- Cy chces ulepić bałwana? No chodź, pobawmy się! - nucił Theo, podskakując wesoło. Spoglądałam na niego rozbawiona, trzymając mocno za rączkę. Właśnie wychodziliśmy z teatru, w którym występowała jego grupa przedszkolna. Nie sądziłam, że ta chwila będzie dla mnie aż taka wzruszająca. - Mamusiu, podobało Ci się?
- Byliście najpiękniejszymi śnieżynkami na świecie!
- Zasłuzyłem na naglodę? - spojrzał na mnie cwaniacko.
- Hmm zastanówmy się. - kucnęłam na przeciwko niego, przybierając zamyśloną minę. - Wyglądałeś cudownie w swoim stroju i pięknie śpiewałeś. Do tego grzecznie słuchałeś pani ... chyba nie mam wyjścia, co? - puściłam mu oczko. Energicznie pokiwał głową, wręcz skacząc w miejscu. - Przypomnij mamie, co było nagrodą?
- Cekolada!
- No tak, jak mogłam zapomnieć. - zaśmiałam się. - Zapraszam więc do magicznego miejsca, nazywanego Chocolateria San Gines! - wyciągnęłam ku niemu dłoń. Uwielbiałam sprawiać mu przyjemność. Oddałabym wszystko za ten cudowny uśmiech i iskierki radości w oczkach.
- Byliście najpiękniejszymi śnieżynkami na świecie!
- Zasłuzyłem na naglodę? - spojrzał na mnie cwaniacko.
- Hmm zastanówmy się. - kucnęłam na przeciwko niego, przybierając zamyśloną minę. - Wyglądałeś cudownie w swoim stroju i pięknie śpiewałeś. Do tego grzecznie słuchałeś pani ... chyba nie mam wyjścia, co? - puściłam mu oczko. Energicznie pokiwał głową, wręcz skacząc w miejscu. - Przypomnij mamie, co było nagrodą?
- Cekolada!
- No tak, jak mogłam zapomnieć. - zaśmiałam się. - Zapraszam więc do magicznego miejsca, nazywanego Chocolateria San Gines! - wyciągnęłam ku niemu dłoń. Uwielbiałam sprawiać mu przyjemność. Oddałabym wszystko za ten cudowny uśmiech i iskierki radości w oczkach.
Ostrożnie zeszliśmy ze schodów, wśród tłumu rodziców z dziećmi. Za godzinę miało rozpocząć się kolejne przedstawienie, tym razem dla dorosłych, więc kolejni widzowie zaczęli się pojawiać pod budynkiem. Zrobiło się tłoczno, a pod teatr zaczęły podjeżdżać taksówki oraz prywatne samochody. I właśnie z jednego wysiadł ktoś, kogo nie chciałam tu zobaczyć. Nie w tym momencie!
Pod wpływem impulsu, chwyciłam zdezorientowanego Theo na ręce. Przytuliłam go mocno do siebie, jakbym chciała ochronić przed całym złem tego świata.
Spanikowana rozejrzałam się wokół. Chciałam wtopić się w tłum, który jak na złość się rozrzedził! Było za późno. Mario, po otworzeniu drzwi swojej partnerce w której rozpoznałam dziewczynę z kawiarni, dostrzegł moją osobę. Oczywiście mogłam odwrócić się na pięcie i po prostu odejść. Jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
- Hej! - posłał mu uśmiech.
- Hej. - wydukałam mierząc towarzyszącą mu dziewczynę uważnym spojrzeniem. Jakim cudem on w ogóle się mną zainteresował? Musiał być nieźle podpity, czego wówczas nie zauważyłam. - Miłego wieczoru. - dodałam robiąc krok w tył.
- Poczekaj. - zatrzymał mnie. Theo zaczął się wyrywać, chcąc zobaczyć z kim rozmawiam. - Pochwaliłabyś się tym przystojniakiem, który skradł serca Leire i Nati. O niczym innym nie gadają! - zaśmiał się.
- Mamusiu, kto to? - mruknął trzylatek.
- Przepraszam Cię, ale może innym razem. - próbowałam się wykręcić, choć doskonale wiedziałam, jak to z boku musiało wyglądać. - Jest zmęczony i marudny. Muszę go położyć.
- Miała być cekolada! - oburzył się Theo, osiągając swój cel. A mianowicie wyrywając się z moich macek. Za wszelką cenę chciałam ukryć jego twarz przed Mario, jednak to na nic. Spojrzał zaciekawiony na Hermoso. Przełknęłam ciężko ślinę, uważnie obserwując jak uśmiech Hermoso zanika, a na twarzy pojawia się furia.
