środa, 23 stycznia 2019

11. Raz w życiu udało mi się coś zrobić idealnie.

- NIESPODZIANKA! - wrzasnęli ludzie w salonie, gdy rozbłysło światło. Przerażenie na twarzy Paddy zamieniło się w zdziwienie, zakłopotanie, a na sam koniec wzruszona posłała nam wszystkim szeroki uśmiech.
- Wszystkiego Najlepszego kochanie! - podbiegł do niej Marcos, okręcając wokół własnej osi. Na koniec złożył na jej ustach pocałunek i coś wyszeptał do ucha. Parę lat temu w życiu nie powiedziałbym, że Llorente aż tak straci głowę dla jakiejś dziewczyny.
Ale Patricia nie była zwyczajna. Była z niej równa babka! Ładna, z zaraźliwym uśmiechem, wyrozumiała, z poczuciem humoru i z lekką obsesją związaną ze zdrowym stylem życia. Cieszyłem się szczęściem mojego przyjaciela i zamierzałem wspierać w decyzji o oświadczynach.
Złożyłem naszej zwariowanej blondynce szczere życzenia, po czym wyściskałem za wszystkie czasy. Chwilę później impreza urodzinowa rozkręciła się na dobre. Z ciężkim westchnieniem usiadłem we fotelu, upijając spory łyk Whisky. Byłem ostatnią osobą w tym pomieszczeniu, która miała ochotę na jakąkolwiek zabawę. Nie chciałem jednak robić Paddy przykrości swoją nieobecnością.
- Zmulasz. - obok mnie pojawił się Enzo.
- Jakbyś nie wiedział dlaczego. - mruknąłem, wpatrując się w bursztynowy trunek w mojej szklance. - Mam na głowie większe problemy, niż brak chęci do spotkań towarzyskich.
- Musisz z nią pogadać.
- Jak? - prychnąłem, przenosząc na niego swój sfrustrowany wzrok. - Nie odbiera moich połączeń i nie odczytuje wiadomości. Leire powiedziała, że jest na zwolnieniu lekarskim. Posłała mi przy tym takie spojrzenie, od którego zrobiło mi się lodowato. - aż się wzdrygnąłem na samo wspomnienie. - Enzo, nie mogę iść do sądu. - jęknąłem, pocierając swoją skroń. - Nie chcę w ten sposób walczyć o moje prawa do Theo.
- Więc zrób tak, jak Ci poradziłem. - poklepał mnie po ramieniu. - Daj jej czas. Ochłonie, przemyśli i na spokojnie porozmawiacie.
- Nigdy nie byłem cierpliwy.
- Oj wiem. - zaśmiał się. - A co z Chio? - kiwnął w stronę brunetki, która w tym momencie rozmawiała z Patricią. Wypuściłem ze świstem powietrze.
- Nie rozmawiałem z nią od tygodnia. - przyznałem. Gdy tylko Ainhoa zniknęła w kawiarni, Chio zaczęła mnie przepraszać za swoje słowa. Jednak nie miałem ochoty tego wówczas słuchać. Rzuciłem jedynie, że chce być sam i odszedłem. Ironia losu. Dziewczyna próbowała się ze mną skontaktować, jednak zbywałem ją tak samo, jak Ainhoa mnie. Byłem na nią zły, ponieważ niepotrzebnie się wtrąciła. Na dodatek zraniła matkę mojego dziecka niesprawiedliwymi słowami. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że chciała dobrze, a teraz tego żałowała. Jej wzrok mówił wszystko.
Przeprosiłem Enzo, udając się do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w swoje odbicie lustrzane. Zawsze miałem problem z podkrążonymi oczami, jednak tym razem były one bardziej widoczne niż zazwyczaj. Skutek nieprzespanych nocy. Niestety, ale to również odziedziczył po mnie Theo. Nie zdążyłem zapytać Ainhoę czy trzylatek również cierpi na alergię.
