Nigdy nie obchodziłam urodzin. Nigdy nie gasiłam świeczek na torcie, ani nie dostawałam prezentów. Nigdy nie usłyszałam "Wszystkiego Najlepszego". Dzień moich narodzin traktowałam jako formalność. Cyferki, które widnieją w dokumentach i na ważnych papierach. Coś mało znaczącego, bo nie było nikogo, kto mógłby udowodnić mi, że jest inaczej.
Stałam zszokowana przed tymi wszystkimi ludźmi, nie wiedząc co powiedzieć. Miałam się uśmiechnąć? Wzruszyć? Zerknęłam niepewnie na Mario.
- Nie mogłem przejść obojętnie obok tak ważnego wydarzenia. - uśmiechnął się szeroko, obejmując mnie ramieniem. - Wszystkiego Najlepszego kochanie. - wyszeptał, całując z czułością moją skroń.
- Mamusiu! - zaskoczona spojrzałam na biegnącego w moją stronę Theo. Kucnęłam, pozwalając aby wpadł mi w ramiona. - Nie wypaplałem o niespodziance! - oznajmił dumnie, na co Mario poczochrał go po włosach. - Z babcią wyblałem dla Ciebie tolt! Cekoladowy! - jego oczka zaświeciły.
- Idealny. - szepnęłam drżącym z emocji głosem.
- Mogę zdmuchnąć z Tobą świecki?
- Oczywiście. Potrzebny mi ekspert. - zaśmiałam się. Po chwili speszona przyjmowałam życzenia od wszystkich obecnych. Pośród nich była Leire z Saulem i małą Sofią, która rozrabiała na rękach tatusia, Sara ze swoim życiowym partnerem, Marcos z Patricią, Nati z Alvaro, Enzo oraz mama Mario. Największym jednak zaskoczeniem była dla mnie obecność Rosy, w której ramiona wtuliłam się z tęsknotą.
Po chwili wyrosła przede mną uśmiechnięta Leire z tortem.Wzięłam na ręce zniecierpliwionego Theo, aby pomógł mi ze świeczkami.
- Pomyśl życzenie! - zawołała Sara.
- Nie potrzebuję nic więcej do szczęścia. - szepnęłam, po czym zerknęłam na Mario. Posłał mi uśmiech, obejmując ramieniem. - Na trzy? - zwróciłam się do Theo. - Raz, dwa ...
- Tsy! - zawołał.
Z uśmiechem spoglądałam na Theo, który za punkt honoru obrał sobie opiekę nad Sofią. Cierpliwie podawał jej zabawki, co przyjmowała piskami radości. Saul nawet zażartował, że ma kolejnego wielbiciela swojej córki na karku. Oczywiście nie byliby z Mario sobą, gdyby nie przekomarzali się z tego powodu.
Moje zawstydzenie całą sytuacją zniknęło błyskawicznie. Pośród tych ludzi czułam się pewnie i bezpiecznie. Siedzieliśmy wokół dwóch złączonych stolików, rozmawiając na różne tematy. Mario cały czas obejmował mnie ramieniem bądź trzyma swoją dłoń na moim kolanie. Te niewinne gesty sprawiały mi ogrom radości. Czułam się ważna i kochana.
- Jesteś szczęśliwa? - zagadnęła Rosa, gdy wyszłam z nią przed kawiarnię. Lada chwila miała pojawić się tu zamówiona taksówka. Obecność kobiety, które przez ostatnie lata była dla mnie jedynym wsparciem, była cudowną niespodzianką. Mario pomyślał o wszystkim!
- Nie mogłabym chcieć więcej od życia.
- Mówiłam Ci. - pogładziła mój policzek. - Kiedyś i dla Ciebie wzejdzie słońce. I proszę bardzo! - kiwnęła głową w stronę Mario, który trzymał na rękach zmęczonego Theo. - Zasługujesz na to Ainhoa. Tyle łez wylałaś, tyle poświęciłaś ... obydwoje zasługujecie na prawdziwy dom. I rodzinę.
- Jesteśmy nią. - posłałam Mario uśmiech, który odwzajemnił. - Ale Rosa ... powiedz mi, co u Daniego? - spytałam. Prawda była taka, że co jakiś czas rozmyślałam o moim bracie. Martwiłam się o niego, mimo wszystko.
