środa, 16 stycznia 2019

9. Tata.

- Theo, proszę pozbierać klocki z korytarza! - zawołałam. Rozmasowałam obolałą stopę, która wylądowała na części tajemniczej konstrukcji. - Mówiłam Ci, że to nie jest odpowiednie miejsce na zabawy!
- Mamo! Zepsułaś mój polt kosmicny! - oburzył się, stając w drzwiach swojego pokoju.
- Mam rozumieć, że tym portem kosmicznym miałam się deportować w kosmos, tak? - położyłam dłonie na biodrach, patrząc na niego uważnie. Obrażony Theo zaczął zbierać klocki i zanosić je do pokoju. Westchnęłam ciężko, dziękując w duchu Bogu, że to nie Dani wszedł w klockową pułapkę.
Dźwięk telefonu rozległ się w mojej sypialni. Udałam się tam szybkim krokiem, po czym chwyciłam urządzenie do rąk. Nieznany numer migał  na wyświetlaczu.
- Słucham? - spytałam niepewnie.
- Hej, to ja Mario. - usłyszałam po drugiej stronie głos Hermoso. - Od razu wyjaśniam, że mam Twój numer od Leire. Mam nadzieję, że to nie problem, ale sprawa jest dość ważna.
- Coś się stało?
- Chciałem Cię przeprosić. - westchnął. - Po prostu ... to był dla mnie szok. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Ty byłaś w gorszej sytuacji, ale ...
- Rozumiem Mario. - przerwałam mu.
- To bzdura, że muszę wszystko przemyśleć. Bo tu nie ma nad czym się zastanawiać. Raczej potrzebowałem czasu, aby to wszystko sobie jakoś uporządkować w głowie. Przeraziła mnie wizja bycia ojcem. Nadal nie wiem, czy się do tego nadaję. Nigdy nie miałem dobrego wzorca, ale właśnie z własnego doświadczenia wiem, że lepszy taki ojciec niż żaden. - mruknął pod nosem.
- Ja też zareagowałam zbyt emocjonalnie.
- Chronisz go za wszelką cenę. Rozumiem to i w sumie powinno mnie to cieszyć. A jeśli chodzi o kwestię finansową ...
- Mario, nic od Ciebie nie chcę.
- Najpierw mnie wysłuchaj. - poprosił. - Wiem, że masz swój honor i sobie radzisz. Ale to też jest mój syn, dlatego chciałbym z Tobą dzielić wszystkie wydatki. Nie odbieraj tego źle. Podświadomie wiesz, że będzie Ci tylko lżej.
- Zastanowię się. - mruknęłam.
- To już sukces. - wyczułam rozbawienie w jego głosie. 
- Mamusiu, popats co Nana kupiła! - do mojej sypialni wpadł oburzony Theo z gumowymi kaczuszkami w rączkach. - Powiedziała, ze to do kąpania! A jak chciałem kąpać się z samochodzikiem, to mi nie pozwoliła!
- Skarbie, rozmawiam. - wskazałam na telefon.
- Nie będę się kąpał z gumowymi kacuchami!
- Theo, Rosie będzie przykro. - zauważyłam.
- Nie wiem kim jest Rosa, ale nie zgadzam się, aby mój syn kąpał się w towarzystwie gumowych kaczek. To dla bab. - uchyliłam zaskoczona usta, słysząc stanowczy głos Hermoso.
- Nie zapędzasz się? - wydukałam.
- To sprawa męskiego honoru.
- Z kim lozmawias? - zainteresował się Theo.
- Najwyższa pora, abyś był we wannie. - zauważyłam. - Zaraz do Ciebie przyjdę i wymienię Rosę, dobrze? Wtedy porozmawiamy. - trzylatek posłał mi oburzone spojrzenie, po czym schował gumowe kaczki pod poduszkę i pobiegł do łazienki. - Kaczki właśnie zginęły śmiercią tragiczną uduszone przez pościel. - westchnęłam ciężko.
- Mówiłem Ci już że nie potrzebuję testu na ojcostwo.
- Nie dobijaj mnie bardziej.
- Powiesz mu? - spytał niepewnie.
- Ty mi powiedz.
- Chcę go poznać. - przyznał natychmiastowo. - Zdaję sobie sprawę z tego, że początki nie będą łatwe. Ale nie mam zamiaru się poddawać, to nie w mojej naturze. Jednak ... nie chcę żeby widział we mnie wujka albo kolegi mamy.
- Wytłumaczę mu kim na prawdę jesteś. - obiecałam, choć wiedziałam że czeka mnie trudne zadanie. - Jutro wybieram go z przedszkola i zabieram na plac zabaw. Wyślę Ci szczegóły. Jeśli będziesz chciał ...
- Będę.

