwestrowej nocy. Gdyby nie ten tatuaż ...
- Skąd wiedziałeś, że go mam? - przerwała mi.
- Dostrzegłem go na Twoim zdjęciu z Sofią i ... - głos ugrzązł mi w gardle, gdy przypomniałem sobie o istnieniu jej syna. Podekscytowanie błyskawicznie zamieniło się w panikę. W głowie zacząłem szybko przeliczać lata chłopca.
- O co chodzi? - spytała nerwowo.
- Ile lat ma Twój syn? Kto jest jego ojcem? - wypaliłem. Serce zaczęło mi walić jak szalone w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Dziewczyna jak na złość milczała, patrząc na mnie wzrokiem pozbawionych jakichkolwiek emocji.
- To nie Twój syn. - wydała wyrok grobowym głosem. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, nie czując kompletnie nic. Byłem całkowicie wyprany z emocji. - Posłuchaj. Przespaliśmy się ze sobą w przeszłości, ale to nie oznacza, że będę Ci opowiadała szczegóły z mojego życia. Nadal nie jesteśmy znajomymi, a Ty nawet miałeś czelność robić mi wyrzuty gdy wariowałam z niepokoju.
- Przepraszam za tamto. Nie zdawałem sobie sprawy ...
- Nie obchodzi mnie to. - znów mi przerwała. - Nie bez powodu kryłam się z faktem, że od razu Cię rozpoznałam. Nie chcę do tego wracać i nie jestem zainteresowana znajomością z Tobą. Twoja przyjaciółka to moja szefowa, więc chcąc nie chcąc, będziemy się widywać. Jednak Ty jesteś gościem, a ja jedną z kelnerek. To wszystko. Jedyne o co Cię proszę, to nie prowokowanie mnie, co wychodzi Ci idealnie. Potrzebuję tej pracy, bo mam dziecko na utrzymaniu.
- Jego ojciec Ci nie pomaga? - zdziwiłem się.
- To nie Twoja sprawa Mario. - szepnęła, patrząc na mnie załzawionymi oczami. Chciałem coś powiedzieć, jednak głos znów ugrzązł w moim gardle. W milczeniu patrzyłem jak opuszcza zaplecze.
Wieczorem nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wszystko mnie irytowało. Krążyłem po nowo zakupionym domu niczym czołg pancerny. Wspomnienia wspólnej nocy z Ainhoą powróciły do mnie niczym bumerang. To niesamowite, ale pamiętałem każdy szczegół tamtych wydarzeń. Różnica była taka, że nareszcie mogłem dopasować odpowiednią twarz do tajemniczej dziewczyny.
Nie rozumiałem dlaczego od razu jej nie rozpoznałem. Owszem, wydawała mi się znajoma. W życiu bym jednak nie zgadł, że to z nią spędziłem Sylwestrową noc! Włosy to mały szczegół. Jej ciało nabrało kształtów, co mogło być skutkiem niespodziewanego macierzyństwa. Pozytywnym skutkiem.
Jej twarz była pozbawiona emocji, wręcz zmęczona życiem. A przecież miała tylko dwadzieścia jeden lat! Tak bardzo różniła się od swoich rówieśniczek.
Nie wytrzymując nawału myśli w mojej głowie, chwyciłem do rąk telefon, wybierając numer do Enzo. Niecierpliwie czekałem, aż łaskawie odbierze.
- Tęskniłeś misiaczku? - wymruczał.
- Znalazłem ją. - wypaliłem na starcie. Po drugiej stronie zapadła cisza. - Tą dziewczynę z tatuażem. Czy Ty rozumiesz, że od paru tygodni miałem ją pod nosem?
- Wiedziałem, że któregoś dnia po prostu zwariujesz. Ty nie możesz mieć dobrego seksu, bo dostajesz od tego kociego rozumu! Słyszałeś o czymś takim jak embargo?
- Nazywa się Ainhoa i pracuje u Leire. A wiesz co jest najbardziej zaskakujące? Wcale nie zwiała, więc nie możesz mi już wmawiać, że byłem beznadziejny! - wyszczerzyłem się sam do siebie.
- Oślepłeś po intensywnej nocy i jej nie zauważyłeś?
- Przestań się zgrywać Enzo! - oburzyłem się. - Obudziła się gdy ratowałem tego kretyna Rubena. Pomyślała że wolałem zniknąć bez słowa.
- A właściwie to co chciałeś jej wtedy powiedzieć?
- Ja ... umm ... - zaciąłem się. Byłem aż tak podekscytowany rozwiązaniem tej zagadki, że sam pogubiłem się w tym, z jakiego powodu się cieszyłem.
- Drgnęło coś na jej widok?
- Wszystko Ci się z jednym kojarzy? - zirytowałem się.