- Bez zmian. - westchnęła ciężko. - Ale to nie jest Twój problem. Próbowałaś mu pomóc, ale za każdym razem Cię odrzucał. - pogładziła moje ramię. Pokiwałam niemrawo głowo, czując irytujące wyrzuty sumienia. - Masz się kim opiekować, a po za tym, to najwyższy czas, abyś pomyślała o sobie. Pamiętaj, że Ty również miałaś marzenia.
- Za późno na nie.
- Na marzenia nigdy nie jest za późno. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. W tym samym momencie podjechała taksówka. - Odwiedzę was przy najbliższej okazji. - obiecała. Objęłam ją mocno, dziękując za obecność. Po chwili obserwowałam oddalającą się taksówkę.
Enzo, który jako jedyny nie pił, zaoferował się że zawiezie Theo i mamę Mario do domu. Ja chciałam pomóc posprzątać po przyjęciu, które zostało zorganizowane specjalne dla mnie. Oczywiście Leire i Sara stanowczo chciały mi w tym przeszkodzić, ale zdołałam je przekonać, że wspólnymi siłami zrobimy to szybciej.
I tak też się stało. Pod kawiarnią wyściskałam dziewczyny, dziękując im za wspaniałą niespodziankę. To zdecydowanie były moje najlepsze urodziny! Z uśmiechem podeszłam do Mario, który obserwował nas zadowolony.
- I właśnie dla tych błyszczących oczu stawałem na głowie, aby było idealnie. - objął mnie, przytulając do siebie. - Sukienka również jest prezentem, więc ani słowa o jakimkolwiek oddawaniu. - wymruczał do mojego ucha.
- Wiedziałam, że jest jakiś haczyk. - jęknęłam.
- Nigdy nie miałem szansy, aby zabrać Cię na randkę. - zauważył. - Ale skoro nasz syn jest pod najlepszą opieką na świecie, to chociaż daj się skusić na spacer. - splótł swoje palce wraz z moimi. Z uśmiechem kiwnęłam głową, a po chwili maszerowałam obok niego przez nocny Madryt.
Tak wiele zmieniło się w moim życiu w ciągu pół roku. Ślub, na który nie miałam ochoty pójść, okazał się być furtką do odnalezienia Mario. Nie wykorzystał mnie i nie porzucił. Świadomość tego zmieniła wszystko. Nie śmiałam nawet marzyć, że on kiedykolwiek poczuł to samo co ja. A jednak. Szukał mnie, choć nie miał żadnego punkt zaczepienia. Los dał nam drugą szansę, a Theo odzyskał ojca, na którego zasługiwał.
- Za dwa tygodnie jest finał Pucharu Króla. - napomknął Mario, wyrywając mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na niego uważnie. - W Walencji. Bardzo bym chciał, abyście byli tam oboje. Ty i Theo. A pod koniec miesiąca w Paryżu. Podczas finału Ligi Mistrzów. - dodał. Zatrzymałam się gwałtownie przez nadmiar tych informacji. - O co chodzi?
- Mario, ja najdalej byłam w Toledo, nie całą godzinę drogi od Madrytu. - wydukałam. - A Ty mi mówisz o drugim krańcu Hiszpanii i stolicy Francji.
- No widzisz, a ja w Toledo nie byłem. - wzruszył ramionami. - Choć to podobno piękne miasto. Także w tą niedzielę zrobimy sobie rodzinną wycieczkę do tego miejsca. A potem kupimy trzy koszulki z moim numerem. Dla Ciebie, Theo i mojej matki.
- Kręci mi się w głowie.
- Od wina?
- Twoich rewelacji! Ja nawet nie znam się na piłce nożnej.
- Nie musisz. - pogładził z czułością moje policzki. - Ważne, że będę świadom Twojej obecności na trybunach. Choć oczywiście możemy przeprowadzić szybki kurs. - uśmiechnął się cwaniacko, po czym nachylił się nade mną i złożył subtelny pocałunek na moich ustach. Oddałam pieszczotę, zarzucając swoje ręce na jego szyję. Momentalnie przyciągnął mnie do siebie, gładząc plecy. Nasze języki otarły się o siebie, a pocałunek stał się bardziej namiętny i pełen pasji. Noc była chłodna, ale w tym momencie w ogóle tego nie czułam.