Po zakończonej rozmowie z Mario, udałam się do łazienki. Nie mogłam zabronić mu kontaktów z synem. Podświadomie bałam się, że będzie szukał swoich praw w sądzie. A tego w tym momencie nie potrzebowałam. Po za tym ... wydawał się być bardzo zainteresowany kontaktem z chłopcem. Nie robił mi wyrzutów i starał się zrozumieć. Było mi o wiele łatwiej podjąć decyzję przy takim jego podejściu.
Zresztą, wiedziałam że Theo potrzebuje ojca. Los chciał, abyśmy się minęli pamiętnego ranka. Nie liczyłam wówczas na żadne wyznanie miłości czy związek, ale sam fakt, że zostałam potraktowana jak pierwsza lepsza, wzbudzał we mnie wyrzuty sumienia. Prawda okazała się inna, a życie niesprawiedliwie. Jak zawsze zresztą.
- Nana, chłopcy nie kąpią się z kacuchami. - z uśmiechem oparłam się o framugę drzwi i obserwowałam jak Theo tłumaczy się Rosie ze swojego zdania.
- Ja się tylko zastanawiam, gdzie one się podziały.
- Na mnie nie pats.
- Możesz iść Rosa. - zaśmiałam się. Kobieta puściła mi oczko, po czym wyszła z łazienki. Uklękłam obok wanny i spojrzałam na niewinną minę Theo. - Kłamczuch.
- Pseplasam.
- No dobrze. - przerwałam mu. - Nie chcesz gumowych kaczuszek, więc ich nie będzie. Musimy poważnie porozmawiać Theo. - zmoczyłam mu włoski, na co jedynie się skrzywił. - Pamiętasz jak rozmawialiśmy o tacie?
- Ja nie mam taty. Mam tylko mamusię.
- Tak się składa, że masz tatę. - przeczesałam nerwowo włosy, a bystre oczka Theo wbiły we mnie zaskoczone spojrzenie. - Kochanie, to bardzo skomplikowane. Nie mogłam mu powiedzieć o Tobie, bo nie mogłam go znaleźć.
- Nie mogłaś do niego zadzwonić?
- Nie miałam jego numeru. - uśmiechnęłam się, gładząc jego bystrą główkę. - Ale przez przypadek spotkałam Twojego tatę. A raczej spotkaliśmy. Pamiętasz tego pana spod teatru? - spytałam niepewnie, na co kiwnął główką. - To Twój tata.
- To nie tata. To Malio Helmoso.
- Słucham? - wydukałam.
- To kolega Selgio Lamosa. - wzruszył ramionkami.
- Oh, no tak. - zaśmiałam się pod nosem. - Tak się składa, że Mario Hermoso jest Twoim tatą. - wyjaśniłam. Theo patrzył na mnie niepewnie, po czym spuścił swój wzrok na rączki. - Co się stało?
- On mnie polubi?
- On się bardziej obawia tego, czy Ty go polubisz. Chciałby Cię poznać, ale decyzja należy do Ciebie. - spoglądałam na bijącego się z własnymi myślami syna. Nie rozumiałam jego zawahania.
- Ale ... ja seplenię i casami sikam w nocy. - szepnął.
- Tyle razy Cię prosiłam, abyś nie słuchał wujka. - jęknęłam. Bolał mnie fakt, że Theo brał do siebie wszystkie słowa Daniego. Był tylko dzieckiem, który potrzebował pochwał, a nie krytyki. Starałam się jak mogłam, aby go przed tym uchronić, jednak mój brat uwielbiał wtrącać się w nie swoje sprawy, wiedząc, że żyję na jego łasce. - Myślę że dla taty to nie będzie miało znaczenia.
- Na plawdę? - spojrzał na mnie z nadzieją, na co kiwnęłam pewnie głową. - Ja tes chce go poznać. 