- Mario, możemy porozmawiać? - gdy tylko opuściłem łazienkę, usłyszałem za sobą niepewny głos Chio. - Wiem, że jesteś na mnie wściekły. Ale taka już jestem. Nie potrafię się ugryźć w język. To nie była moja sprawa, przepraszam. - spuściła speszona wzrok.
- Idę na taras. - oznajmiłem. - Możesz mi towarzyszyć.
Chwilę później stałem oparty o balustradę, spoglądając na ogród moich przyjaciół. Chio stała obok z niepewną miną, czekając aż cokolwiek powiem. Lubiłem ją, nawet bardzo. Czułem się komfortowo w jej towarzystwie. Podświadomie zdawałem sobie sprawę z tego, że moja matka byłaby nią zachwycona. Jednak moim priorytetem stał się Theo. Ainhoa miała rację, najpierw powinienem myśleć o nim i jego uczuciach, a dopiero później o sobie.
- Posłuchaj. - odchrząknąłem. - Wiadomość o tym, że jestem ojcem, spadła na mnie niespodziewanie. Do tej pory nie wyobrażałem sobie siebie w tej roli. Uczę się tego wszystkiego i popełniam błędy. Nie zamierzam się jednak poddać. - spojrzałem na nią stanowczo. - Ainhoa nie ma łatwego życia. To, że została nastoletnią matką, jest w dużej mierze moją winą.
- Mario, ale ja nie miałam nic złego na myśli.
- Słowa zostały wypowiedziane i już ich nie cofniesz. Nie zmieni to jednak faktu, że jest wspaniałą i odpowiedzialną matką. Theo jest całym jej światem, więc reaguje emocjonalnie, gdy dzieje mu się krzywda.
- Jak prawdziwa matka. - szepnęła.
- Miała rację, to była moja wina. - westchnąłem. - Ostrzegała mnie, a ja obiecałem  mu, że spędzimy cały dzień razem. Tylko on i ja. Słowo ojca jest podobno święte, tyle że co ja o tym mogę wiedzieć. - prychnąłem.
- Nie mogłeś wiedzieć, że tak zareaguje. - podeszła bliżej mnie, kładąc dłoń na ramieniu. - Jestem pewna, że już o tym zapomniał i na pewno o Ciebie pyta. Teraz ruch należy do niej. A jeśli nie, będziesz musiał ...
- Nie biorę tej opcji pod uwagę. - przerwałem jej gwałtownie. - I to nie chodzi o to, że boję się konsekwencji z powodu jej nieletności. Chcę go odzyskać przez zaufanie, a nie przez prawników. Co z tego, że pozwolą mi się z nim widywać dwa razy w miesiącu? - prychnąłem. - Ma ze mną zostać na siłę? Wbrew swojej woli? Nie narażę go na ten stres.
- Więc co zamierzasz zrobić?
- Muszę z nią porozmawiać na spokojnie. Ona doskonale zdaje sobie sprawę, że tak nagle nie mogę zniknąć z jego życia. Mogę się z nim widywać nawet pod jej czujnym wzrokiem, ważne że będę go mógł przytulić i posłuchać jego głosu.
- To urocze. - uśmiechnęła się.
- Raz w życiu udało mi się coś zrobić idealnie. - zaśmiałem się.
- Mario, już jesteś wspaniałym ojcem. - oznajmiła, spoglądając w moje oczy. - I odpowiedzialnym mężczyzną. Każdy z nas popełnia błędy, ważne żeby się do nich przyznać i nie poddawać.
- Ty też się nie poddałaś. - zauważyłem.
- Za bardzo zaczęło mi zależeć. - szepnęła. Nasze twarze zbliżyły się do siebie, abym po chwili mógł poczuć usta dziewczyny na swoich. Machinalnie odwzajemniłem ten gest, jednak po paru sekundach się odsunąłem. - Coś nie tak? - wydukała.