Odsunęłam się od niego speszona, słysząc za sobą przechodzących ludzi. Nadal staliśmy na chodniku, na którym co chwilę ktoś się pojawiał. Nocne życie w stolicy weszło w swoją największą fazę.
- Powinniśmy wracać. - westchnęłam. - Twoja mama, Theo ...
- Poradzą sobie. - szepnął, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Wbiłam w niego zaskoczone spojrzenie, gdy wsunął dłoń do kieszeni od spodni i coś wyciągnął. - Ta noc wcale nie musi się jeszcze kończyć. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko. - podał mi klucz do pokoju hotelowego. - Decyzja należy do Ciebie.
Poczułam gorąc na policzkach, gdy wpatrywałam się w klucz z napisem "Hotel Preciados". Doskonale wiedziała gdzie to jest i ile ma gwiazdek. Mario znowu oszalał, ale nie to było w tym momencie najważniejsze.
- Trochę mi zimno. - wyszeptałam, po czym spojrzałam na niego z błyskiem w oku. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Pisnęłam czując ja mnie unosi i niesie. - Wariacie, sama dojdę!
- Nie ma nawet takiej opcji.
- Mario! - trzepnęłam go oburzona w ramię, jednak kompletnie się tym nie przejął. Chciał mnie nieść, to niech mnie niesie. Hotel znajdował się przecznicę stąd, więc sił powinno wystarczyć. Po za tym, stopy zaczęły mnie lekko boleć od kilkugodzinnego paradowania w szpilkach.
Przed hotelem postawił mnie na nogi i pociągnął za rękę do środka. Przeszliśmy przez hol, który zrobił na mnie nie małe wrażenie. Z racji tego, że nasz pokój znajdował się na pierwszym piętrze, postanowiliśmy zrezygnować z czekania na windę.
Mario sprawnie otworzył drzwi do pokoju hotelowego i szarmancko przepuścił mnie do środka. Odstawiłam torebkę na komodę, po czym stawiając krok za krokiem, rozglądałam się po wnętrzu. Pokój urządzony był w jasnych barwach, a narożny balkon wychodził na jeden z placów. Podwójne łóżko stało na samym środku, wywołując dreszcze na moim kręgosłupie.
- Zapytałem wtedy, zapytam i teraz. - Mario stanął za mną, kładąc dłonie na moich biodrach. - Na pewno? - szepnął mi do ucha. Kiwnęłam pewnie głową, odwracając się do niego przodem. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy, w świetle dwóch nocnych lampek, które znajdowały się po obu stronach łóżka. Nie wiem kto zrobił pierwszy krok, możliwe że zrobiliśmy to oboje.
Dłonie Mario zmysłowo jeździły po moim ciele, a usta badały szyję oraz dekolt. Bez problemu odnalazł zamek od sukienki, który zręcznie odsunął. Sama zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli, jeden po drugim, aż moim oczom ukazała się wyrzeźbiona klata oraz umięśnione ramiona, pokryte tatuażami. Wylądowałam plecami na posłaniu, spoglądając jak odpina guzik od swoich spodni. Nachylił się nad moim ciałem, scałowując je od ud po szyję. Z moich ust co rusz wydobywały się westchnięcia oraz ciche jęki przyjemności. Drażnił się ze mną, doskonale to wiedziałam.
Pozbył mnie koronkowego biustonosza, po czym zjechał dłonią w dół, chowając ją pod moją dolną bielizną. Uchyliłam usta, czując jak odnajduje najczulszy punkt na moim ciele. Mój oddech przyspieszył, a dłonie zacisnęły się na pościeli. Zagryzałam wargi, czując że jeszcze chwila ...
Spojrzałam na niego oburzona, gdy przerwał w najważniejszym momencie. Jego zęby błysnęły w blasku lampek. Jednym szarpnięciem zsunął ze mnie zbędną bieliznę i umięśnił się pomiędzy moimi udami. Jęk wydobył się z moich ust, gdy poczułam go w sobie. Nasze języki złączyły się w pełnym pasji pocałunku. W tym momencie nie było nic ważniejszego od naszej dwójki. Paznokciami jeździłam po jego umięśnionych ramionach i plecach, co jakiś czas wbijając je w twardą skórę. Wspólnie odnaleźliśmy odpowiedni i znajomy rytm, który doprowadzał nas do szaleństwa. Nie musiałam czekać długo, aż moim ciałem zatrząsł dreszcz ogromnej rozkoszy. Jęknęłam przeciągle, wtulając się w jego szyję. Mario przerwał na chwilę ciężko dysząc. Czekał aż dojdę do siebie. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Pchnęłam go ostatkiem sił, usadawiając się na jego biodrach.