*
Pod wpływem impulsu, chwyciłam zdezorientowanego Theo na ręce. Przytuliłam go mocno do siebie, jakbym chciała ochronić przed całym złem tego świata.
Spanikowana rozejrzałam się wokół. Chciałam wtopić się w tłum, który jak na złość się rozrzedził! Było za późno. Mario, po otworzeniu drzwi swojej partnerce w której rozpoznałam dziewczynę z kawiarni, dostrzegł moją osobę. Oczywiście mogłam odwrócić się na pięcie i po prostu odejść. Jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
- Hej! - posłał mu uśmiech.
- Hej. - wydukałam mierząc towarzyszącą mu dziewczynę uważnym spojrzeniem. Jakim cudem on w ogóle się mną zainteresował? Musiał być nieźle podpity, czego wówczas nie zauważyłam. - Miłego wieczoru. - dodałam robiąc krok w tył.
- Poczekaj. - zatrzymał mnie. Theo zaczął się wyrywać, chcąc zobaczyć z kim rozmawiam. - Pochwaliłabyś się tym przystojniakiem, który skradł serca Leire i Nati. O niczym innym nie gadają! - zaśmiał się.
- Mamusiu, kto to? - mruknął trzylatek.
- Przepraszam Cię, ale może innym razem. - próbowałam się wykręcić, choć doskonale wiedziałam, jak to z boku musiało wyglądać. - Jest zmęczony i marudny. Muszę go położyć.
- Miała być cekolada! - oburzył się Theo, osiągając swój cel. A mianowicie wyrywając się z moich macek. Za wszelką cenę chciałam ukryć jego twarz przed Mario, jednak to na nic. Spojrzał zaciekawiony na Hermoso. Przełknęłam ciężko ślinę, uważnie obserwując jak uśmiech Hermoso zanika, a na twarzy pojawia się furia.
*
Nie byłem fanem klasycznej muzyki, teatrów i ogólnie przedstawień na scenie. Raz zgodziłem się pójść na występ baletowy Nati i to był mój największy błąd. Przespałem całość, przez co Butragueño nie odzywała się do mnie przez tydzień. Oczywiście wcześniej zrobiła mi karczemną awanturę, wyzywając od ignorantów.
Gdy Chio poprosiła mnie abym towarzyszył jej w teatrze, miałem ku temu ogromne wątpliwości. To miało być kontrowersyjne i głośne przedstawienie, w którym jej znajoma brała udział. Za bardzo ją lubiłem, aby odmówić. Nadal byliśmy tylko znajomymi, jednak co raz bardziej zastanawiałem się nad próbą poważnego związku.
Zaparkowałem przed teatrem, gdzie spory tłum stał na schodach. Wysiadłem podając szoferowi klucze oraz moje nazwisko, po czym uprzejmie otworzyłem drzwi Chio. Posłała mi uśmiech, który odwzajemniłem. Kątem oka dostrzegłem znajomą postać. Zaskoczony spojrzałem na Ainhoę, która trzymała na rękach dziecko. Nie wiem dlaczego, ale miałem dziwne wrażenie, że jest zagubiona.
- Hej! - zawołałem do niej z uśmiechem.
- Hej. - wydukała spoglądając na Chio, która z kolei zerknęła na mnie zdziwiona. - Miłego wieczoru. - dodałam robiąc krok w tył. Słowo daję, wyglądała jakby miała zwiać niczym struś pędziwiatr.
- Poczekaj! - zatrzymałem ją rozbawiony. - Pochwaliłabyś się tym przystojniakiem, który skradł serca Leire i Nati. O niczym innym nie gadają! - zaśmiałem się. Obydwie powariowały! Theo to, Theo tamto. Ten dzieciak musiał mieć w sobie coś szczególnego.
- Mamusiu, kto to? - mruknął.
- Przepraszam Cię, ale może innym razem. - zmarszczyłem czoło, patrząc jak znów się wycofuje. Coś zdecydowanie było nie tak. - Jest zmęczony i marudny. Muszę go położyć.
- Miała być cekolada! - oburzył się mały. Miałem ochotę parsknąć śmiechem, jednak w tym samym momencie chłopiec odwrócił głowę w moją stronę. W ciągu mikrosekundy poczułem, jakbym dostał czymś ciężkim w głowę. Miniaturki moich oczu, wywiercały mi dziurę w twarzy. To było po prostu niemożliwe!
Ciśnienie momentalnie mi podskoczyło, a ciało ogarnęła furia. Okłamała mnie! Perfidnie mnie okłamała patrząc prosto w oczy! A teraz bezczelnie próbowała go przede mną ukryć!
- Mario, błagam Cię, nie przy nim. - szepnęła zdesperowana, stawiając go na ziemi. Kompletnie nie zwracałem uwagi na jej słowa. Zszokowany wpatrywałem się w małego chłopca, który był żywcem wyciągnięty z moich dziecięcych fotografii. Ufnie chwycił Ainhoę za rękę i przytulił się do jej nogi. Nie spuszczając ze mnie wzroku.
Pchnięty jakąś niewidzialną siłą, kucnąłem na przeciwko niego. Speszony spuścił swój wzrok, jednak zerkał co chwilę zaciekawiony. Zachwycone głosy Leire i Nati na jego temat niespodziewanie pojawiły się w mojej głowie. A ja, ku własnemu zdziwieniu, poczułem ogromną dumę. I coś jeszcze.
Gdy Chio poprosiła mnie abym towarzyszył jej w teatrze, miałem ku temu ogromne wątpliwości. To miało być kontrowersyjne i głośne przedstawienie, w którym jej znajoma brała udział. Za bardzo ją lubiłem, aby odmówić. Nadal byliśmy tylko znajomymi, jednak co raz bardziej zastanawiałem się nad próbą poważnego związku.
Zaparkowałem przed teatrem, gdzie spory tłum stał na schodach. Wysiadłem podając szoferowi klucze oraz moje nazwisko, po czym uprzejmie otworzyłem drzwi Chio. Posłała mi uśmiech, który odwzajemniłem. Kątem oka dostrzegłem znajomą postać. Zaskoczony spojrzałem na Ainhoę, która trzymała na rękach dziecko. Nie wiem dlaczego, ale miałem dziwne wrażenie, że jest zagubiona.
- Hej! - zawołałem do niej z uśmiechem.
- Hej. - wydukała spoglądając na Chio, która z kolei zerknęła na mnie zdziwiona. - Miłego wieczoru. - dodałam robiąc krok w tył. Słowo daję, wyglądała jakby miała zwiać niczym struś pędziwiatr.
- Poczekaj! - zatrzymałem ją rozbawiony. - Pochwaliłabyś się tym przystojniakiem, który skradł serca Leire i Nati. O niczym innym nie gadają! - zaśmiałem się. Obydwie powariowały! Theo to, Theo tamto. Ten dzieciak musiał mieć w sobie coś szczególnego.
- Mamusiu, kto to? - mruknął.
- Przepraszam Cię, ale może innym razem. - zmarszczyłem czoło, patrząc jak znów się wycofuje. Coś zdecydowanie było nie tak. - Jest zmęczony i marudny. Muszę go położyć.
- Miała być cekolada! - oburzył się mały. Miałem ochotę parsknąć śmiechem, jednak w tym samym momencie chłopiec odwrócił głowę w moją stronę. W ciągu mikrosekundy poczułem, jakbym dostał czymś ciężkim w głowę. Miniaturki moich oczu, wywiercały mi dziurę w twarzy. To było po prostu niemożliwe!
Ciśnienie momentalnie mi podskoczyło, a ciało ogarnęła furia. Okłamała mnie! Perfidnie mnie okłamała patrząc prosto w oczy! A teraz bezczelnie próbowała go przede mną ukryć!
- Mario, błagam Cię, nie przy nim. - szepnęła zdesperowana, stawiając go na ziemi. Kompletnie nie zwracałem uwagi na jej słowa. Zszokowany wpatrywałem się w małego chłopca, który był żywcem wyciągnięty z moich dziecięcych fotografii. Ufnie chwycił Ainhoę za rękę i przytulił się do jej nogi. Nie spuszczając ze mnie wzroku.
Pchnięty jakąś niewidzialną siłą, kucnąłem na przeciwko niego. Speszony spuścił swój wzrok, jednak zerkał co chwilę zaciekawiony. Zachwycone głosy Leire i Nati na jego temat niespodziewanie pojawiły się w mojej głowie. A ja, ku własnemu zdziwieniu, poczułem ogromną dumę. I coś jeszcze.
W mig zrozumiałem te wszystkie dyrdymały o miłości od pierwszego wejrzenia. Bo jedyne co teraz czułem, to niespodziewany napływ cudownego uczucia ... miłości. I to do chłopca, o którego istnieniu do niedawna nie miałem pojęcia.
- Będę przed zamknięciem kawiarni. Musimy porozmawiać.
*
Wszystko dosłownie wypadało mi z rąk. Byłam rozkojarzona i poddenerwowana. Nie sądziłam, że ta chwila kiedykolwiek nadejdzie. Pogodziłam się ze swoim losem i z faktem, że już nigdy nie spotkam ojca mojego dziecka. Pojawił się niespodziewanie, wywracając nasze życie do góry nogami. A tak przynajmniej się stało wczorajszego wieczora.
Theo oczywiście pytał kim był tajemniczy pan, jednak ja nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Jak mu wytłumaczyć tą skomplikowaną sytuację? Nie wiedziałam również czego oczekiwać od Mario. Nic nie wiedziałam! Byłam kłębkiem nerwów z tysiącem pytań na minutę, które nadal zostawały bez odpowiedzi.
- Ainhoa? - obok mnie pojawiła się niespodziewanie Sara. - Stały klient prosi, abyś go obsłużyła. Siedzi przy stoliku na końcu sali. - kiwnęłam niepewnie głową, po czym chwyciłam za notesik. Dostrzegając jednak kto jest ów klientem, poczułam jak uginają mi się nogi.
- Mówiłeś, że będziesz przed zamknięciem kawiarni.
- Została godzina do zamknięcia. - popukał palcem w swój zegarek, po czym przetarł zaspane oczy. A może i niewyspane. - Poproszę dużą czarną kawę. Nie spałem całą noc. - rzucił mi spojrzenie pełne aluzji.
- Przesadzasz z tą kawą. - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Mario prychnął ironicznie, po czym oparł się nonszalancko o oparcie krzesła. - Zaraz podam. - mruknęłam odwracając się na pięcie. Podeszłam do ekspresu bijąc się z myślami. Z premedytacją chwyciłam za mniejszą filiżankę.
- Mówiłem dużą. - warknął gdy postawiłam ją przed nim.
- Już i tak masz o mnie złe zdanie, więc taki mały szczegół niczego nie zmieni. - wzruszyłam ramionami, wracając za ladę. Czułam na swoich plecach mordercze spojrzenie, ale było mi w tym momencie wszystko jedno.
Próbowałam skupić się na pracy, ignorując obecność zamyślonego Mario. Próbowałam! Moje myśli cały czas krążyły wokół jego osoby. Nie wiedziałam czego mam oczekiwać. Okłamałam go, więc nic dziwnego, że był na mnie wściekły. Nie chciałam jednak robić zamieszana w jego życiu. Nie chciałam stresować Theo tym wszystkim. Pogodził się z myślą, że ma tylko mamę, a Mario i tak miał swoje życie, w którym obecność dziecka była jedynie komplikacją.
Zrozumiałam dziwne spojrzenia Leire, a w szczególności jej siostry Nati, która była dobrą znajomą Mario. Dostrzegły w Theo ogromne podobieństwo do Mario. Bo taka była prawda. Mój synek wyglądał jak wierna kopia swojego ojca.
- Zamkniesz wszystko? - spytała Sara, spoglądając na mnie z uśmieszkiem. Doskonale wiedziała, że Mario na mnie czeka przy stoliku. Oczywiście wszystko źle zrozumiała, a ja nie miałam siły na to, aby i jej się tłumaczyć.
- Jasne. Możesz być spokojna.
- Udanego wieczoru. - puściła mi oczko, po czym zniknęła za drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam na pustą salę. Mario wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w blat stolika, bawiąc się serwetką. Usiadłam niepewnie na przeciwko niego i cierpliwie czekałam na atak oraz pretensje.
- Dlaczego? - szepnął, nawet na mnie nie patrząc.
- Sprecyzuj to pytanie, bo w tej sytuacji jest wiele "dlaczego". - zauważyłam. Musiałam być silna. W końcu tu nie chodziło o mnie, nie chodziło o niego ... to Theo był w tym momencie najważniejszy.
- Dlaczego o nim nie wiedziałem? - zmierzył mnie zimnym spojrzeniem. - Dlaczego mnie okłamałaś, gdy spytałem kto jest jego ojcem? Na prawdę sądziłaś, że go przede mną ukryjesz? Ainhoa, ja nawet nie potrzebuję pieprzonego testu na ojcostwo, aby mieć pewność! - walnął nagle pięścią w stół.
- Niby jak miałeś się o nim dowiedzieć? - prychnęłam. - Gdzie miałam Cię szukać? Nie znałam nawet Twojego imienia! Nic o Tobie nie wiedziałam! - przerwałam swój wybuch, chcąc się choć trochę uspokoić. - Tylko bym się upokorzyła, idąc do miejsca gdzie odbył się Sylwester. Zresztą, co miałabym powiedzieć? Brunet? Niebieskie oczy? Przespałam się z nim? Jestem teraz w ciąży? A z drugiej strony, skąd mogłam wiedzieć jak zareagujesz? Czy mnie nie wywalisz za drzwi? Mario, byłam tylko przerażoną nastolatką, której świat zawalił się na głowę.
- Ale teraz wiedziałaś kim jestem.
- I co w związku z tym? Miałam stanąć przed Tobą i zapytać, czy mnie pamiętasz? Przecież nie pamiętałeś! I tak nagle miałam Ci oznajmić, że jesteś ojcem mojego syna? To nie jest takie proste. - pokręciłam głową.
- Co mu powiedziałaś o ojcu? Bo na pewno pytał.
- Na razie wystarczyła mu odpowiedź, że są dzieci, które w ogóle nie mają rodziców. A on ma mamę, która go kocha najbardziej na świecie.
- Chciałbym ... - zaczął, jednak głos ugrzązł mu w gardle.
- Mario, posłuchaj. - nachyliłam się nad stolikiem. - Nic od Ciebie nie chcę, rozumiesz? Niczego nie oczekuję. Jakoś sobie radzimy, więc nie musisz brać nagle odpowiedzialności bo tak wypada.
- Chciałbym go po prostu poznać. - spojrzał na mnie niepewnie. Teraz to ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Nie jest to dla mnie prosta sytuacja. Do wczoraj nie sądziłem, że jestem ojcem. W ogóle nie wyobrażałem sobie siebie w tej roli.
- A myślisz, że ja byłam na to przygotowana?
- Na pewno nie.
- A jednak musiałam błyskawicznie dojrzeć i otoczyć go opieką. Poświęcić się dla niego. Wszystko co robię, jest dla niego. Nie jest mi łatwo, sam byłeś świadkiem kryzysowego momentu. - potarłam obolałe skronie. - To on jest najważniejszy. On i jego uczucia. Chcesz go poznać, ale jak Ty to sobie wyobrażasz? Co mam mu powiedzieć? Tatuś chce Cię poznać? Narobi sobie ogromnych nadziei, będzie się starał z całych sił Tobie przypodobać, ale co jeśli Ciebie to przerośnie? Jeśli nie dasz rady i się wycofasz? Złamiesz mu serce.
- Nie wiesz tego.
- Dokładnie. - zaśmiałam się nerwowo. - Nie wiem tego, ale muszę mieć tą pewność, zanim pozwolę Ci się do niego zbliżyć.
- Daj mi po prostu to przemyśleć. - poprosił.
- Jasne. - szepnęłam.
- Powiedz chociaż, czego potrzebujesz. Wiem, że niczego ode mnie nie oczekujesz, ale chcę Ci pomóc. - niespodziewanie położył swoją dłoń na mojej i lekko uścisnął. Uśmiechnęłam się smutno pod nosem.
- Nadal nic nie rozumiesz. - spojrzałam na niego. - Ja nie chcę Twoich pieniędzy. Theo też ich nie potrzebuje. Jeśli będziesz chciał być dla niego ojcem, nie będę mogła Ci tego zabronić. Ale nie zrobię tego z powodów materialnych. Wiesz co jest cenniejsze od Twojego konta bankowego, na którym zapewne leżą miliony? Twój czas, który jesteś w stanie mu poświęcić. - wstałam z krzesła, dając mu znak, że nasza rozmowa dobiegła końca.
- Ainhoa ...
- Po prostu wróć gdy to zrozumiesz.
*
- Przemyśleć?! - wrzasnęła nade mną wściekła Nati. - A potem zaproponowałeś jej pieniądze?! Czy Ty się z głupim przez ścianę macałeś, Hermoso?! - trzepnęła mnie z całej swojej siły w ramię. - Jesteś ojcem do jasnej cholery!
- Nati, nie pomagasz mu. - wtrąciła łagodnie Leire.
- Już ja tam wiem co mam robić! Nim trzeba potrząsnąć, bo skoro wiadomość o posiadaniu syna go nie orzeźwiła, to tylko moje metody mogą pomóc! Boże, nad czym Ty się w ogóle chcesz zastanawiać?! Twój syn ma już trzy lata!
- Nie wiedziałem o nim! - oburzyłem się.
- Ale już wiesz! A mimo to, gadasz jakieś farmazony!
- Po prostu się boję, że temu nie podołam. - westchnąłem ciężko, chowając twarz w dłoniach. - Boję się, że nieświadomie zrobię mu krzywdę. Ja nawet nie wiem czy nadaje się na ojca.
- I Ty się jej dziwisz, że nie chce Cię dopuścić do syna? - prychnęła rozjuszona. - Theo to nie jest królik doświadczalny! Skrzywdzisz go swoimi wątpliwościami.
- Mario, posłuchaj. - Leire wcięła się swojej siostrze. - Nikt nie jest idealnym ojcem. Tego uczy się każdy mężczyzna. Jestem pewna, że gdy spędzisz z nim trochę czasu, poczujesz tą więź i podświadomie będziesz wiedział co robić. On nie potrzebuje super taty, który będzie mu kupował wypasione zabawki. Będzie potrzebował Twoich kolan, na które będzie się wspinał. Twoich ramion, aby się wypłakać i poprzytulać. Twojego głosu, który będzie go chwalił przy nawet najmniejszym sukcesie, ale i karcił, gdy zrobi coś źle. Będzie potrzebował tych cennych chwil, które poświęcisz tylko jemu. Przy budowaniu zamku z klocków, oglądaniu kreskówki czy kopaniu piłki. On marzy, aby powiedzieć do kogoś "tato". Chcesz, aby inny mężczyzna zasłużył sobie na to miano? Żeby ojcem dla Twojego dziecka był ktoś inny?
- Oczywiście, że nie! - oburzyłem się.
- Ruszył głową. - wyszczerzyła się Nati.
- Jako matka, rozumiem Ainhoę. Theo jest dla niej całym światem. Ona nie chce Cię odseparować od niego, chce mieć po prostu pewność, że nie potraktujesz go jak zabawkę. Pamiętasz sytuację z jego chorobą? Jej reakcję?
- Tak. - mruknąłem. - Boże, gdybym wiedział ...
- To co byś zrobił? - uniosła zadziornie brew.
- To co ona. Rzuciłbym wszystkim. - odpowiedziałem pewnie, ku własnego zdziwieniu. Nati pisnęła radośnie, a Leire wywróciła rozbawiona oczami. - No co?
- Bogu niech będą dzięki! Zmądrzał! - Nati złożyła dłonie jak do modlitwy. - Wiedziałam, że drzemie w Tobie prawdziwy Papacito i trzeba go po prostu wybudzić. Oczywiście nadal nie mieści mi się w głowie, że masz syna, ale ciocia Nati jest od tego, aby trzymać rękę na pulsie.
- Ciocia Nati? - parsknąłem.
- No chyba mi tego nie zrobisz! - oburzyła się. - On jest taki uroczy, że aż dziwne, że to Twoje geny. - zachichotała. Uciszył ją dopiero mój pocisk w postaci poduszki.
- Zołzo, to moja kopia, więc to chyba naturalne!
- Dobrze, że ma charakter mamusi. - odpyskowała.
- Żarty na bok! - nasze przekomarzania przerwał stanowczy głos Leire. - Sprawę z wątpliwościami Mario mamy już za sobą. Przynajmniej taką mam nadzieję. - zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem. - Teraz chodzi o Ainhoę. Twierdzi, że sobie radzi i nic od Ciebie nie chce. Ale doskonale wiemy, jakim kosztem wiąże koniec z końcem.
- Ja na prawdę nie chciałem źle. Wiem, że uniosła się honorem i że nie wykorzysta sytuacji, bo po prostu taka nie jest. Choćby świat miał się jej zawalić na głowę! Może rzeczywiście znalazłem zły moment. - podrapałem się po karku. - Dziękuję, że jej pomagasz i jesteś wyrozumiała. - zwróciłem się do Leire.
- Też jestem matką, a po za tym ją podziwiam. - wzruszyła ramionami. - Musisz wzbudzić w niej zaufanie. Pokaż jej, że się starasz być dobrym ojcem dla Theo. Możesz jej zaproponować, oczywiście za jakiś czas, że założysz konto dla syna i ją upoważnisz. W końcu jest jego prawnym opiekunem.
- Nie wybierze nic, choćby się paliło.
- Dla dziecka jesteśmy w stanie zrobić wiele. Sam zobaczysz.
- Dziękuje Leire. Tobie też zołzo. - wytknąłem język Nati, co błyskawicznie odwzajemniła. - Obydwie miałyście rację. Oczywiście nadal się boję, ale to nic w porównaniu do tego, co musiała przeżyć Ainhoa. Czuję się okropnie z faktem, że mnie przy niej nie było. Jestem jak mój ojciec. - mruknąłem pod nosem.
- Mario, to nie prawda. Twój ojciec odszedł świadomie. - dłoń Nati zacisnęła się na moim ramieniu. - I na prawdę stracił wiele. Ty ani myślisz, aby zrezygnować z bycia w życiu Theo. Zresztą, to tylko Cię zmotywuje do działania. Bo doskonale wiesz, co czuje porzucone dziecko.
***
Chciałyście spotkanie Mario i Theo więc proszę bardzo :)
Miłego weekendu wam życzę, którego ja niestety mieć nie będę, dlatego zostawiam wam rozdział w to piątkowe południe :)
Nadszedł więc czas poznania prawdy przez Mario! Zdecydował o tym kompletny przypadek, ale widocznie tak musiało być. Teraz, kiedy wszystkie sekrety wyszły już na jaw nasi bohaterowie mogą spróbować zacząć swoją relację z czystą kartą, której choćby chcieli nie będą mogli uniknąć ze względu na syna. Mam nadzieję, że uda im się ze sobą porozumieć. Choć z tymi charakterami może nie być za łatwo... Na pewno więc bardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuńMimo wszelkich prób Ainhoi nie udało jej się uniknąć spotkania Theo z jego tatą, który od razu zorientował się, że jest jego synkiem. Ale czy mogło być inaczej? W końcu Theo to kopia Mario z dzieciństwa. O pomyłce nie mogło więc być mowy. Nie dziwię się mu, że był w kompletnym szoku. W końcu świadomość, że jest się tatą trzyletniego chłopca, którego widzi się pierwszy raz na oczy musi być czymś trudnym do wyobrażenia, a co dopiero akceptacji. Mario jednak i tak zachował się w tej sytuacji bardzo dobrze. Od razu też jego serce wypełniło się uczuciami do Theo. Co świetnie wróży na przyszłość. Choć mógł dobrać inne słowa, gdy poprosił o czas Aihoę. Jestem pewna, że Mario zrobi wszystko, aby odnaleźć się w roli ojca i zapewniać Theo i jego mamie wszystko czego potrzebują.
Rozumiem także Ainhoę, która jak na razie sceptycznie podchodzi do spotkań Theo z Marią. Ma pełne prawo mieć obawy, co do ich relacji. W końcu praktycznie w ogóle nie zna piłkarza, a jego tryb życia pozostawia wiele do życzenia. Theo jest dla niej najważniejszy i nie chce narobić mu złudnej nadziei czy przysporzyć niepotrzebnego cierpienia, którego i tak mu nie brakuje. Mario musi być cierpliwy i stopniowo udowadniać Ainhoi, że można mu zaufać. Jestem pewna, że Nati i Leire mu w tym pomogą. Dobrze, że może na nie licznyć. Ich rady są bardzo przydatne i pewnie jeszcze nie raz nakierują go na właściwą drogę.
Ciekawe tylko, co teraz będzie z jego relacją z Chio? Która staje się dla niego coraz ważniejsza. Przyzna się do wszystkiego dziewczynie? A może skupi się teraz wyłącznie na Theo i Ainhoi.
Mam tyle pytań, że z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. 😊
Jeju, dlaczego Theo musi być tak uroczy? No kocham bo po po prostu. Aż chciałoby się go schrupać. Nie dziwę się, że Nat i Leira go uwielbiają, jak w ogóle można by było nie uwielbiać takiego słodziaka.
OdpowiedzUsuńAle przejdę może do konkretów. Mario w końcu poznał całą prawdę. Wie już, że Theo jest jego synem. To musi być dla niego strasznie trudne. W końcu stracił trzy lata z życia swojego dziecka, które pokochał od pierwszego wejrzenia. Tak naprawdę sam nie wie, co ma z tym zrobić. Bo tak naprawdę nagle został ojcem, a o ojcostwie nie ma bladego pojęcia. Mimo tego zaimponował mi tym, że od razu chce nadrobić zaprzepaszczony czas. Może propozycja pomocy finansowej była trochę nietaktowna, ale w końcu chciał dobrze. Mam nadzieję, że szybko porozmawia z Ainhoą i dogadają razem kwestię Theo. Bo mały zasługuje na to by mieć ojca, a Mario na to, by poznać i być w życiu swojego syna.
Oczywiście rozumiem też obawy Ainhoy. Mały Theo jest dla niej całym światem i nie wyobraża sobie, by ktoś mógł go skrzywdzić. Szczególnie, że sama została skrzywdzona i nie chce powtórki z rozrywki. Chce mieć pewność, że jeśli Mario już ma być ojcem, to najlepszym na świecie. Który przede wszystkim będzie dla młodego wsparciem, a nie źródłem pieniędzy.
Strasznie ciekawi mnie, jak to rozwiążą, jak powiedzą Theo, że ma ojca. I czy Theo to zaakceptuje? Mam tylko nadzieję, że Mario naprawdę zrobi wszystko, by być jak najlepszym tatą i odzyskać zaufanie Ainhoi.
W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
ahh i mamy spotkanie! choć krótkie to jednak trafiło do celu... tylko jestem ciekawa co on teraz zrobi, fakt Ainoha nie chce nic od niego, ale on teraz będzie miał niezły orzech do zgryzienia, bo oprócz dziecka, dziewczyny z jednej wspaniałej nocy na głowie ma jeszcze drugą dziewczynę o której zaczął myśleć poważnie? ciekawe jak ona przyjmie to do siebie, że chłopak który zapewne jej się podoba ma dziecko z inną i to 3 latka:d dużo pytań, więc szybko poproszę o kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńAwww! Mario w końcu poznał prawdę i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona jego postępowaniem. :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać wspólnych chwil tatusia i synka (a może i mamusi? ;p)!
Buziaki!
Wielka tajemnica Ainhoi ujrzała światło dzienne. Mario już wie, że Theo jest jego synkiem... Kto by pomyślał, że wyjście do teatru tyle zmieni?
OdpowiedzUsuńTheo jako śnieżynka *_* Skoro tak świetnie wypadł w przedstawieniu, to jak Ainhoa mogłaby mu odmówić nagrody? ^^ I to w dodatku czekolady! Decyzja zapadła, Theo się ucieszył, a jego radość była również radością Ainhoy do czasu pojawienia się Mario wraz z Chio... Ainhoa instynktownie zaczęła robić wszystko, by Mario nie dostrzegł twarzy Theo, ale ten mały spryciarz jakoś zdołał się odwrócić no i masz! Mario dowiedział się, że jest ojcem, że ma trzyletniego synka i niepotrzebne mu są na to żadne dowody. Wystarczy spojrzeć na Theo i wszystko jasne :) I co teraz? Tym bardziej, że jak sam zauważył zaczął myśleć nad czymś poważniejszym z Chio (ja mu dam Chio!). Rozmowa była nieunikniona i Ainhoa potwierdziła, że Theo jest jego synkiem. Zresztą, tak jak napisałam wcześniej Mario nie potrzebował na to żadnych dowodów. To na pewno jest dla niego szok. Z dnia na dzień, w ułamku sekundy dowiedział się, że jest tatą i nie wie, co z tym zrobić. Nie dziwię mu się, bo kto by był na coś takiego gotowy? Aj, nie pomyślał i jego słowa trochę źle zabrzmiały... Dla Ainhoi dobro synka jest najważniejsze i niepotrzebne są jej pieniądze Mario, tylko czas jaki on może poświęcić Theo, by go poznał, by nadrobili utracone lata. Jednak na pewno chciał dobrze. Jego reakcja na Theo była piękna! Od razu poczuł co to znaczy miłość od pierwszego wejrzenia, od razu pokochał swojego synka <3
Dobrze, że Nati i Leire zawsze czuwają w pogotowiu, by w porę potrząsnąć Mario :D Nati to lepiej nie denerwować! :D Od razu wiedziała, że ma rację, tylko Mario trzeba było wtłuc to do głowy. Ale cieszę się, że zawsze może liczyć na ich pomoc :) Bardzo jestem ciekawa, jak to wszystko będzie toczyć się dalej :) Ale Theo na pewno zawsze będzie taki uroczy <3
<33
Nie dziwię się, że Leire i Nati ciągle o nim mówią i tak go uwielbiają. Jego nie da się nie lubić!
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAA Mario dowiedział się, że Theo to jego syn. Nareszcie!