- Przepraszam Cię, ale w tym momencie nie mam do tego głowy. - westchnąłem ciężko. - Powiedziałaś, że jestem odpowiedzialny, więc nie mogę zbrukać tej opinii. Chciałbym najpierw poukładać swoje życie, które zostało wywrócone do góry nogami. Najpierw Theo, potem ja.
- Rozumiem.
- Nie jesteś mi obojętna. - pogładziłem jej zmarznięte ramię. - Dlatego nie chcę Cię ranić.
- Jeśli potrzebujesz czasu, poczekam.

*

- Cy tatuś jest na mnie zły?
- Nie skarbie. - westchnęłam zakładając buta na jego stópkę. - No proszę, jesteś już duży chłopak! - uśmiechnęłam się do niego triumfalnie. - Twoje stopy urosły, jak Ty cały. - cmoknęłam go w nosek. Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach. - Chcesz przymierzyć jeszcze inne buty, czy mogą być te?
- Mogą być.
- Ej. - chwyciłam delikatnie jego bródkę i uniosłam do góry. - Co się dzieje? Jeśli Ci się nie podobają, to wybierzemy inne. Albo pójdziemy pooglądać do innego sklepu.
- Są ładne. - pomachał stópką w powietrzu.
- Theo, tata nie jest na Ciebie zły. - usiadłam obok niego na wygodnej pufie, po czym posadziłam na swoich kolanach. - Po prostu ma bardzo dużo treningów i nie ma kiedy się z Tobą zobaczyć. - wyjaśniłam, choć czułam ogromne wyrzuty sumienia związane z moim kłamstwem.
Gdy ochłonęłam, zrozumiałam jaki idiotyzm palnęłam. Dałam się sprowokować osobie, która kompletnie mnie nie znała. Nie raz byłam oceniana z góry, jednak potrafiłam idealnie sobie z tym poradzić. Jednak obecność tej dziewczyny działała na mnie niczym płachta na byka. Patrzyła na mnie, jakbym była kimś gorszym. Do tego jej słowa wypowiedziane z pogardą ... pierwszy raz ktoś skrytykował mnie jako matkę. Może i nie byłam idealna, ale starałam się jak mogłam.
Zresztą, nie tylko ja miałam wobec niej negatywne odczucia. Gdy zapytałam Theo o to, co się stało, odpowiedział mi bardzo krótko : "Nie lubię tej pani". Nic więcej dodać nie chciał, a kolejnego dnia zapytał mnie o Mario.
Hermoso wydzwaniał do mnie codziennie, jednak nie odebrałam ani jednego jego połączenia. To nie tak, że chciałam dać mu nauczkę. Chciałam, abyśmy wszyscy ochłonęli. A potem dopadło mnie przeziębienie, co było skutkiem naszej rozmowy przed kawiarnią.
Po za tym, bałam się że rzeczywiście pójdzie do sądu. Miał w końcu do tego prawo. Dzisiaj kilkakrotnie chciałam do niego zadzwonić, jednak za każdym razem tchórzyłam.
- Myślę ze jus mnie nie lubi bo jestem mazgaj.
- Co Ty w ogóle opowiadasz? - przytuliłam go do siebie. Jego smutna minka zawsze wywoływała ból w moim sercu. Byłam gotowa na wszystko, aby poprawić mu humor. - A może ... zrobimy tacie niespodziankę? - zaproponowałam, zanim zdążyłam się ugryźć się w język. Theo uniósł główkę, patrząc na mnie uważnie.
- Odwiedzimy go? - jego oczka zabłysły.
- Umm ... najpierw zadzwonię do cioci Leire, dobrze? - Theo pokiwał główką, zeskakując z moich kolan. - Zmień buciki. - poprosiłam, po czym wybrałam numer do szefowej.
- Wyzdrowiałaś? - zażartowała na powitanie.
- Na całe szczęście. Jutro wracam do pracy. - oznajmiłam. - Ale mam do Ciebie nietypową prośbę. Chodzi o Mario. - zagryzłam wargę. Po drugiej stronie zapadła oczekująca cisza. - Potrzebuję jego adresu. Oczywiście mogłabym do niego zadzwonić, ale prawda jest taka, że mi strasznie wstyd. A Theo ... bardzo za nim tęskni.