*

Rano dostałem wiadomość od Ainhoy z godziną oraz adresem placu zabaw. Szczerze mówiąc, stresowałem się bardziej niż przed ważnym meczem. Kompletnie nie mogłem się skupić na treningu, co zauważył sam trener. Był zaskoczony gdy napomknąłem mu o synu, jednak zrozumiał sytuację.
Na miejscu byłem pół godziny wcześniej. Nerwowo stukałem palcami o kierownicę, wyglądając Ainhoy z Theo. Miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć ani jak się zachować. Byłem jednak pewny tego, że nie mogę stchórzyć. To nie ja byłem w tej sytuacji dzieckiem.
Zauważyłem ich z daleka. Grzecznie trzymał Ainhoę za rękę i opowiadał coś podekscytowany. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok. Weszli na plac zabaw, gdzie chłopiec od razu pobiegł w stronę huśtawek. Z kolei jego mama rozejrzała się uważnie wokół, po czym usiadła na ławce. Wziąłem głęboki oddech i wysiadłem z samochodu.
- Hej. - usiadłem obok niej.
- Myślałam, że stchórzyłeś. - nie odrywała wzroku od biegającego po drewnianym mostku syna. - Wówczas straciłbyś coś bardziej cenniejszego dla faceta niż honor.
- Widzę, że humorek dopisuje. 
- Posłuchaj. Theo jest podekscytowany, chociaż obawia się, że go nie polubisz. - westchnęła, a ja zmarszczyłem zdziwiony czoło. - Nie oczekuj, że rzuci Ci się na szyję. Znając go, zapewne się zawstydzi. Jest nieśmiały wobec obcych, a Ty ... - przerwała.
- Jestem dla niego obcy. - szepnąłem.
- Cóż, za to wie, że nazywasz się Mario Hermoso i jesteś kolegą Sergio Ramosa. - kąciki jej ust lekko się uniosły. - Jest nim bardzo zafascynowany. Twoja profesja to zawsze jakiś punkt zaczepienia. Widzisz? - kiwnęła w stronę huśtawek, gdzie Theo chował się za zjeżdżalnią, uważnie mnie obserwując.
- Co mam zrobić? - przełknąłem ciężko ślinę.
- Theo! - zawołała, przywołując go gestem dłoni. Chłopiec zbliżył się do nas wlokąc nogę za nogą, po czym wskoczył na jej kolana i wtulił się w ramiona. Oczywiście nie spuszczając ze mnie wzroku, wywołując jeszcze większy stres. - Co się mówi?
- Dzień dobly. - szepnął.
- Dzień dobry. - uśmiechnąłem się do niego. - Cieszę się, że chciałeś się ze mną spotkać. To Twój ulubiony plac zabaw? - zagadnąłem, na co przytaknął kiwnięciem głowy. - Jest super.
- Może pokażesz tacie swoje ulubione drabinki i huśtawki? - zaproponowała Ainhoa, poprawiając mu kurtkę. Spojrzał na mnie niepewnie, bijąc się z myślami.
- Byłbym zaszczycony. - zauważyłem. Theo spojrzał na matkę, po czym przeniósł wzrok na mnie i zeskoczył z jej kolan. - Więc dokąd mam iść? - zapytałem, również wstając z ławki. Ainhoa dała mi znak, abym wyciągnął do niego rękę, co też uczyniłem. Mała dłoń chwyciła mnie z nadzieją, a ja poczułem ciepło, które ogarnęło moje serce i dusze.
- Tam. - wskazał paluszkiem na najbliższą zjeżdżalnie.
- I Ty się nie boisz tam wejść? Jest ogromna! - zachwyciłem się, gdy się do niej zbliżyliśmy. Theo posłał mi uśmiech, po czym pobiegł do drabinki i zaczął się po niej spinać. Doskonale wiedziałem, że chciał się przede mną popisać. Stanąłem jednak obok, aby w razie czego go złapać. Zjechał dumny z siebie i stanął przede mną.