- Znowu jesteś niegrzeczna. - wyszczerzył się szeroko. Przyłożyłam palec do jego ust, spoglądając prosto w oczy. Wiedziałam, że i on długo nie wytrzyma. Zagryzał swoje wargi, skanując swoim pożądliwym wzrokiem moje ciało. Kilka sekund później usiadł gwałtownie, przytulając mnie mocno do siebie. Jego ciało zamarło, a z ust wydobył się głuchy jęk. Opadłam wyczerpana w jego ramiona.
Leżeliśmy w kompletnej ciszy, wtuleni w siebie. Mario gładził moje ciało, a ja jeździłam palcami po jego umięśnionym brzuchu. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.
- Wiesz po co mam plaster na dłoni? - szepnął.
- Mówiłeś, że się zaciąłeś. - zmarszczyłam brwi, spoglądając na jego opatrunek. Mario uśmiechnął się pod nosem, po czym odkleił zbędną warstwę od swojej skóry. Przyłożył rękę do światła. Na jego serdecznym palcu wytatuowana była litera. - A ... ? - wydukałam zaskoczona.
- A jak Ainhoa.
***
Życzę wam udanego tygodnia ^^
Stałam zszokowana przed tymi wszystkimi ludźmi, nie wiedząc co powiedzieć. Miałam się uśmiechnąć? Wzruszyć? Zerknęłam niepewnie na Mario.
- Nie mogłem przejść obojętnie obok tak ważnego wydarzenia. - uśmiechnął się szeroko, obejmując mnie ramieniem. - Wszystkiego Najlepszego kochanie. - wyszeptał, całując z czułością moją skroń.
- Mamusiu! - zaskoczona spojrzałam na biegnącego w moją stronę Theo. Kucnęłam, pozwalając aby wpadł mi w ramiona. - Nie wypaplałem o niespodziance! - oznajmił dumnie, na co Mario poczochrał go po włosach. - Z babcią wyblałem dla Ciebie tolt! Cekoladowy! - jego oczka zaświeciły.
- Idealny. - szepnęłam drżącym z emocji głosem.
- Mogę zdmuchnąć z Tobą świecki?
- Oczywiście. Potrzebny mi ekspert. - zaśmiałam się. Po chwili speszona przyjmowałam życzenia od wszystkich obecnych. Pośród nich była Leire z Saulem i małą Sofią, która rozrabiała na rękach tatusia, Sara ze swoim życiowym partnerem, Marcos z Patricią, Nati z Alvaro, Enzo oraz mama Mario. Największym jednak zaskoczeniem była dla mnie obecność Rosy, w której ramiona wtuliłam się z tęsknotą.
Po chwili wyrosła przede mną uśmiechnięta Leire z tortem.Wzięłam na ręce zniecierpliwionego Theo, aby pomógł mi ze świeczkami.
- Pomyśl życzenie! - zawołała Sara.
- Nie potrzebuję nic więcej do szczęścia. - szepnęłam, po czym zerknęłam na Mario. Posłał mi uśmiech, obejmując ramieniem. - Na trzy? - zwróciłam się do Theo. - Raz, dwa ...
- Tsy! - zawołał.
Z uśmiechem spoglądałam na Theo, który za punkt honoru obrał sobie opiekę nad Sofią. Cierpliwie podawał jej zabawki, co przyjmowała piskami radości. Saul nawet zażartował, że ma kolejnego wielbiciela swojej córki na karku. Oczywiście nie byliby z Mario sobą, gdyby nie przekomarzali się z tego powodu.
Moje zawstydzenie całą sytuacją zniknęło błyskawicznie. Pośród tych ludzi czułam się pewnie i bezpiecznie. Siedzieliśmy wokół dwóch złączonych stolików, rozmawiając na różne tematy. Mario cały czas obejmował mnie ramieniem bądź trzyma swoją dłoń na moim kolanie. Te niewinne gesty sprawiały mi ogrom radości. Czułam się ważna i kochana.