- On również bardzo tęskni za synem.
- Wiem o tym. - szepnęłam.
- Ale jest mały problem, ponieważ Mario jest w tym momencie w drodze na trening, o ile nie jest już w Valdebebas. - wyjaśniła, na co jęknęłam pod nosem. - Właśnie obok mnie jest jeden fanatyk, który również się tam wybiera. - zachichotała, po czym syknęła z bólu i ochrzaniła ową osobę, nazywając ją "niereformowaną smarkulą". 
- Fanatyk?
- Moja siostra.
- Ugh, daj mi ją! - niewyraźny głos stał się nagle wyraźny. - Hej Ainhoa, z tej strony Nati! Tak się składa, że wybieram się do Valdebebas na trening. Przez przypadek podsłuchałam, że ten uroczy chłopiec chciałby zobaczyć się z tatusiem. - tym razem to Leire zachichotała, a młodsza siostra syknęła do niej, aby się uciszyła. - Możecie śmiało się ze mną zabrać. Z wejściem też nie będzie problemu, bo na popołudniowe treningi często przychodzą dzieci piłkarzy.
- Na trening? - wydukałam. - No nie wiem. Wolałabym, aby Mario o tym wiedział. Nie wiem jak zareaguje, gdy zobaczy nas na swoim treningu.
- Będzie zachwycony!
- Ja chcę do tatusia na tlening. - Theo pociągnął mnie za nogawkę od spodni, chcąc zwrócić na siebie uwagę. 
- Widzisz? Nie masz wyjścia. - zachichotała.

Kwadrans później siedziałam w samochodzie, który prowadziła młodsza siostra Leire. Jej bezpośredniość i pozytywne podejście do świata, wręcz mnie onieśmielały. W przeciwieństwie do niej, ja trzymałam nowo poznanych ludzi na dystans. Byłam wręcz zamknięta w sobie, woląc czasami pomilczeć.
- Jesteśmy! - oznajmiła z triumfem, zaraz po zaparkowaniu. - Przyznam Ci się do czegoś. Mam prawo jazdy od miesiąca. Niby Alvaro mówi, że nie zagrażam innym ludziom, ale różnie może być. - wzruszyła ramionami, po czym wyskoczyła ze samochodu.
- Ok ... ? - powiedziałam sama do siebie i poszłam w jej ślady. Nie zdążyłam nawet zareagować, a zręcznie odpięła Theo z fotelika, który również posiadała. Oznajmiła mi, że jest ciocią całego grona dzieciaczków i musi być przygotowana na każdą ewentualność. I cóż, miała w sobie coś, co przyciągało do niej dzieci. Theo stał zadowolony obok niej, trzymając się posłusznie jej ręki.
- Już zaczęli. - zauważyła, spoglądając na zegarek. - Tym lepiej dla nas. Początek zazwyczaj jest nudny. Stoją w kółeczku, udając że słuchają trenera. - pociągnęła nas za sobą.
Ośrodek treningowy Realu Madryt, zrobił na mnie nie małe wrażenie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam w którą stronę mam patrzeć. Podejrzewałam, że w tym momencie miałam tak samo zafascynowaną minę, jak Theo. Za to Nati szła energicznie przed siebie, machając wesoło rączką mojego dziecka. Co chwile coś mu tłumaczyła, pokazując zdjęcia wiszące na ścianie.
Przeszliśmy przez szklane drzwi, wprost na taras z widokiem na treningowe boisko. Theo podbiegł do barierki, patrząc z uchylonymi ustami na wykonujących ćwiczenia piłkarzy.
- Tata! - wskazał paluszkiem na sylwetkę Mario. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, poprawiając jego czapkę z daszkiem, którą zazwyczaj nosił na odwrót. - Mamusiu? Tam jest Selgio Lamos. - szepnął.