- Mówię o uczuciach, a nie o Twoim najlepszym przyjacielu!
- To był tylko seks. Owszem, zaskakująco udany, ale nadal tylko seks. - potarłem swoją skroń. - Po prostu zasługiwała na coś więcej niż inne. Źle mi z tym, że poczuła się wykorzystana.
- Powiedzmy, że wierzę. - mruknął. - A jaka była jej reakcja?
- Zacznijmy od tego, że wpadliśmy na siebie na ślubie Leire. Trochę się zmieniła, więc na początku jej nie poznałem. Za to ona wiedziała kim jestem, ale nie pisnęła ani słówka. Oczywiście mam na myśli naszą noc i jej tożsamość, bo syczała na mnie od grudnia.
- Dlaczego?
- Bo myślała, że ją wykorzystałem?
- Czyli mam rozumieć, że ze sobą porozmawialiście i wyjaśniliście tajemnice owego poranka? - spytał, na co mu przytaknąłem. - I co teraz? Przestała syczeć?
- Dała mi jasno do zrozumienia, że mamy sobie nie wchodzić w drogę i nie jest zainteresowana znajomością ze mną. Jest jakaś zdystansowana do ludzi. - zmarszczyłem czoło, przypominając sobie rozmowę z Leire o dziewczynie.
- Jesteś kretynem jeśli liczyłeś na przyjaźń.
- Zdecydowała zanim otworzyłem usta. Ma większe problemy niż moja osoba. Ale masz rację, jestem kretynem. Zamiast ugryźć się w język, zapytałem czy jestem ojcem jej dziecka.
- Że co?! Jakim ojcem?! Jakiego dziecka?!
- Ainhoa ma syna. Ma trzy lata, więc teoretycznie mógłbym nim być. - westchnąłem ciężko. - Spanikowałem gdy ten fakt do mnie dotarł. Musiałem mieć pewność! Ale nie martw się, wujkiem nie jesteś.
- Wujkiem jak wujkiem. Ty w roli ojca to straszniejsza wizja!
- Niby dlaczego?!
- A Ty wyobrażasz siebie w roli ojca?
- Nooo ... nie?
- Prokurator nie ma więcej pytań. - oznajmił, na co wywróciłem zażenowany oczami. - Jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć! Przecież by Ci powiedziała, prawda? Po za tym, zawsze powtarzasz, że jesteś przygotowany na wszystko. Nie zabezpieczyliście się wtedy, czy co? - zrugał mnie.
- Zabezpieczyliśmy. - przymknąłem powieki. Jedna rzecz nadal nie dawała mi spokoju. - Enzo, istniała taka możliwość. Jedna z gumek pękła.
*
- Ale to na pewno nie jest problem? - stałam przed Leire z miną kota ze Shreka. - Obiecuję Ci, że będzie grzeczny! Usiądzie przy stoliku i będzie malował.
- Jakoś nie wyobrażam sobie niegrzecznego Theo. - zaśmiała się, obdarowując mojego syna szerokim uśmiechem, który odwzajemnił. - To co, młody człowieku? Soczek i Twoje ulubione ciacho? - spytała, na co jego oczka rozbłysły.
- Ale utniesz mi to z wypłaty. - zastrzegłam.
- To mój gość! - oburzyła się rozbawiona, po czym wyciągnęła ku niemu dłoń, którą bez problemu chwycił. Uśmiechnęłam się na ten widok. Theo był nieśmiały i nieufny, a jednak Leire udało się zdobyć jego zaufanie. - Który stolik wybierasz?
Odprowadziłam ich wzrokiem, po czym uciekłam do swojej pracy. Kątem oka cały czas obserwowałam Theo, który przez chwilę rozmawiał z Leire, po czym zabrał się za swoją kolorowankę. Sara postawiła przed nim zamówienie, co przyjął speszonym uśmiechem.
- Jest uroczy. - rzuciła do mnie, gdy mijałyśmy się na sali. Podziękowałam z dumą, machając do niego.
Dzisiejszego dnia, niespodziewanie zamknięto przedszkole z powodu awarii prądu, a Rosa wybierała się na badania, na które czekała od kilku tygodni. Byłam zmuszona zabrać Theo ze sobą. Na całe szczęście, pracowałam pośród wyrozumiałych ludzi. Leire była niezastąpiona!
- Kawy! - zawołała spod drzwi znajoma mi z twarzy dziewczyna. Usiadła z impetem przy jednym z stolików i spojrzała na mnie z nadzieją.
- Jest nasza baletnica miesiąca! - zaśmiała się Leire.
- Bądź siostrzyczką miesiąca i daj mi kawy!
- Jesteś niereformowana. Ainhoa, nalej jej proszę małej czarnej. - zwróciła się do mnie. Kiwnęłam posłusznie głową i chwyciłam za filiżankę. - Nie było Cię tutaj od stycznia! Powinnaś się wstydzić.