- Jesteś szczęśliwa? - zagadnęła Rosa, gdy wyszłam z nią przed kawiarnię. Lada chwila miała pojawić się tu zamówiona taksówka. Obecność kobiety, które przez ostatnie lata była dla mnie jedynym wsparciem, była cudowną niespodzianką. Mario pomyślał o wszystkim!
- Nie mogłabym chcieć więcej od życia.
- Mówiłam Ci. - pogładziła mój policzek. - Kiedyś i dla Ciebie wzejdzie słońce. I proszę bardzo! - kiwnęła głową w stronę Mario, który trzymał na rękach zmęczonego Theo. - Zasługujesz na to Ainhoa. Tyle łez wylałaś, tyle poświęciłaś ... obydwoje zasługujecie na prawdziwy dom. I rodzinę.
- Jesteśmy nią. - posłałam Mario uśmiech, który odwzajemnił. - Ale Rosa ... powiedz mi, co u Daniego? - spytałam. Prawda była taka, że co jakiś czas rozmyślałam o moim bracie. Martwiłam się o niego, mimo wszystko.
- Bez zmian. - westchnęła ciężko. - Ale to nie jest Twój problem. Próbowałaś mu pomóc, ale za każdym razem Cię odrzucał. - pogładziła moje ramię. Pokiwałam niemrawo głowo, czując irytujące wyrzuty sumienia. - Masz się kim opiekować, a po za tym, to najwyższy czas, abyś pomyślała o sobie. Pamiętaj, że Ty również miałaś marzenia.
- Za późno na nie.
- Na marzenia nigdy nie jest za późno. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. W tym samym momencie podjechała taksówka. - Odwiedzę was przy najbliższej okazji. - obiecała. Objęłam ją mocno, dziękując za obecność. Po chwili obserwowałam oddalającą się taksówkę.
Enzo, który jako jedyny nie pił, zaoferował się że zawiezie Theo i mamę Mario do domu. Ja chciałam pomóc posprzątać po przyjęciu, które zostało zorganizowane specjalne dla mnie. Oczywiście Leire i Sara stanowczo chciały mi w tym przeszkodzić, ale zdołałam je przekonać, że wspólnymi siłami zrobimy to szybciej.
I tak też się stało. Pod kawiarnią wyściskałam dziewczyny, dziękując im za wspaniałą niespodziankę. To zdecydowanie były moje najlepsze urodziny! Z uśmiechem podeszłam do Mario, który obserwował nas zadowolony.
- I właśnie dla tych błyszczących oczu stawałem na głowie, aby było idealnie. - objął mnie, przytulając do siebie. - Sukienka również jest prezentem, więc ani słowa o jakimkolwiek oddawaniu. - wymruczał do mojego ucha.
- Wiedziałam, że jest jakiś haczyk. - jęknęłam.
- Nigdy nie miałem szansy, aby zabrać Cię na randkę. - zauważył. - Ale skoro nasz syn jest pod najlepszą opieką na świecie, to chociaż daj się skusić na spacer. - splótł swoje palce wraz z moimi. Z uśmiechem kiwnęłam głową, a po chwili maszerowałam obok niego przez nocny Madryt.
Tak wiele zmieniło się w moim życiu w ciągu pół roku. Ślub, na który nie miałam ochoty pójść, okazał się być furtką do odnalezienia Mario. Nie wykorzystał mnie i nie porzucił. Świadomość tego zmieniła wszystko. Nie śmiałam nawet marzyć, że on kiedykolwiek poczuł to samo co ja. A jednak. Szukał mnie, choć nie miał żadnego punkt zaczepienia. Los dał nam drugą szansę, a Theo odzyskał ojca, na którego zasługiwał.
- Za dwa tygodnie jest finał Pucharu Króla. - napomknął Mario, wyrywając mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na niego uważnie. - W Walencji. Bardzo bym chciał, abyście byli tam oboje. Ty i Theo. A pod koniec miesiąca w Paryżu. Podczas finału Ligi Mistrzów. - dodał. Zatrzymałam się gwałtownie przez nadmiar tych informacji. - O co chodzi?
- Mario, ja najdalej byłam w Toledo, nie całą godzinę drogi od Madrytu. - wydukałam. - A Ty mi mówisz o drugim krańcu Hiszpanii i stolicy Francji.