- Jus! - zawołał, lecz po chwili zatkał rączką buzię i spuścił speszony wzrok.
- Ej. - zaśmiałem się, kucając na przeciwko niego. - Theo, nie musisz się mnie wstydzić. Jestem Twoim tatą. - dotknąłem ostrożnie jego ramion. Chłopiec uniósł na mnie oczy, w których szkliły się łzy. Poczułem panikę, ponieważ nie wiedziałam co zrobiłem nie tak. - Co się dzieje?
- Bo ja seplenię. - szepnął.
- I co w związku z tym? - zmarszczyłem zdziwiony brwi. Chłopiec pociągnął nosem, a ja w mig zrozumiałem o co chodzi. - Wstydzisz się, bo seplenisz? - spytałem niepewnie, na co pokiwał głową. - Cóż, to chyba moja wina. Ja też sepleniłem, więc masz to po mnie. - zniżyłem konspiracyjnie głos. Trzylatek zerknął na mnie z nadzieją. - Jak widzisz, teraz mówię normalnie i Ty też będziesz. Większość dzieci sepleni. - zrobiłem mu pstryczka w nos.
- Pohuśtas mnie? - zapytał nagle. - Ale wysoko!
- Jak mama na mnie nakrzyczy, to będzie na Ciebie. - zastrzegłem ze śmiechem. Theo pobiegł z uśmiechem do huśtawek, a ja zerknąłem na Ainhoę, która uniosła kciuk ku górze. Dzięki temu gestowi poczułem się o wiele bardziej pewniejszy siebie.
Język Theo momentalnie się rozwinął. Zaczął opowiadać wszystko na raz, przez co mało co rozumiałem. Ciągał mnie za sobą po całym placu zabaw, pokazując jak używać wszystkich kolorowych sprzętów. Oczywiście musiałem udawać kompletnie zielonego w te klocki, aby poczuł się ważny.
Dostrzegając jednak jego zaczerwieniony nosek i policzki, doszedłem do wniosku, że lekko przesadziliśmy. W końcu był dopiero koniec lutego.
- Nie jest Ci zimno? - poprawiłem jego czapkę.
- Nie. - pociągnął nosem.
- A mi się wydaje, że potrzebujesz czegoś ciepłego.
- Nie chcę. - posmutniał. - Bo wtedy sobie pójdzies, plawda?
- Najpierw zabiorę Ciebie i mamę na coś ciepłego do picia, dobrze? - zaproponowałem, na co pokiwał smętnie głową. - Posłuchaj, to nie było nasze ostatnie spotkanie. Jeśli chcesz, będziemy się bardzo często spotykać.
- Chcę.
- Zrobimy sobie męski dzień, kiedy mama będzie w pracy, co? - uśmiechnąłem się, co odwzajemnił. Poczułem przyjemne uczucie, rozchodzące się po moim ciele. Dość szybko przestał się mnie wstydzić i trzymać na dystans, co przyjąłem jako mój mały sukces.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale zrobiło się chłodno. - nad nami stanęła Ainhoa, spoglądając uważnie na rozgrzanego Theo. - Niedawno byłeś chory, wiec musimy uważać.
- Ale pójdziemy z tatą na coś ciepłego? - zapytał ożywiony, a mnie wcięło, ponieważ bez skrępowania powiedział o mnie "tata". Cholera, nie byłem przecież babą, nie mogłem poczuć wzruszenia! - Plosę! A kiedyś zlobimy sobie z tatą męski dzień! Dobze?!
- Dobrze. - zaśmiała się. Przyjrzałem się jej uważnie, ponieważ był to niecodzienny widok. Do tej pory widywałem jedynie jej skwaszoną minę. - O co chodzi? Brudna jestem?
- Jesteś ładna. - zauważył Theo.
- Gdy się uśmiechasz. - wytknąłem jej język. Dostrzegłem lekkie rumieńce, które próbowała ukryć pod kosmykami włosów.