- A tam są małe Ramosy. - zachichotała Nati, machając do kogoś na małej trybunie. Pilar Rubio znałam z gazet i telewizji, ponieważ była dość znaną osobą w Hiszpanii. Do tego była żoną TEGO Ramosa i matką jego trzech synów. Całe trio siedziało niecierpliwie na krzesełkach wokół niej. - Chodźcie. Poznacie się. - zachęciła Nati. Poczułam panikę, ponieważ nigdy wcześniej nie stałam oko w oko ze sławną osobą. Miałam wrażenie, że zrobiłam się malutka, gdy tylko na mnie zerknęła.
- Witaj Nati! Nie sądziłam, że będziesz. - ucałowała jej policzek. - Czy Twoja zapracowana siostra kompletnie zapomniała o swojej przyjaciółce? - zażartowała, wspominając o Leire. Doskonale wiedziała, że moją szefową i Pilar Rubio łączy przyjaźń. - Obiecywała wpaść z Sofią któregoś dnia. Chłopcy nie mogą się ich doczekać!
- Praca pracą, dziecko dzieckiem, ale Saul też potrzebuje uwagi. - zachichotała w odpowiedzi. -  Czasami mam wrażenie, że większej.
- Skąd ja to znam! - machnęła ręką, spoglądając na boisko. Aktualnie jej mąż siedział na plecach kolegi z burzą loków głowie. Po chwili jednak jej uwaga skupiła się na mnie i Theo.
- Pozwól, że Ci przedstawię. To jest Ainhoa. - wskazała na mnie. Pilar z uśmiechem wyciągnęła do mnie dłoń, którą speszona uścisnęłam. - A ten przystojniak powinien Ci kogoś przypominać, bo to mała kopia tatusia!

*

W skupieniu wykonywałem ćwiczenia, które przygotował dla nas sztab trenerski. Ćwierćfinały Ligi Mistrzów zbliżały się co raz większymi krokami, wzbudzając we mnie ogromne podekscytowanie. Gra w tych rozgrywkach była kiedyś dla mnie spełnieniem marzeń, lecz teraz moje ambicje były zdecydowanie większe. Chciałem je wygrać i podnieść ten najwspanialszy na świecie puchar ku górze.
Gra w słynnego "dziadka" wywoływała zazwyczaj ogrom śmiechu. Potrafiliśmy się wygłupiać jak małe dzieci, kompletnie nie przypominając profesjonalnych zawodników. Trener jedynie kręcił z politowaniem głową, a na jego ustach błąkał się szelmowski uśmieszek.
Dźwięk gwizdka rozbrzmiał po całym boisku, a uradowany Sergio wskoczył na plecy Marcelo, wydając przy tym dziwne dźwięki. Zaśmiałem się pod nosem, chwytając do ręki butelkę z wodą. Tego było mi zdecydowanie trzeba!
Z okrzykiem radości, na boisko wpadło dwóch chłopców, którzy byli tu bardzo znani. Sergio Junior i Marco rzucili się na ojca, powalając go na murawę. Za nimi człapał prawie dwuletni Alejandro, piszcząc z radości. Przeczesałem mokre włosy, czując jak ogarnia mnie dziwne uczucie tęsknoty.
- Czyli dzisiejsza FIFA odpada? - zagadnął Marcos, podchodząc do mnie z głupim uśmieszkiem. Przełknąłem wodę, patrząc na niego zdezorientowany. - Masz sklerozę Hermoso.
- O czym Ty mówisz? Przecież jesteśmy umówieni.
- Odwróć się kretynie. - wywrócił oczami. Zmarszczyłem czoło, ale posłusznie wykonałem jego "prośbę". Zamrugałem kilka razy powiekami, nie wierząc w widok przy linii bocznej boiska. Butelka z wodą wypadła mi z ręki, a Marcos parsknął śmiechem. - Nie mówiłeś, że będziesz miał gościa.
Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w Ainhoę, która trzymała na rękach Theo. Wyłapując moje spojrzenie, postawiła go na murawie i coś powiedziała do ucha. Chłopiec zrobił dwa kroki w przód, po czym zatrzymał się i zerknął niepewnie na nią przez ramię. Zachęciła go gestem ręki, aby szedł dalej.
Zerwałem się jak poparzony w jego stronę. Czułem na sobie zaskoczone spojrzenia kolegów, ale w tym momencie najważniejszy był mój mały chłopiec, który z większą pewnością siebie szedł w moją stronę.
Ze nieukrywaną radością chwyciłem go na ręce i mocno do siebie przytuliłem. Jego rączki ufnie objęły moją szyję. Przymknąłem powieki, wdychając jego zapach. Zapach dziecka. Zapach mojego dziecka.
- Nie jesteś na mnie zły? - wymruczał w moją szyję. Zaskoczony odsunąłem go delikatnie od siebie. - Nie lubis mnie jus bo jestem mazgaj, plawda?
- Masz rację, nie lubię Cię. - poprawiłem jego czapkę. Usta Theo wygięły się w podkówkę, a główka momentalnie poszła w dół. Z uśmiechem uniosłem ją za bródkę i spojrzałem w małe kopie moich oczu. - A wiesz dlaczego? Bo Cię kocham. I bardzo za Tobą tęskniłem.
- Kochas mnie?
- Najbardziej na świecie synku. - szepnąłem drżącym głosem. Niczego nie byłem tak pewien, jak tego, że kochałem go ponad swoje życie. Pod teatrem, w ciągu kilku sekund, stał się najważniejszą osobą w moim życiu. - I wcale nie jesteś mazgaj. Zepsułem Ci tamten dzień, ale już nigdy tego nie zrobię. Jeśli tylko mi wybaczysz.
- Nie jestem jus zły. - wzruszył ramionkami.
- Wujku! - obok nas pojawił się Marco z piłką w ręce. - Czy Theo może z nami zagrać?! - zaśmiałem się, spoglądając na uśmiechniętego syna. 
- Skumplowaliście się? - zapytałem. Theo pokiwał głową, więc postawiłem go na murawie. 
- Mamusia będzie zła. - wskazał na białe adidaski. - Są nowe.
- Biorę to na siebie. - obiecałem, zerkając na obserwującą nas Ainhoę. Po chwili po chłopcach nie było śladu. Westchnąłem ciężko, idąc z duszą na ramieniu w jej stronę. - Ainhoa ...
- Nie, najpierw ja. - przerwała. - Przepraszam za to, co powiedziałam. Poniosły mnie emocje. Może i nie jestem idealną matką, nikt nie jest. Ale to mój mały synek i prędzej oczy komuś wydrapię, niż pozwolę zrobić mu krzywdę. Mogłam Ci to wytłumaczyć w delikatniejszy sposób. - spuściła głowę. - To co powiedziałam o sądzie, to również idiotyzm. Od początku nie broniłam Ci kontaktu z nim, ale jeśli chcesz się poczuć dzięki temu pewniejszy ...
- Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby skorzystać z tej opcji. - poczułem jak wielki głaz spada z mojego serca. - Miałaś rację, to ja nawaliłem. Nie będę już nic obiecywał, ale będę starał się być dla niego dobrym ojcem. Bo mamusi lepszej nie mógłby mieć. - posłałem jej uśmiech. Uniosła na mnie zaskoczone spojrzenie. - To co Chio powiedziała, nie ma nic wspólnego z prawdą. Ona żałuje tych słów. Nie chciałbym jednak, abyś się nimi zadręczała, bo zdaje sobie sprawę, że sprawiły Ci one przykrość.
- Nie ona pierwsza patrzy na mnie z góry.
- Ci którzy Cię znają, wiedzą jaka jest prawda. - obok nas przebiegli roześmiani chłopcy. Zaskoczony skupiłem się na Theo, którego twarz wręcz promieniała radością. Z kolei mina jego matki ...
- Mario, na litość boską, kupiłam mu te buty dwie godziny temu! - pisnęła. - Są całe zielone! Przecież ja ich nie wyszoruję! Wydałam na nie całą swoją premię! - trzepnęła mnie przez ramię. Nie wiem czemu, lecz ten gest mnie rozbawił.
- Oh, zobacz jaki jest szczęśliwy. - chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem w stronę biegających chłopców. - Kupię mu takie same, tylko się nie złość.
- Moja premia. - jęknęła.
- Prawdziwa Mamacita. - pokręciłem rozbawiony głową.

***

Wpadam tu w połowie tygodnia zostawić wam nowość :)

6 komentarzy:

  1. ahh ja tu wchodzę, aby skomentować poprzedni rozdział a tu nagle nowy! szkoda, że nie widziałam go wcześniej jak męczyłam się w małym autobusie :D jakoś by mi czas umilił... ale wracając do rozdziałów - to tak jak też nie lubię tej pani Chio... jakaś ona dziwna jest, choć pewnie będzie na odwrót, zrobisz z niej "normalną" dziewczynę, która będzie miała złamane serce przez Mario, choć w sumie nie powinna się wtrącać. To jest sprawa między tą dwójką, choć rozumiem, że sama nie wiedziała co się dzieje. W sumie to straciłam wątek czy ona wie o jego dziecku :D no i ja poproszę więcej takich rozdziałów gdzie para głównych bohaterów rozmawia ze sobą z żartem, jakoś tak to do nich pasuje i coś czuję, że bardziej się do siebie zbliżą. Bo Theo na pewno ich ze sobą w jakiś sposób połączy tylko zastanawiam się co takiego się wydarzy :d dlatego pisz szybko kolejny ;)

    ps. u mnie na dwóch nowe rozdziały ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooch, jak Ty to robisz, że ja się tak bardzo rozpływam nad piłkarzem Realu? :D Jeśli Ainhoa się za niego zaraz nie weźmie, to sama to zrobię! ;p
    On jest takim cudownym, słodkim tatusiem. Musi tylko zrozumieć, że Chio to przyjaciółka, a przecież to matki swojego dziecka szukał przez kilka lat. Więc niech się teraz weźmie za nią, póki ma okazję ;p

    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Urodziny Patricii, choć były udane. Mario i tak nie potrafił poddać się zabawie. Myśląc tylko o Theo i tej niepotrzebnej kłótni z Ainhoą. Która wszystko między nimi bardzo skomplikowała.
    Mario od kiedy tylko dowiedział się, że jest tatą Theo, zaszła w nim naprawdę olbrzymia przemiana. Teraz na pierwszym miejscu nie stawia już swoich egoistycznych potrzeb. Priorytetem jest jego syn. Co bardzo mnie cieszy. Obecna wersja jego osoby dużo bardziej mi się podoba...
    Dobrze, że Chio przynajmniej żałuje wypowiedzianych przez siebie słów. Bo były one wyjątkowo niesprawiedliwe i nieprzemyślane. Oby więcej już nie mieszała się w nie swoje sprawy.
    Nie podoba mi się też fakt, że ma nadzieję na jakąś bliższą relację z Mario. To nie tak ma być! 😆 Dlatego niech Chio poszuka sobie kogoś innego.
    Dobrze, że Ainhoa postanowiła jednak dojść do porozumienia z Mario i dłużej go nie unikać. To na pewno bardzo wiele znaczy dla Theo, który bardzo tęsknił za swoim tatą i zaczął myśleć, że on już go nie lubi. Biedny chłopczyk ma strasznie niskie poczucie wartości. Oby wkrótce się to zmieniło, bo jest naprawdę wspaniałym dzieckiem.
    Nati jako świeży kierowca. 🤣 Na szczęście wszyscy dotarli na trening piłkarzy w jednym kawałku.
    Theo na pewno był uradowany, że nareszcie spełniają się jego marzenia. Nie dość, że na żywo zobaczył swojego idola to jeszcze mógł spędzić czas z Mario.
    Ich ponowne spotkanie strasznie mnie rozczuliło. 😍 Poproszę więcej takich momentów.
    Theo świetnie się bawił ze swoimi nowymi kolegami. Więc zapomniany o brudnych nowych bucikach, bo były tego warte. 😃 Tatuś najwyżej kupi nowe...
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjęcie-niespodzianka dla Patricii okazało się być strzałem w dziesiątkę :) Z pewnością była zadowolona, że mogła spędzić ten wyjątkowy dzień z bliskimi jej osobami :) Jedynie Mario coś nie miał nastroju na zabawę, ale ze względu na okoliczności nie ma co się mu dziwić. Dobrze, że ma wsparcie w Enzo. Nadarzyła się okazja, by porozmawiać z Chio, więc Mario z niej skorzystał. Nie przemawiają do mnie jej tłumaczenia, ale choć tyle dobrego, że żałuje wypowiedzianych przez siebie słów. Na przyszłość niech się zastanowi dwa razy zanim coś powie... No, a najlepiej niech się nie wtrąca w sprawy Ainhoi i Mario :D Och, i co to za pocałunek? Dobrze, że Mario go przerwał hihi, choć dziewczyna zadowolona na pewno nie była. Ale w końcu dla Mario Theo stał się całym światem, więc powinna to zrozumieć.
    Uff! Całe szczęście, że Ainhoa powiedziała te słowa o sądzie w gniewie i że ani myśli czegoś takiego robić ^^ Biedny Theo, myślał, że tatuś go już nie lubi :( Ale na szczęście Ainhoa wykonała ten pierwszy krok i takim oto sposobem wraz z synkiem znalazła się na treningu Realu :) Z Nati nie ma rzeczy niemożliwych :D
    Takim oto sposobem Theo mógł zobaczyć Sergio, co było dla niego spełnieniem marzeń <3
    I Ramoski! Tęskniłam <3
    Dla Mario zobaczenie Ainhoi i Theo to był szok, ale pozytywny :) Na pewno ucieszył się z takiej niespodzianki! Mam nadzieję, że w niedługim czasie jego samoocena znacznie wzrośnie, bo aż się serce kraje :(
    Ponownie spotkanie Mario z Theo było niezwykle rozczulające <3 Kocham te ich momenty ^^ Dobrze, że również porozmawiali sobie z Ainhoą i wyjaśnili to nieporozumienie :)
    Hahaha nowe buciki... No cóż, Mario będzie odkupywał! :D
    <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wszystko tak szybko się ułożyło. Serio, bałam się, że Mario będzie miał większe problemy z odzyskaniem kontaktów z synem, że na serio będzie musiał wkroczyć na drogę prawdą. A to byłoby najgorsze, choć ostateczne, rozwiązanie.
    Zacznę może od Chio, która przyznała się, że przesadziła w rozmowie z Ainhoą i, że nie powinna wtrącać się w sprawy Mario. Dobrze, że zrozumiała swój błąd, bo bałam się, że dalej będzie wtrącać się w nieswoje sprawy i jeszcze bardziej wszystko skomplikuje.
    Ainhoa również zrozumiała, że nie może odsuwać Theo od ojca. Dobrze, że po ochłonięciu zabrała syna na trening. Dłuższe odsuwanie chłopca od taty mogłoby bardzo źle się skończyć. A tak to przynajmniej wszystko się wyjaśniło i jedyne czego Ainhoa może żałować, to tych białych adidasów.
    Ale coś czuję, że mały Theo niedługo dostanie od taty całą piłkarską wyprawkę. I na pewno szybko zakumpluje się z innymi dzieciakami. Mam więc nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
    Z niecierpliwością czekam więc na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż musiałam przerwać czytanie i wyobrazić sobie widok Mario biegnącego do Theo i potem kiedy wziął go w swoje ramiona i przytulił. <3

    OdpowiedzUsuń