- No widzisz, a ja w Toledo nie byłem. - wzruszył ramionami. - Choć to podobno piękne miasto. Także w tą niedzielę zrobimy sobie rodzinną wycieczkę do tego miejsca. A potem kupimy trzy koszulki z moim numerem. Dla Ciebie, Theo i mojej matki.
- Kręci mi się w głowie.
- Od wina?
- Twoich rewelacji! Ja nawet nie znam się na piłce nożnej.
- Nie musisz. - pogładził z czułością moje policzki. - Ważne, że będę świadom Twojej obecności na trybunach. Choć oczywiście możemy przeprowadzić szybki kurs. - uśmiechnął się cwaniacko, po czym nachylił się nade mną i złożył subtelny pocałunek na moich ustach. Oddałam pieszczotę, zarzucając swoje ręce na jego szyję. Momentalnie przyciągnął mnie do siebie, gładząc plecy. Nasze języki otarły się o siebie, a pocałunek stał się bardziej namiętny i pełen pasji. Noc była chłodna, ale w tym momencie w ogóle tego nie czułam.
Odsunęłam się od niego speszona, słysząc za sobą przechodzących ludzi. Nadal staliśmy na chodniku, na którym co chwilę ktoś się pojawiał. Nocne życie w stolicy weszło w swoją największą fazę.
- Powinniśmy wracać. - westchnęłam. - Twoja mama, Theo ...
- Poradzą sobie. - szepnął, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Wbiłam w niego zaskoczone spojrzenie, gdy wsunął dłoń do kieszeni od spodni i coś wyciągnął. - Ta noc wcale nie musi się jeszcze kończyć. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko. - podał mi klucz do pokoju hotelowego. - Decyzja należy do Ciebie.
Poczułam gorąc na policzkach, gdy wpatrywałam się w klucz z napisem "Hotel Preciados". Doskonale wiedziała gdzie to jest i ile ma gwiazdek. Mario znowu oszalał, ale nie to było w tym momencie najważniejsze.
- Trochę mi zimno. - wyszeptałam, po czym spojrzałam na niego z błyskiem w oku. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Pisnęłam czując ja mnie unosi i niesie. - Wariacie, sama dojdę!
- Nie ma nawet takiej opcji.
- Mario! - trzepnęłam go oburzona w ramię, jednak kompletnie się tym nie przejął. Chciał mnie nieść, to niech mnie niesie. Hotel znajdował się przecznicę stąd, więc sił powinno wystarczyć. Po za tym, stopy zaczęły mnie lekko boleć od kilkugodzinnego paradowania w szpilkach.
Przed hotelem postawił mnie na nogi i pociągnął za rękę do środka. Przeszliśmy przez hol, który zrobił na mnie nie małe wrażenie. Z racji tego, że nasz pokój znajdował się na pierwszym piętrze, postanowiliśmy zrezygnować z czekania na windę.
Mario sprawnie otworzył drzwi do pokoju hotelowego i szarmancko przepuścił mnie do środka. Odstawiłam torebkę na komodę, po czym stawiając krok za krokiem, rozglądałam się po wnętrzu. Pokój urządzony był w jasnych barwach, a narożny balkon wychodził na jeden z placów. Podwójne łóżko stało na samym środku, wywołując dreszcze na moim kręgosłupie.
- Zapytałem wtedy, zapytam i teraz. - Mario stanął za mną, kładąc dłonie na moich biodrach. - Na pewno? - szepnął mi do ucha. Kiwnęłam pewnie głową, odwracając się do niego przodem. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy, w świetle dwóch nocnych lampek, które znajdowały się po obu stronach łóżka. Nie wiem kto zrobił pierwszy krok, możliwe że zrobiliśmy to oboje.
Dłonie Mario zmysłowo jeździły po moim ciele, a usta badały szyję oraz dekolt. Bez problemu odnalazł zamek od sukienki, który zręcznie odsunął. Sama zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli, jeden po drugim, aż moim oczom ukazała się wyrzeźbiona klata oraz umięśnione ramiona, pokryte tatuażami. Wylądowałam plecami na posłaniu, spoglądając jak odpina guzik od swoich spodni. Nachylił się nad moim ciałem, scałowując je od ud po szyję. Z moich ust co rusz wydobywały się westchnięcia oraz ciche jęki przyjemności. Drażnił się ze mną, doskonale to wiedziałam.