*

Tata. Tata. Tata. Tata. Tata.

W głowie zaczęło mi się kręcić od tego słowa. Theo wręcz się od niego uzależnił! W każdym jego zdaniu musiało się ono pojawić. Na dodatek buzia mu się nie zamykała, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Zawsze był nieśmiały i zdystansowany, a jednak więź z ojcem okazała się być od tego silniejsza.
Niepewnie przekroczyłam swoje miejsce pracy, które opuściłam przed dwoma godzinami. Mario uparł się, aby zabrać tu Theo na ciepłą herbatę i jego ulubione ciacho. Kompletnie nie wiedziałam, jak mam wytłumaczyć tą całą sytuację Leire. Nigdy nie wypytywała mnie o ojca mojego syna, a informacja o tym, że jest nim jej przyjaciel, mogła doprowadzić do różnych reakcji.
- Ainhoa? - głos Mario oderwał mnie od nerwowego spoglądania na zaplecze. - Napijesz się gorącej herbaty? Czy może coś innego?
- Nic nie chcę, dziękuję. - mruknęłam odpinając Theo kurteczkę.
- Schowaj dumę do kieszeni, to tylko herbata. - zaśmiał się idąc w stronę lady. - Po za tym masz zziębnięte dłonie. - rzucił przez ramię. Westchnęłam ciężko, siadając na swoim miejscu. Spojrzałam na rozpromienionego Theo, który machał swoimi nóżkami. Do głowy wpadł mi szatański pomysł. Nachyliłam się nad uchem syna, aby konspiracyjnym szeptem go we wszystko wtajemniczyć.
- Kawa jest nie zdlowa. - oznajmił swoim słodkim głosem, gdy tylko zadowolony Mario postawił filiżankę przed sobą. Zaskoczony spojrzał na twarz trzylatka. - To nie zdlowe dla selduska. A ja nie chcę zebys był choly. - spuścił główkę.
- Zdrajczyni. - syknął Hermoso. Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami, posyłając mu niewinny uśmiech. - Cóż, a jeśli obiecam, że będę pił jedną dziennie? - spytał niepewnie, drapiąc się po karku. Theo spojrzał na mnie uważnie, na co kiwnęłam głową na znak zgody.
- Obiecujes?
- Obiecuję. - uniósł honorowo dłoń.
- Sam chciałeś być ojcem. - bez sprzeciwu przysunęłam do siebie filiżankę z herbatą. Miał rację, moje dłonie były zziębnięte! - Dlatego musisz dbać o swoje zdrowie, a co najważniejsze, dotrzymywać obietnic danych synowi.
- Masz w tym własny interes. - mruknął upijając łyk.
- Bo dbam o Twoje zdrowie?
- Każdemu klientowi bronisz kawy?
- Tylko ojcu mojego dziecka, któremu będzie potrzebny ze zdrowym sercem. - prychnęłam. Mario wbił we mnie zaskoczone spojrzenie, lecz nie skomentował owych słów. Po chwili jednak parsknęliśmy śmiechem na widok noska Theo, uroczo ubrudzonego słodkim kremem. Nachyliłam się nad nim, zlizując pozostałości ciacha. - Jesteś mniam!
- Tatuś tes? - zachichotał.
- Tatuś? - głos Leire uratował mnie przed niezręcznym pytaniem. Ale czy obecną sytuację mogłam nazwać wybawieniem? - Czyli mam rozumieć, że wyjaśniliście sobie wszystko? - odwróciłam się do niej zaskoczona.
- Ale ... skąd ...
- Musiałem się kogoś poradzić. - wyznał Mario. - Leire nie raz udowodniła, że powinna być psychoanalitykiem, a nie tłumaczem i właścicielką kawiarni.
- W każdym bądź razie nie przeszkadzam wam. - pogładziła z uśmiechem główkę Theo. - Macie wiele do omówienia. A Ty sobie uważaj. - pogroziła Mario na żarty. - Przy was wszystkich musiałabym być raczej psychiatrą, a nie psychoanalitykiem.
- Jesteś zła? - spytał Mario, gdy Leire się od nas oddaliła.
- Stresowałam się niepotrzebnie. Tyle dobrego dla mnie zrobiła, a ja raz za razem coś przed nią ukrywam. - westchnęłam ciężko.

*

- Czy Ty mi możesz wyjaśnić, co to jest?
- Tatuaze.
- Słucham? - wydukałam. - Theo, na litość boską! Jakim cudem mam zmyć z Ciebie te esy floresy?! Całe ręce masz popisane flamastrami! - kucnęłam przed nim, łapiąc się za głowę. On jedynie uśmiechał się do mnie niewinnie, z dumą dotykając swojego dzieła.
- Tatuś tes ma tatuaze.
- Kochanie, tylko dorośli mogą mieć tatuaże. - próbowałam mu to w jakiś sensowny sposób wytłumaczyć. - Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak to bardzo boli. Gdy będziesz taki duży jak tata, zdecydujesz czy chcesz coś takiego na swoim ciele, czy też nie.
- Ty tes mas. - oburzył się. - I wujek tes!
- Ale my jesteśmy dorośli. - mruknęłam, chwytając za swój telefon. - Ustaw się grzecznie. Wyślę tacie Twoje dzieło. Będzie mógł przygotować się do pierwszego wielkiego testu.
- Jakiego testu?
- Jak wybić Ci te głupotki w główki.