- Czy Ty zdajesz sobie sprawę, że wręcz mieszkałam w teatrze? - jęknęła. - Z dala od Alvaro. Od Twojej kawy! Od mojej ukochanej Sofii! A właśnie, nie ma jej tutaj? - rozejrzała się energicznie.
- Rodzice Saula są w odwiedzinach.
- Proszę. - postawiłam przed dziewczyną filiżankę.
- Jesteś kochana! - uśmiechnęła się szeroko.
- Mamusiu zjadłem. - obok nas pojawił się Theo z talerzykiem w rączkach. Wzięłam go od niego szybko, nie chcąc aby przez przypadek upuścił. - Dzień dobly. - zwrócił się do siostry Leire, chowając nieśmiało za moimi nogami.
- Oh, dzień dobry. - wydukała, wpatrując się w niego zszokowana. - Ja na prawdę potrzebuję kawy. - szepnęła upijając spory łyk.
- Nati, koniecznie musisz kogoś poznać. - wtrąciła się Leire. - To jest Ainhoa, moja nowa pracownica. A ten uroczy młodzieniec to Theo, jej synek. - wskazała na nas. - To jest moja siostra Natalia, ale wszyscy mówią do niej Nati. - wyjaśniła.
- Miło mi.
- Mi również. - posłała mi uśmiech, po czym zerknęła na Theo. - Przepraszam za moje nieogarnięcie, po prostu Twój synek kogoś mi przypomina. Ale to zapewne brak kofeiny w moim organizmie. - machnęła ręką.
- Zapewne. - szepnęła Leire.
- To ja wrócę do pracy. - chwyciłam Theo za rączkę. - Tylko odprowadzę go do stolika. - dodałam. Leire kiwnęła głową, po czym zagłębiła się w rozmowę z siostrą. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że rozmawiają o mnie.
***
Wiecie, że ze mną nie ma tak łatwo :)
Pierwsza z tajemnic została odkryta. Ta najważniejsza dopiero przed wami ... wystarczy, że cierpliwie poczekacie do kolejnego rozdziału! Jaka będzie reakcja Mario na wieść o ojcostwie? Jakieś sugestie? ^^
Oj nie ma łatwo, nie ma. 🤣😃 Ale powoli się do tego przyzwyczajam. 😉
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział, coraz bardziej uwielbiam rozmowy Mario i Ainhoi. Te ich wzajemne uszczypliwości i chęć pokazania, kto tu rządzi. Są często bardzo zabawne. A tekst o podrabianym Zorro wygrał wszystko. <3 Haha
Pod tymi wszystkimi pozorami próbują skryć swoje prawdziwe odczucia, które towarzyszą im od pierwszego spotkania. Oczywiście będą się tego wypierać, ale ta wspólna noc sprawiła, że nieodwracalnie coś ich do siebie ciągnie, nawet mimo upływu lat. Obydwoje nie mogą o sobie zapomnieć, ukrywając to pod postacią niechęci, a zwłaszcza robi to Ainhoa. Jednak w pełni mogę ją zrozumieć. Wiele w życiu przeszła, dlatego nie potrzebuje kolejnych rozczarowań.
Dobrze, że przynajmniej wyjaśnili sobie ten niefortunny poranek. Dzięki czemu być może Ainhoa przestanie w końcu czuć się wykorzystana i uważać, że była wyłącznie jedną z wielu w życiu Mario o której zaraz zapomniał. Oczywiście zaprzeczyła jego podejrzeniom o ojcostwie. Ale czy można się jej dziwić? W końcu praktycznie nie zna piłkarza. Nie ufa mu, a prawda nieodwracalnie zmieniła by ich życie. Choć myślałam, że Mario będzie jednak bardziej dociekliwy odnośnie tego kim jest tata małego Theo. Natomiast on przyjął jedynie lakoniczne wyjaśnia Ainhoi bez większego sprzeciwu. Nie pozbył się jednak wszystkich wątpliwości o czym świadczy jego rozmowa z przyjacielem. Oby tak dalej. Niech nie odpuszcza! Bo ma bardzo wiele do zyskania.
Cała nadzieja w Nati! Dziewczyna zaczyna coś podejrzewać, a to oznacza, że nie odpuści. Nie ona. A przecież nikt nie zna lepiej Mario od niej. Znają się w końcu od dzieciństwa. Więc nic dziwnego, że dostrzegła podobieństwo między Theo a swoim przyjacielem.
Mario zapewne będzie przerażony perspektywą tego, że jest tatą. Ale wierzę, że weźmie odpowiedzialność za Theo i będzie się starał pomóc jemu i jego mamie.
Czekam z niecierpliwością na nowość. 😊
Ja się reakcji Ainhoi nie dziwię :D No bo Mario zrobił wejścia smoka i od razu żądał wyjaśnień, jakby myślał, że to takie proste jest. I musiała być w szoku, że Mario odkrył prawdę. A chciała mieć spokój... No, ale nie da się :D
OdpowiedzUsuńWspólnie spędzona noc nadal w nich siedzi i oddziałuje na emocje, pewnie nawet bardziej niżby tego chcieli :D Nie da się ukryć, że wzajemnie ich do siebie przyciąga :) A ich rozmowy i te wzajemne uszczypliwości mówią same za siebie :D Tekst Ainhoi o podrabianym Zorro wygrał wszystko <3 Nie dziwię się jednak dziewczynie, że zaprzeczyła, gdy Mario spytał o ojca Theo. W końcu Ainhoa tak na dobrą sprawę go nie zna i nie ma podstaw, co do tego, by mu ufać. Wierzę jednak, że w przyszłości ulegnie to zmianie :) I dobrze, że obydwoje wyjaśnili sobie, jak z ich perspektywy wyglądał poranek po Sylwestrze. Ainhoa na pewno poczuła ulgę i nie musi się czuć, jak jedna z wielu dziewczyn Mario. Bo on naprawdę chciał wrócić. Sam nie wie, czemu, ale chciał. To tylko pokazuje, że Ainhoa wywarła na nim niemałe wrażenie.
Rozmowa Mario z Enzo była genialna :D Nie ma to jak dogadywanie przyjacielowi haha :D Ale hej! Ja tam czuję, że Mario w roli tatuśka spisze się znakomicie :D
Leire jest wspaniałą kobietą oraz wyrozumiałą szafową :) Doskonale rozumie, co i jak i bez problemu zgodziła się, aby Theo został w kawiarni. Zresztą, czym taki słodziak mógłby przeszkadzać? *_*
I pojawiła się niezawodna Nati, która osobiście poznała Theo... I doznała szoku, bo mały doskonale kogoś jej przypomina. A skoro Nati zna Mario od dziecka to nie ma mowy o pomyłce hihi ^^
Ale oczywiście, z Tobą nie ma łatwo haha, więc uzbroję się w cierpliwość :D Mario pewnie będzie w szoku, ale czuję, że zachowa się jak na prawdziwego mężczyznę przystało :)
<33
O nie! Jak mogłaś?! :o Ja miałam już nadzieję na tatusia Mario, a tu co? Klops?E-e! Ja się tak nie bawię. Pffy.
OdpowiedzUsuń.
.
.
Ugh, no dobra! Pewnie dostałby zawały, gdyby odkrył dwie tajemnice jednocześnie, ale... Cholera, przecież i tak dostanie zawału/posika się ze strachu/narobi w portki/zzielenieje* (*niepotrzebne skreślić), kiedy dowie się o tym, że Theo jest JEGO SYNEM! Hmm, a może wystarczyłoby, żeby Mario spotkał się z Theo i coś by mu przeskoczyło zarówno w główce, jak i serduszku i już by po prostu wiedział? Ciekawi mnie, jak to rozegrasz..
Czekam na next i ściskam mocno! <3
Trochę w biegu, ale jestem. Od razu zaznaczam, że komentarz będzie krótki, bo cierpię na chroniczny brak czasu i odsapnę dopiero przez ferie.
OdpowiedzUsuńNie powiem, działo się, oj działo. Mario w końcu rozpoznał Ainhoe i miał okazję z nią porozmawiać. I to bardzo poważnie porozmawiać. Wytłumaczyli sobie jak tak naprawdę wyglądał ten pamiętny Noworoczny poranek. Tylko co z tego, skoro Ainhoa nie chce do tego wracać? I do tego ukrywa przed Mario fakt, że Theo jest jego synem. Robi to z całkowitą premedytacją.
A piłkarz wcale nie jest lepszy. Oczywiście nie dziwię się, że odetchnął z ulgą, gdy kobieta powiedziała mu, że nie jest ojcem. Ale mimo wszystko, jeśli ma choć cień wątpliwości, powinien drążyć temat. Odrobinę poczucia odpowiedzialności, co nie? W końcu żeby powstało dziecko potrzeba dwójki ludzi.
Nati i Leira coś podejrzewają. I znając ich charakterki na pewno nie zostawią całej sprawy w spokoju i będą drążyć temat.
Na pewno będzie bardzo, bardzo ciekawie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jeszcze raz przepraszam za długość komentarza.
Pozdrawiam
Violin
No nareszcie Mario się dowiedział, kim jest Ainhoa. Głupi jednak nie jest, bo od razu zaczął kojarzyć fakty. Ale dlaczego go okłamała? Jestem ciekawa kiedy i ta prawda wyjdzie na jaw.
OdpowiedzUsuń