Pozbył mnie koronkowego biustonosza, po czym zjechał dłonią w dół, chowając ją pod moją dolną bielizną. Uchyliłam usta, czując jak odnajduje najczulszy punkt na moim ciele. Mój oddech przyspieszył, a dłonie zacisnęły się na pościeli. Zagryzałam wargi, czując że jeszcze chwila ...
Spojrzałam na niego oburzona, gdy przerwał w najważniejszym momencie. Jego zęby błysnęły w blasku lampek. Jednym szarpnięciem zsunął ze mnie zbędną bieliznę i umięśnił się pomiędzy moimi udami. Jęk wydobył się z moich ust, gdy poczułam go w sobie. Nasze języki złączyły się w pełnym pasji pocałunku. W tym momencie nie było nic ważniejszego od naszej dwójki. Paznokciami jeździłam po jego umięśnionych ramionach i plecach, co jakiś czas wbijając je w twardą skórę. Wspólnie odnaleźliśmy odpowiedni i znajomy rytm, który doprowadzał nas do szaleństwa. Nie musiałam czekać długo, aż moim ciałem zatrząsł dreszcz ogromnej rozkoszy. Jęknęłam przeciągle, wtulając się w jego szyję. Mario przerwał na chwilę ciężko dysząc. Czekał aż dojdę do siebie. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Pchnęłam go ostatkiem sił, usadawiając się na jego biodrach.
- Znowu jesteś niegrzeczna. - wyszczerzył się szeroko. Przyłożyłam palec do jego ust, spoglądając prosto w oczy. Wiedziałam, że i on długo nie wytrzyma. Zagryzał swoje wargi, skanując swoim pożądliwym wzrokiem moje ciało. Kilka sekund później usiadł gwałtownie, przytulając mnie mocno do siebie. Jego ciało zamarło, a z ust wydobył się głuchy jęk. Opadłam wyczerpana w jego ramiona.
Leżeliśmy w kompletnej ciszy, wtuleni w siebie. Mario gładził moje ciało, a ja jeździłam palcami po jego umięśnionym brzuchu. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.
- Wiesz po co mam plaster na dłoni? - szepnął.
- Mówiłeś, że się zaciąłeś. - zmarszczyłam brwi, spoglądając na jego opatrunek. Mario uśmiechnął się pod nosem, po czym odkleił zbędną warstwę od swojej skóry. Przyłożył rękę do światła. Na jego serdecznym palcu wytatuowana była litera. - A ... ? - wydukałam zaskoczona.
- A jak Ainhoa.
***
Życzę wam udanego tygodnia ^^
koniec jest najbardziej romantycznym zakończeniem rozdziału - teraz oboje mają taki sam tatuaż <3 jeszcze brakuje im T jak Theo,a le to zapewne w przyszłości się zmieni. I raczej obstawiałam, że wrócą do domu i będzie szaleństwo, ale dobry hotel też robi swoje i ciekawe jak będzie na meczach. Coś czuję, że z mało znanej dziewczyny Ainhoa zrobi szał i będzie się teraz wszędzie pojawiać, i dlatego też Dani wróci i już nie będzie tak kolorowo... bo ja coś czuję, że on jeszcze tu trochę namiesza, mam rację?
OdpowiedzUsuńO. Mój.Boże.
OdpowiedzUsuńTa końcówka...
Cholera. Brak mi słów. A ja zawsze mam coś do powiedzenia!
Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale proszę-nie przestawaj.
Mario to ideał. Chyba zostanie moim mężem numer 8(?) :p
Buziaki!
Ainhoa dzięki Mario po raz pierwszy miała okazję zaznać prawdziwych urodzin. Takich z tortem i przyjęciem wśród bliskich dla niej osób. Pełnych beztroski i dobrej zabawy. Mario wraz z pomocą innych zrobił coś, czego nie potrafiła dać jej ani matka, ani przyrodni brat. Poczucie, że jest dla kogoś ważna i jej także należy się coś od życia. Sprowadził nawet Rose... Po raz kolejny się powtórzę, ale Mario to naprawdę praktycznie chodzący ideał.
OdpowiedzUsuńAinhoa mimo wszelkich krzywd jakie wyrządził jej Dani, wciąż się o niego martwi, co po raz kolejny pokazuje jak wspaniałą jest osobą. Gdyby tylko inni potrafili to docenić...