***

Co raz więcej Theo, co raz więcej Theo ... :)

6 komentarzy:

  1. Czytałam ten rozdział z szerokim uśmiechem na ustach. 😊
    Zawierał on w sobie tyle optymizmu, że aż poczułam rozczarowanie, gdy nastąpił koniec.
    Nareszcie w życiu Ainhoi i jej synka zagościło trochę spokoju i radości. Nie zmagają się z ciągłymi problemami, co bardzo dobrze na nich wpływa.
    Mam nadzieję, że tak już pozostanie i najgorsze mają za sobą.
    Teraz na szczęście mogą liczyć na pomoc Mario w razie jakiś niespodziewanych problemów. Wiadomo, że Ainhoa chce być samodzielna, ale lepiej mieć kogoś na kim może zawsze polegać.
    Mężczyzna poważnie w końcu podchodzi do swojego ojcostwa. Widać, jak bardzo jest zdeterminowany, aby nawiązać więź z Theo i brać czynny udział w jego życiu. To się bardzo ceni.
    Ich spotkanie na placu zabaw strasznie mnie rozczuliło. Mimo początkowej powściągliwości bardzo szybko złapali ze sobą dobry kontakt. Ku uciesze całej trójki. Nic dziwnego, że Mario poczuł wzruszenie, gdy po raz pierwszy usłyszał od swojego syna słowo "tato". To na pewno była dla niego wyjątkowa chwila, której nigdy nie zapomni.
    Theo jest bezsprzecznie najsłodszym dzieckiem pod słońcem. Wprost się nad nim rozpływam. 😍
    Świetnie poradził sobie z akceptacją wiadomości, że jednak ma tatę. Choć trudno było mu uwierzyć, że jest nim kolega jego idola. Ale dzięki temu być może łatwiej będzie się mu z nim spotkać? 😉
    Miałam ochotę coś zrobić Danemu, gdy Theo zaczął się wstydzić swojej mowy. Przez krytyczne uwagi mężczyzny, mały czuje się gorszy od innych. Mam nadzieję, że wkrótce mu to minie i przestanie się tym zadręczać, bo absolutnie nie ma czym. Co nawet sam Mario mu potwierdził.
    Chłopiec niemal od samego początku jest w niego wypatrzony niczym w obrazek. O czym świadczy, chociażby pomysł z tatuażami. 🤣 Mario będzie się musiał teraz trochę natrudzić, aby wytłumaczyć synkowi, że będzie musiał z tym trochę poczekać. Jestem jednak pewna, że świetnie sobie poradzi.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, Mariano, Mariano! Chłopie, serce synka już zdobyłeś, ale coś kie się wydaje, że zaraz będziesz próbował wyrwać je jego mamusi ;p

    Cudowny rozdział. Taki miły, przyjemny.. Nie mogę się doczekać tego, jak dalej potoczy się ta historia. ;D