Dalsza część niespodzianki Mario była wspaniała. Zadbał o wszystko w najmnieszych szczegółach.
Ten spacer, a następnie wspólna noc w hotelu, podczas której nareszcie mogli bez żadnych przeszkód nacieszyć się sobą. To wprost idealna randka, którą na pewno obydwoje zapamiętają na bardzo długo. A ten tatuaż! To chyba najlepsza deklaracja uczuć Mario do Ainhoi. W końcu zostanie mu to na całe życie, więc już za późno na rozmyślenie się. 😁
Ainhoa ma nareszcie wszystko co potrzebne jej do szczęścia i mam nadzieję, że nic już jej nie będzie próbował tego zniszczyć.
Oczywiście jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Okej, jestem w końcu i ja! Z góry przepraszam za ewentualną długość komentarza, ale totalnie zakręciłam się na punkcie nauki/kolejnego rozdziału u mnie/pewnej sprawy prywatnej i po prostu nawet minuty nie mam by odetchnąć.
OdpowiedzUsuńDobra, ale przejdźmy do sedna. Nie wiem dlaczego, ale odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że impreza urodzinowa jest tylko imprezą urodzinową. Serio, po Mario spodziewałam się wszystkiego, a ostatnio jestem wyczulona na dziwne imprezy. Na szczęście to była po prostu wspaniała niespodzianka. Myślę, że Ainhoa nie mogła sobie wymarzyć lepszych urodzin. Przecież nie ma nic wspanialszego niż spędzać je w towarzystwie rodziny i przyjaciół.
No i oprócz sukienki, Ainhoa dostała najlepszy prezent. A może to Mario dostał? Na pewno noc spędzona we dwoje była ważnym krokiem w ich relacji. Teraz są pewni swojej miłości. Mogą dalej układać sobie życia i mam nadzieję, że już nie stanie im na przeszkodzie.
Troszkę zmartwiła mnie informacja o problemach Daniego. Mam nadzieję, że brat Ainhoy już nie pojawi się w jej życiu. To dupek i nie zasługuje nawet na odrobinę uwagi.
Końcówka była urocza. Teraz Mario ma wytatuowane "A", a "M" u Ainhoy nabrało podwójnego znaczenia – nie tylko Miriam, ale też Mario.
No cóż chyba nie pozostaje mi nic innego tylko cieszyć się szczęściem naszej pary i z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Śniło mi się, że komentuję, więc komentuję hihi :D
OdpowiedzUsuńAinhoa z pewnością musiała być zaskoczona niespodzianką z okazji urodzin :) Ale nie ma co się jej dziwić, w końcu nie była przyzwyczajona do świętowania urodzin w otoczeniu najbliższych jej osób. Ale w końcu za sprawą Mario oraz Theo ma to, o czym marzyła i na co w pełni zasłużyła :) Mario z pomocą Leire spisał się znakomicie i jestem pewna, że Ainhoa zapamięta te urodziny na zawsze. W końcu mogła zdmuchnąć świeczki i po prostu cieszyć się czasem spędzonym w gronie najbliższych jej osób. Brawo Hermoso! :D
Ainhoa mimo krzywd, które Dani wyrządził jej oraz Theo nadal się o niego martwi. Jest cudowną osobą i zawsze zależy jej na drugim człowieku. A Dani jakby nie było jest jej bratem. Może z czasem się opamięta i weźmie się za siebie? Zrozumie, że alkohol nie jest żadnym wyjściem z sytuacji? Kto wie!
Mario zadbał dosłownie o wszystko i pięknie to sobie wszystko rozplanował :) Romantyczny spacer, a później noc spędzona w hotelu... Lepiej być nie mogło! Miłość kwitnie :) Po tych kilku latach, ponownie mogli zaznać bliskości tej drugiej osoby oraz w pełni rozkoszować się sobą nawzajem ^^ Idealnie to wyszło *_* Ta noc była inna niż ich pierwsza, ale równie magiczna... Bo teraz oddali się sobie z miłości i to jest piękne :)
Mario i jego tatuaż! <3 Cudownie to obmyślił, jestem pod wrażeniem :) Niech sobie żyją w spokoju i w szczęściu, bo na to zasługują :)
<33