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Theo, Theo i jeszcze raz Theo :D No jak go nie kochać, jak?! Jest taki uroczy, słodki, że tylko go schrupać. A to jak sepleni? No, aż się rozpływam! Serio, nie wiem co Dany ma w głowie, że go nie lubi. Okej, może mieć jakieś pretensje do Ainhoy, ale Theo jest tak uroczy, że nie da się go nie lubi.
    Oczywiście Mario pokochałby go niezależnie od wszystkiego, ale na pewno musi być dumny z synka. Strasznie podoba mi się to, że już na pierwszym spotkaniu zbudowali silną więź. Dobrze, że Mario pokonał swój pierwszy strach i nie wymiguje się od być ojcem. Ba, chyba nawet mu się to podoba.
    Za to mały Theo jest zachwycony tatą. Zresztą nic dziwnego, w końcu ma tatę piłkarza, który chłopiec by o takim nie marzył. Do tego Mario naprawdę stara się być dla syna jak najlepszy.
    Dobrze, że Ainhoa też to dostrzega. I że pozwoliła Mario uczestniczyć w życiu syna także finansowo. Na pewno pozwoli jej to trochę odetchnąć.
    Scena na placu zabaw była niesamowicie słodka. Nie wiem jak Ty to robisz, ale za każdym razem, gdy w twoim opowiadaniu pojawiają się dzieci, ja po prostu się rozpływam. A potem jeszcze kaczuszka i autko... no kocham, po prostu.
    Ciekawi mnie tylko, jak zareagują inny, gdy dowiedzą się, że Mario ma syna. Szczególnie reakcja Danego może być niebezpieczna. Bo niestety, ale sądząc po jego dotychczasowym zachowaniu tylko czeka, by wyrzucić siostrę z domu.
    Dlatego też teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. no i mamy tate :D wszyscy obawiali się spotkania, a jak widać przebiegło w całkiem dobrej atmosferze. Mały bal się, że tatuś go nie polubi bo biedny jest mały i sika w majtki.. ahh oni powinni jak najszybciej wyprowadzić się od wujka Daniego, bo ten go wpędzi w niezłe kompleksy. Chyba, że się w końcu opamięta, choć czuję, że jak on dowie się kto jest ojcem dziecka to jak nic będzie jedna wielka awantura i ponownie biedna Ainhoa będzie musiała szukać pomocy. Dziewczyna ma na prawdę pod górkę, więc ja czekam aż w końcu los się do niej uśmiechnie na tyle, że nie będzie musiała zmagać się z kolejnym problemem, tylko wsystko przejdzie gładko :) bo zasługuje na to. Więc ja czekam na następny rozdział. I zapraszam do siebie na nowe opko, z Pedro Mosquerą w roli głównej :D

    https://the-ghost-in-your-smile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Theo <333
    Bardzo się cieszę, że Mario wykonał ten pierwszy krok i zadzwonił do Ainhoi :) Widać, że przemyślał sobie to wszystko i chce brać czynny udział w życiu Theo. Zresztą, sam wie najlepiej, jak to jest wychowywać się bez ojca, więc na pewno nie chce, by taki sam los spotkał Theo. Ainhoa musi przemyśleć kwestię finansową, ale Mario nie chce źle, chce tylko zapewnić Theo wszystko, co najlepsze. Rozmowa o kaczuchach mnie rozwaliła <3 No pewnie, nie przystoi, żeby młody mężczyzna brał kąpiel z gumowymi kaczuchami, a jak haha :D Mario zresztą podziela jego zdanie ^^ Ainhoi na pewno nie było łatwo, gdy wyznawała Theo, że ma tatusia. W końcu chłopiec był przekonany, że ma tylko mamusię, a los sprawił mu niespodziankę. I to jaką! :) Szkoda tylko, że przez Daniego ma tak niską pewność siebie :( To tylko małe dziecko i nie zasługuje na wysłuchiwanie tak przykrych słów od wujka. Przez seplenienie i niekiedy moczenie się w nocy myślał, że tatuś go nie polubi. Ugh, Dani! "To nie tata. To Malio Helmoso." <33 W dodatku gra w jednym klubie z idolem Theo, więc teraz chłopczyk będzie miał większą okazję, by poznać swojego idola Sergio :)
    Obawiałam się tego spotkania wraz z nimi, ale jak widać te obawy były zupełnie bezpodstawne! Theo początkowo się wstydził, ale później przy Mario całkowicie się rozluźnił i był sobą :) A jak Mario wyjawił mu, że też seplenił to już w ogóle :) Ich zabawa na placu zabaw była urocza i ja się rozpływam <3 Od razu wytworzyła się między nimi więź, która jest magiczna. I się wzruszyłam, jak Theo bez problemu zaczął nazywać Mario tatą <3 Dla Hermoso na pewno znaczy to bardzo wiele. I dla Ainhoi również :) Chłopiec od początku wydaje się być wpatrzony w swojego tatusia, ten pomysł z tatuażami był tego doskonałym dowodem hihi ^^ Ale nie da się ukryć, w końcu to wykapany tatuś ^^ :D
    Taak... Tatuś też jest mniam hihi ^^ :D
    <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Lozmowa o kacuchach mnie powaliła, a szczególnie wtrącenie sie do tej konwersacji Mario.
    Theo <3
    Z Mario okazał się naprawdę dobry ojciec. Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń