- Poradzicie sobie?
- Zaopiekuję się tatusiem. - uśmiechnęłam się na widok Theo, który starannie okrywał nogę Mario kocykiem. Na koniec ostrożnie ją pogładził i zerknął na niego uważnie. - Jus się lepiej cujes?
- Zdecydowanie. Tego mi było trzeba. - poczochrał jego włoski. - Nie martw się, poradzimy sobie. Jestem kaleką, ale potrafię używać tych kul, więc w razie czego ewakuujemy się bez problemu. - zwrócił się do mnie rozbawiony.
- Wcale nie jesteś kaleką. - postawiłam na stoliku butelkę z wodą. - Nie możesz po prostu nadwyrężać kostki. Rozmawiałam z Theo, nie będzie marudził i zmuszał Cię do wstawania.
- Jesteśmy dużymi chłopcami. - wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam. Usiadłam obok niego z uśmiechem. - Chociaż jak tak na Ciebie patrzę, to mam ochotę chwycić za telefon i zadzwonić do Leire. Powiedziałbym, że bardzo źle się czuję i musisz ze mną zostać. Pięknie wyglądasz.
- Aha, więc potrzebujesz pielęgniarki.
- Nie jestem wymagający. Mogłabyś tylko siedzieć obok.
- Muszę uciekać. - zaśmiałam się. - Wrócę do was zaraz po pracy. - pocałowałam go w policzek, na co przybrał niezadowoloną minę. Wywróciłam rozbawiona oczami i złączyłam nasze usta w pożegnalnym pocałunku.
Od paru dni przepełniało mnie szczęście. Nie mogłam przestać się uśmiechać, co zauważyli wszyscy wokół. Kochałam i byłam kochana. Więcej nic się nie liczyło. Nareszcie poczułam, że jestem na właściwym miejscu. Przy właściwej osobie. Do tej pory cały mój świat kręcił się wokół Theo. Funkcjonowałam tylko dla niego. Niedawno zrozumiałam, że ja również muszę być w pełni szczęśliwa, aby i moje dziecko było. Widział moje łzy. Widział moje codziennie przygnębienie. Dzieci nie są wcale głupie i naiwne. Dostrzegają więcej od nas. Dopiero teraz zauważyłam promieniującą twarz Theo. Jego śmiech był głośniejszy. Więcej mówił, otworzył się bardziej na świat. Poczuł się w pełni bezpieczny.
- Podziel się ze mną tym entuzjazmem. - mruknęła Sara, uważnie mi się przyglądając. Zdecydowanie zarwała noc, czego dowodem były podkrążone oczy, których perfekcyjny makijaż nie dał rady ukryć. - A jak mówiłam, że ten przystojniak jest drogą do Twojego zaspokojenia, to trzepnęłaś mnie szmatką.
- Daj spokój. - speszyłam się. - Mario ma kontuzję.
- Zdrowa kostka nie jest mu do niczego potrzebna.
- Sara!
- Co tak plotkujecie? - Leire wyszła ze swojego gabinetu i momentalnie dorwała się do ekspresu z kawą. - Dobrze się czujesz Ainhoa? Jesteś jakby rozpalona. - spojrzała na mnie zatroskana.
- Raczej zarumieniona. - parsknęła Sara, na co posłałam jej mordercze spojrzenie. - Jesteś mężatką Leire, więc najlepiej wytłumaczysz to naszej koleżance. Jaką kontuzję musiałby mieć facet, aby nie był w stanie ...
- Ok! Zrozumiałam! - uniosłam dłonie, aby ją uciszyć.
- Oh, rozumiem. - Leire upiła łyk kawy. - Wątpię, aby skręcona kostka była przeszkodzą dla Mario do czegokolwiek. - rzuciła aluzją, po czym rozbawiona udała się z powrotem do gabinetu. Sara parsknęła śmiechem i wróciła do wycierania mokrych szklanek. Za to ja, kompletnie zażenowana, udałam się na salę.
Dzisiaj ruch był mniejszy, co było spowodowane słoneczną kwietniową pogodą. Jednak stali bywalcy dopisali. Z uśmiechem przywitałam się z panią Cataliną, po czym postawiłam przed nią jej ulubioną herbatę.
- Co słychać u Ciebie dziecko? - chwyciła mnie za dłoń.
- Wszystko dobrze.
- Widzę. Oczy Ci się śmieją. - zaśmiała się. - A co u Twojego synka? Na pewno rośnie jak na drożdżach!
- Oj tak. Numer buta zmienił mu się w ciągu dwóch miesięcy. - westchnęłam. - Rośnie mi duży chłopiec. Jak tata. - dodałam, po czym uśmiechnęłam się pod nosem. Oczywiście nie uszło to uwadze pani Cataliny.
- Dogadaliście się, prawda?
- Tak. Mimo moich obaw i nerwów, Mario okazał się być świetnym ojcem. Theo świata po za nim nie widzi. Jest jego superbohaterem. - zaśmiałam się. - I choć nadal to do mnie nie dociera ... jesteśmy rodziną.
Rodzina. Coś, czego nigdy nie miałam. Życie z moją matką, a potem z Danim, było jedynie iluzją tego pojęcia. Teraz było inaczej. Czułam to. Nie było manipulacji i zastraszania. Była czysta miłość i wsparcie. Mój synek miał oboje rodziców, którzy postanowili dać sobie szansę. Dla niego i dla siebie.
Spojrzałam zaskoczona w stronę wejścia, przez które weszła Chio w towarzystwie znajomej blondynki. Była to dziewczyna najlepszego przyjaciela Mario, której nie miałam szansy poznać. I choć Hermoso powtarzał mi, że słynna Paddy jest sympatyczną osobą, fakt że przyjaźniła się z Chio, wprowadzał mnie w stan lekkiego poddenerwowania.
Zerknęłam z nadzieją na ladę, za którą powinna być Sara. Niestety, dziewczyna gdzieś się ulotniła, zostawiając mnie na lodzie. Byłam pewna, że zrozumiałaby sytuację i obsłużyłaby dziewczyny. Wzięłam głęboki oddech, po czym podeszłam do zajętego przez nie stolika. Patricia podniosła wzrok znad karty i posłała mi przyjazny uśmiech, który próbowałam odwzajemnić.
- Dzień dobry. Czy mogę zebrać zamówienie?
- Właściwie ...
- Zawołamy Cię, gdy się zdecydujemy. - mruknęła Chio, nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem. Kiwnęłam więc głową, po czym odwróciłam się na pięcie. - Albo zaczekaj. Zdecydowałam się. - przełknęłam ciężko ślinę, ale zachowałam pokerową twarz. Zebrałam zamówienie i oddaliłam się, aby je zrealizować.
Bycie kelnerką miało swoje plusy i minusy. Musiałam obsługiwać klientów z uśmiechem, mimo że sami byli nieprzyjemni wobec mnie. Klient nasz pan. Nie mogłam zawieść Leire, a po za tym nie chciałam dać się sprowokować.
Ze skupieniem postawiłam przed młodymi kobietami dwie kawy. Słowo "dziękuję" padło jedynie z ust blondynki. Zostawiłam je same, udając się do innych klientów. Nie minęła nawet minuta, a Chio z powrotem na mnie kiwnęła. Prosząc Boga o więcej cierpliwości, wróciłam do nich jak na ścięcie.
- Ta kawa jest okropnie mocna. - oznajmiła, patrząc na mnie krytycznie. Szczerze mówiąc, pierwszy raz zostałam skrytykowana przez klienta. - Chcesz, aby stanęło mi serce?
- Według mnie jest idealna. - zauważyła Patricia.
- Więc może w mojej jest coś jeszcze.
- Jeśli Ci nie smakuje, mogę zrobić nową. - zauważyłam. Zacisnęłam dłoń na notesiku, walcząc ze swoimi nerwami. Ewidentnie chciała mi zrobić na złość. - Nie ma żadnego problemu.
- Nie przypominam sobie, abyśmy były na Ty. - syknęła.
- Chio, co z Tobą? - szepnęła do niej Patricia.
- Zrobię nową ... proszę pani. - wycedziłam przez zęby, po czym zabrałam jej filiżankę i udałam się za ladę. Sara uniosła brew ku górze, patrząc na mnie zdezorientowana. - Mogłabyś zrobić nową kawę? Klientka się boi, że chce ją otruć. - zironizowałam. Brunetka parsknęła śmiechem, ale zabrała się za zamówienie.
- Mam zanieść?
- Nie, sama to zrobię. - westchnęłam. - W najgorszym wypadku, znajdzie się ona na jej głowie. - mruknęłam. Przeszłam sprawnie przez salę i z największą ostrożnością, postawiłam kawę przed Chio. - Proszę. Mam nadzieję, że ta będzie smakowała. Specjalnie poprosiłam koleżankę o realizację tego zamówienia, aby nie obawiała się pani o swoje zdrowie.
- Kpisz ze mnie? - prychnęła.
- Skądże. Klient nasz pan.
- Chcę rozmawiać z szefową. - oznajmiła, zakładając ręce na piersi. Westchnęłam ciężko i bez słowa sprzeciwu udałam się po Leire. Podświadomie czułam, że tak się to skończy. Szefowa była zaskoczona, ale oderwała się od papierów i wyszła na salę.
- Witaj Paddy! - uśmiechnęła się do blondynki, po czym przywitały się przyjacielskim buziakiem w policzek. - Jakiś problem? Ainhoa mówiła, że klientka ma jakieś zastrzeżenia, co do zamówienia.
- Owszem, ja mam.
- Chio, daj spokój. - Patricia próbowała ją powstrzymać.
- Pani kelnerka jest ordynarna i nie ma szacunku do klientów. - kiwnęła w moją stronę głową. Leire uniosła brew ku górze, patrząc na mnie uważnie. - Wręcz zaśmiała się mi w twarz, gdy złożyłam reklamację. Zaserwowana przez nią kawa, nie nadawała się do picia.
- Ainhoa?
- Proszę wybaczyć, ale nie znam jej imienia.
- Doskonale znasz moje imię. - nie wytrzymałam. Dotarło do mnie, że chciała mnie za wszelką cenę upokorzyć. Jej przyjście do kawiarni wcale nie było przypadkiem. - Jeśli nastawienie szefowej przeciwko mnie jest Twoim rodzajem zemsty, to gratuluje egoizmu i niedojrzałego zachowania. Mój trzyletni syn jest lepiej wychowany od Ciebie.
- Jak śmiesz!
- Przepraszam bardzo, że się wtrącę. - ze stolika obok odezwała się pani Catalina. - Od samego początku byłam świadkiem tej sceny i niedorzecznego zachowania owej pani. - wskazała na Chio. - Ainhoa nie zrobiła nic, o co mogłaby zostać oskarżona. Wprost przeciwnie. Zachowała się bardzo dojrzale, mimo irracjonalnego zachowania klientki, która od samego początku chciała ją obrazić.
- Rozumiem. - Leire kiwnęła głową, po czym zerknęła na Patricię. - Paddy? Jakie jest Twoje zdanie? Czy Ainhoa zachowała się wobec was niegrzecznie?
- Nie. - westchnęła.
- Więc nie rozumiem pani pretensji. - zwróciła się do Chio, która poczerwieniała ze złości. - Oskarża pani jedną z moich kelnerek bez żadnych podstaw. Moja kawiarnia nie jest miejscem prywatnych potyczek. A szacunku wymagam nie tylko od mojego personelu, ale także od klientów. Jak sama pani widzi, mam naocznych i obiektywnych świadków, że Ainhoa zachowała się tak, jak tego od niej wymagam. Nie jestem sędzia, więc nie będę rozstrzygała waszego konfliktu. Jeśli nie smakuje pani nasza kawa, nie będziemy dłużej pani zatrzymywać.
Chio zrozumiała aluzję. Posłała Leire oburzone spojrzenie i wyszła bez słowa. Patricia przeprosiła za jej zachowanie, choć nie powinna, po czym udała się do wyjścia. Minęła szeroko uśmiechniętego Saula.
- Moja kobieta. - pokiwał z podziwem głową. Parsknęłam śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Zresztą, pani Catalina błyskawicznie poszła w moje ślady. Leire westchnęła ciężko, ale szelmowski uśmiech pojawił się na jej ustach. - Mamacita, jesteś niezwykle seksowna, gdy pokazujesz innym gdzie ich miejsce. Prawda pani Catalino? - ucałował szarmancko dłoń staruszki.
- Oh, panie Niguez. - zarumieniła się.
- O co wam poszło kocice?
- Kochanie, ja wcale nie walczyłam w kisielu. - jęknęła Leire. Po chwili tonęła w czułych ramionach męża, który ucałował jej skroń. - Kim była ta dziewczyna? - zwróciła się do mnie. - I dlaczego odstawiła to przedstawienie, aby zrobić Ci na złość?
- Mści się za Mario. - mruknęłam.
- Zazdrosna kobieta jest nieprzewidywalna. A tym bardziej ta, która przegrała. - oznajmiła pani Catalina. - Nie dziwię się, że nie miała z Tobą szans kochanie. - uścisnęła moją dłoń.
- Też bym nie chciał takiej skwaszonej baby.
- Przepraszam Leire.
- Za co? - zdziwiła się. - Przecież nie zrobiłaś nic złego. Sama Paddy przyznała, że zachowałaś się odpowiednio. Nie dam oskarżać żadnej z was bez podstaw. Miałaś rację, Theo jest lepiej wychowany niż ona.
Do domu wróciłam zaraz po pracy. Zastałam Mario w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłam. Czyli na kanapie. Siedział wpatrzony w mecz, a na jego klacie piersiowej spał Theo. Uśmiechnął się na mój widok, co odwzajemniłam.
- Jak w pracy? - szepnął.
- Umm ... znośnie. - wzruszyłam ramionami. - Jedliście coś? - spytałam, chcąc zmienić temat. Mario kiwnął głową, przypatrując się mi uważnie. - Może zaniosę go do pokoju?
- Nie przeszkadza mi. - ziewnął.
- Widzę, że i Ty masz ochotę na sjestę. - zaśmiałam się.
- O ile położysz się ze mną.
Zaniosłam Theo na łóżko, po czym udałam się do sypialni w ślad za Mario. Krótka drzemka była wspaniałym pomysłem. Potrzebowałam odpoczynku od tego wszystkiego. Mario wyciągnął ku mnie ręce ... i w tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Zostań. Ja zobaczę kto to. - cmoknęłam go przelotnie w usta, po czym opuściłam sypialnię, udając się schodami w dół na parter. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi. Zamurowało mnie, gdy zobaczyłam za nimi Patricię.
- Hej. - odezwała się niepewnie. - Jest Mario?
- Tak, na górze. - odchrząknęłam, robiąc jej uprzejmie miejsce. - Wolałabym, aby nie schodził, więc jeśli możesz ...
- Właściwie to ja do Ciebie.
- Do mnie? - zdziwiłam się. Dziewczyna kiwnęła głową. Zaprosiłam ją do środka, proponując coś do picia. Poprosiła o wodę, więc po chwili postawiłam na stoliku dwie szklanki. Zajęłam miejsce na przeciwko niej, nie wiedząc co powiedzieć.
- Chciałam Cię przeprosić. Za Chio. - odezwała się po chwili ciszy. - Zachowała się okropnie. Nie miałam pojęcia, co planuje. Jest rozgoryczona, ale to nie powód, aby tak się zachowywać.
- Nie musisz mnie przepraszać. - zauważyłam. - To nie była Twoja wina. Po za tym, wstawiłaś się za mną u Leire, za co jestem Ci ogromnie wdzięczna. Mogłaś skłamać i wesprzeć przyjaciółkę.
- Nie w takim czymś. - oburzyła się.
- W każdym bądź razie dziękuję.
- Mario jest naszym przyjacielem. Moim i Marcosa. Nie chcę, aby z powodu mojej przyjaźni z Chio nasze relacje zostały nadszarpnięte. Szczególnie jeśli chodzi o chłopaków, bo tego bym sobie nie wybaczyła. Są dla siebie jak bracia. Po za tym, znam trochę Mario. - uśmiechnęła się pod nosem. - On na prawdę jest zakochany, co mnie cieszy. Dalej do mnie nie dociera, że jest ojcem, ale jestem dumna z jego postawy.
- Więc koniecznie musisz go zobaczyć z Theo.
- Oh, bardzo bym chciała poznać Twojego synka. - posłała mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. - To znaczy ... waszego. - poprawiła się. - Może wpadlibyście do nas na kolację? Marcos na pewno się ucieszy.
- Zapytam Mario. - obiecałam.
- Jak mógłbym odmówić najlepszej przyjaciółce? - odwróciłyśmy się zaskoczone w stronę schodów. Mario trzymał się barierki, patrząc na nas nieodgadnionym wzrokiem. Doskonale dostrzegłam napięcie w jego mimice. - Ale najpierw mi wyjaśnijcie, o co chodzi z Chio.
Westchnęłam ciężko, ale razem z Patricią opowiedziałyśmy mu całe zajście w kawiarni. Był wściekły oraz rozczarowany, że o niczym mu nie powiedziałam. Na całe szczęście nie robił mi wymówek. Podziękował Paddy za jej zachowanie oraz miłe słowa na swój temat. Niestety, dziewczyna musiała się zbierać, ale obiecała że jak najszybciej poinformuje nas o terminie kolacji.
Sama udałam się do kuchni, aby przygotować podwieczorek dla Theo. Znając życie, powinien lada chwila się obudzić. Czując jak męskie ręce oplatają moją sylwetkę, uśmiechnęłam się pod nosem.
- Mów mi takie rzeczy. - szepnął.
- Dobrze. Przepraszam.
- Nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię obrażał czy upokarzał, rozumiesz? - zapytał z napięciem w głosie, na co kiwnęłam głową. - Jestem dumny, że nie dałaś się sprowokować.
- Nie była tego warta. - odwróciłam się przodem.
- Żadna nie ma z Tobą szans. Żadna.
***
Chyba nie bardzo lubicie Chio ^^
- Zaopiekuję się tatusiem. - uśmiechnęłam się na widok Theo, który starannie okrywał nogę Mario kocykiem. Na koniec ostrożnie ją pogładził i zerknął na niego uważnie. - Jus się lepiej cujes?
- Zdecydowanie. Tego mi było trzeba. - poczochrał jego włoski. - Nie martw się, poradzimy sobie. Jestem kaleką, ale potrafię używać tych kul, więc w razie czego ewakuujemy się bez problemu. - zwrócił się do mnie rozbawiony.
- Wcale nie jesteś kaleką. - postawiłam na stoliku butelkę z wodą. - Nie możesz po prostu nadwyrężać kostki. Rozmawiałam z Theo, nie będzie marudził i zmuszał Cię do wstawania.
- Jesteśmy dużymi chłopcami. - wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam. Usiadłam obok niego z uśmiechem. - Chociaż jak tak na Ciebie patrzę, to mam ochotę chwycić za telefon i zadzwonić do Leire. Powiedziałbym, że bardzo źle się czuję i musisz ze mną zostać. Pięknie wyglądasz.
- Aha, więc potrzebujesz pielęgniarki.
- Nie jestem wymagający. Mogłabyś tylko siedzieć obok.
- Muszę uciekać. - zaśmiałam się. - Wrócę do was zaraz po pracy. - pocałowałam go w policzek, na co przybrał niezadowoloną minę. Wywróciłam rozbawiona oczami i złączyłam nasze usta w pożegnalnym pocałunku.
Od paru dni przepełniało mnie szczęście. Nie mogłam przestać się uśmiechać, co zauważyli wszyscy wokół. Kochałam i byłam kochana. Więcej nic się nie liczyło. Nareszcie poczułam, że jestem na właściwym miejscu. Przy właściwej osobie. Do tej pory cały mój świat kręcił się wokół Theo. Funkcjonowałam tylko dla niego. Niedawno zrozumiałam, że ja również muszę być w pełni szczęśliwa, aby i moje dziecko było. Widział moje łzy. Widział moje codziennie przygnębienie. Dzieci nie są wcale głupie i naiwne. Dostrzegają więcej od nas. Dopiero teraz zauważyłam promieniującą twarz Theo. Jego śmiech był głośniejszy. Więcej mówił, otworzył się bardziej na świat. Poczuł się w pełni bezpieczny.
- Podziel się ze mną tym entuzjazmem. - mruknęła Sara, uważnie mi się przyglądając. Zdecydowanie zarwała noc, czego dowodem były podkrążone oczy, których perfekcyjny makijaż nie dał rady ukryć. - A jak mówiłam, że ten przystojniak jest drogą do Twojego zaspokojenia, to trzepnęłaś mnie szmatką.
- Daj spokój. - speszyłam się. - Mario ma kontuzję.
- Zdrowa kostka nie jest mu do niczego potrzebna.
- Sara!
- Co tak plotkujecie? - Leire wyszła ze swojego gabinetu i momentalnie dorwała się do ekspresu z kawą. - Dobrze się czujesz Ainhoa? Jesteś jakby rozpalona. - spojrzała na mnie zatroskana.
- Raczej zarumieniona. - parsknęła Sara, na co posłałam jej mordercze spojrzenie. - Jesteś mężatką Leire, więc najlepiej wytłumaczysz to naszej koleżance. Jaką kontuzję musiałby mieć facet, aby nie był w stanie ...
- Ok! Zrozumiałam! - uniosłam dłonie, aby ją uciszyć.
- Oh, rozumiem. - Leire upiła łyk kawy. - Wątpię, aby skręcona kostka była przeszkodzą dla Mario do czegokolwiek. - rzuciła aluzją, po czym rozbawiona udała się z powrotem do gabinetu. Sara parsknęła śmiechem i wróciła do wycierania mokrych szklanek. Za to ja, kompletnie zażenowana, udałam się na salę.
Dzisiaj ruch był mniejszy, co było spowodowane słoneczną kwietniową pogodą. Jednak stali bywalcy dopisali. Z uśmiechem przywitałam się z panią Cataliną, po czym postawiłam przed nią jej ulubioną herbatę.
- Co słychać u Ciebie dziecko? - chwyciła mnie za dłoń.
- Wszystko dobrze.
- Widzę. Oczy Ci się śmieją. - zaśmiała się. - A co u Twojego synka? Na pewno rośnie jak na drożdżach!
- Oj tak. Numer buta zmienił mu się w ciągu dwóch miesięcy. - westchnęłam. - Rośnie mi duży chłopiec. Jak tata. - dodałam, po czym uśmiechnęłam się pod nosem. Oczywiście nie uszło to uwadze pani Cataliny.
- Dogadaliście się, prawda?
- Tak. Mimo moich obaw i nerwów, Mario okazał się być świetnym ojcem. Theo świata po za nim nie widzi. Jest jego superbohaterem. - zaśmiałam się. - I choć nadal to do mnie nie dociera ... jesteśmy rodziną.
Rodzina. Coś, czego nigdy nie miałam. Życie z moją matką, a potem z Danim, było jedynie iluzją tego pojęcia. Teraz było inaczej. Czułam to. Nie było manipulacji i zastraszania. Była czysta miłość i wsparcie. Mój synek miał oboje rodziców, którzy postanowili dać sobie szansę. Dla niego i dla siebie.
Spojrzałam zaskoczona w stronę wejścia, przez które weszła Chio w towarzystwie znajomej blondynki. Była to dziewczyna najlepszego przyjaciela Mario, której nie miałam szansy poznać. I choć Hermoso powtarzał mi, że słynna Paddy jest sympatyczną osobą, fakt że przyjaźniła się z Chio, wprowadzał mnie w stan lekkiego poddenerwowania.
Zerknęłam z nadzieją na ladę, za którą powinna być Sara. Niestety, dziewczyna gdzieś się ulotniła, zostawiając mnie na lodzie. Byłam pewna, że zrozumiałaby sytuację i obsłużyłaby dziewczyny. Wzięłam głęboki oddech, po czym podeszłam do zajętego przez nie stolika. Patricia podniosła wzrok znad karty i posłała mi przyjazny uśmiech, który próbowałam odwzajemnić.
- Dzień dobry. Czy mogę zebrać zamówienie?
- Właściwie ...
- Zawołamy Cię, gdy się zdecydujemy. - mruknęła Chio, nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem. Kiwnęłam więc głową, po czym odwróciłam się na pięcie. - Albo zaczekaj. Zdecydowałam się. - przełknęłam ciężko ślinę, ale zachowałam pokerową twarz. Zebrałam zamówienie i oddaliłam się, aby je zrealizować.
Bycie kelnerką miało swoje plusy i minusy. Musiałam obsługiwać klientów z uśmiechem, mimo że sami byli nieprzyjemni wobec mnie. Klient nasz pan. Nie mogłam zawieść Leire, a po za tym nie chciałam dać się sprowokować.
Ze skupieniem postawiłam przed młodymi kobietami dwie kawy. Słowo "dziękuję" padło jedynie z ust blondynki. Zostawiłam je same, udając się do innych klientów. Nie minęła nawet minuta, a Chio z powrotem na mnie kiwnęła. Prosząc Boga o więcej cierpliwości, wróciłam do nich jak na ścięcie.
- Ta kawa jest okropnie mocna. - oznajmiła, patrząc na mnie krytycznie. Szczerze mówiąc, pierwszy raz zostałam skrytykowana przez klienta. - Chcesz, aby stanęło mi serce?
- Według mnie jest idealna. - zauważyła Patricia.
- Więc może w mojej jest coś jeszcze.
- Jeśli Ci nie smakuje, mogę zrobić nową. - zauważyłam. Zacisnęłam dłoń na notesiku, walcząc ze swoimi nerwami. Ewidentnie chciała mi zrobić na złość. - Nie ma żadnego problemu.
- Nie przypominam sobie, abyśmy były na Ty. - syknęła.
- Chio, co z Tobą? - szepnęła do niej Patricia.
- Zrobię nową ... proszę pani. - wycedziłam przez zęby, po czym zabrałam jej filiżankę i udałam się za ladę. Sara uniosła brew ku górze, patrząc na mnie zdezorientowana. - Mogłabyś zrobić nową kawę? Klientka się boi, że chce ją otruć. - zironizowałam. Brunetka parsknęła śmiechem, ale zabrała się za zamówienie.
- Mam zanieść?
- Nie, sama to zrobię. - westchnęłam. - W najgorszym wypadku, znajdzie się ona na jej głowie. - mruknęłam. Przeszłam sprawnie przez salę i z największą ostrożnością, postawiłam kawę przed Chio. - Proszę. Mam nadzieję, że ta będzie smakowała. Specjalnie poprosiłam koleżankę o realizację tego zamówienia, aby nie obawiała się pani o swoje zdrowie.
- Kpisz ze mnie? - prychnęła.
- Skądże. Klient nasz pan.
- Chcę rozmawiać z szefową. - oznajmiła, zakładając ręce na piersi. Westchnęłam ciężko i bez słowa sprzeciwu udałam się po Leire. Podświadomie czułam, że tak się to skończy. Szefowa była zaskoczona, ale oderwała się od papierów i wyszła na salę.
- Witaj Paddy! - uśmiechnęła się do blondynki, po czym przywitały się przyjacielskim buziakiem w policzek. - Jakiś problem? Ainhoa mówiła, że klientka ma jakieś zastrzeżenia, co do zamówienia.
- Owszem, ja mam.
- Chio, daj spokój. - Patricia próbowała ją powstrzymać.
- Pani kelnerka jest ordynarna i nie ma szacunku do klientów. - kiwnęła w moją stronę głową. Leire uniosła brew ku górze, patrząc na mnie uważnie. - Wręcz zaśmiała się mi w twarz, gdy złożyłam reklamację. Zaserwowana przez nią kawa, nie nadawała się do picia.
- Ainhoa?
- Proszę wybaczyć, ale nie znam jej imienia.
- Doskonale znasz moje imię. - nie wytrzymałam. Dotarło do mnie, że chciała mnie za wszelką cenę upokorzyć. Jej przyjście do kawiarni wcale nie było przypadkiem. - Jeśli nastawienie szefowej przeciwko mnie jest Twoim rodzajem zemsty, to gratuluje egoizmu i niedojrzałego zachowania. Mój trzyletni syn jest lepiej wychowany od Ciebie.
- Jak śmiesz!
- Przepraszam bardzo, że się wtrącę. - ze stolika obok odezwała się pani Catalina. - Od samego początku byłam świadkiem tej sceny i niedorzecznego zachowania owej pani. - wskazała na Chio. - Ainhoa nie zrobiła nic, o co mogłaby zostać oskarżona. Wprost przeciwnie. Zachowała się bardzo dojrzale, mimo irracjonalnego zachowania klientki, która od samego początku chciała ją obrazić.
- Rozumiem. - Leire kiwnęła głową, po czym zerknęła na Patricię. - Paddy? Jakie jest Twoje zdanie? Czy Ainhoa zachowała się wobec was niegrzecznie?
- Nie. - westchnęła.
- Więc nie rozumiem pani pretensji. - zwróciła się do Chio, która poczerwieniała ze złości. - Oskarża pani jedną z moich kelnerek bez żadnych podstaw. Moja kawiarnia nie jest miejscem prywatnych potyczek. A szacunku wymagam nie tylko od mojego personelu, ale także od klientów. Jak sama pani widzi, mam naocznych i obiektywnych świadków, że Ainhoa zachowała się tak, jak tego od niej wymagam. Nie jestem sędzia, więc nie będę rozstrzygała waszego konfliktu. Jeśli nie smakuje pani nasza kawa, nie będziemy dłużej pani zatrzymywać.
Chio zrozumiała aluzję. Posłała Leire oburzone spojrzenie i wyszła bez słowa. Patricia przeprosiła za jej zachowanie, choć nie powinna, po czym udała się do wyjścia. Minęła szeroko uśmiechniętego Saula.
- Moja kobieta. - pokiwał z podziwem głową. Parsknęłam śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Zresztą, pani Catalina błyskawicznie poszła w moje ślady. Leire westchnęła ciężko, ale szelmowski uśmiech pojawił się na jej ustach. - Mamacita, jesteś niezwykle seksowna, gdy pokazujesz innym gdzie ich miejsce. Prawda pani Catalino? - ucałował szarmancko dłoń staruszki.
- Oh, panie Niguez. - zarumieniła się.
- O co wam poszło kocice?
- Kochanie, ja wcale nie walczyłam w kisielu. - jęknęła Leire. Po chwili tonęła w czułych ramionach męża, który ucałował jej skroń. - Kim była ta dziewczyna? - zwróciła się do mnie. - I dlaczego odstawiła to przedstawienie, aby zrobić Ci na złość?
- Mści się za Mario. - mruknęłam.
- Zazdrosna kobieta jest nieprzewidywalna. A tym bardziej ta, która przegrała. - oznajmiła pani Catalina. - Nie dziwię się, że nie miała z Tobą szans kochanie. - uścisnęła moją dłoń.
- Też bym nie chciał takiej skwaszonej baby.
- Przepraszam Leire.
- Za co? - zdziwiła się. - Przecież nie zrobiłaś nic złego. Sama Paddy przyznała, że zachowałaś się odpowiednio. Nie dam oskarżać żadnej z was bez podstaw. Miałaś rację, Theo jest lepiej wychowany niż ona.
Do domu wróciłam zaraz po pracy. Zastałam Mario w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłam. Czyli na kanapie. Siedział wpatrzony w mecz, a na jego klacie piersiowej spał Theo. Uśmiechnął się na mój widok, co odwzajemniłam.
- Jak w pracy? - szepnął.
- Umm ... znośnie. - wzruszyłam ramionami. - Jedliście coś? - spytałam, chcąc zmienić temat. Mario kiwnął głową, przypatrując się mi uważnie. - Może zaniosę go do pokoju?
- Nie przeszkadza mi. - ziewnął.
- Widzę, że i Ty masz ochotę na sjestę. - zaśmiałam się.
- O ile położysz się ze mną.
Zaniosłam Theo na łóżko, po czym udałam się do sypialni w ślad za Mario. Krótka drzemka była wspaniałym pomysłem. Potrzebowałam odpoczynku od tego wszystkiego. Mario wyciągnął ku mnie ręce ... i w tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Zostań. Ja zobaczę kto to. - cmoknęłam go przelotnie w usta, po czym opuściłam sypialnię, udając się schodami w dół na parter. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi. Zamurowało mnie, gdy zobaczyłam za nimi Patricię.
- Hej. - odezwała się niepewnie. - Jest Mario?
- Tak, na górze. - odchrząknęłam, robiąc jej uprzejmie miejsce. - Wolałabym, aby nie schodził, więc jeśli możesz ...
- Właściwie to ja do Ciebie.
- Do mnie? - zdziwiłam się. Dziewczyna kiwnęła głową. Zaprosiłam ją do środka, proponując coś do picia. Poprosiła o wodę, więc po chwili postawiłam na stoliku dwie szklanki. Zajęłam miejsce na przeciwko niej, nie wiedząc co powiedzieć.
- Chciałam Cię przeprosić. Za Chio. - odezwała się po chwili ciszy. - Zachowała się okropnie. Nie miałam pojęcia, co planuje. Jest rozgoryczona, ale to nie powód, aby tak się zachowywać.
- Nie musisz mnie przepraszać. - zauważyłam. - To nie była Twoja wina. Po za tym, wstawiłaś się za mną u Leire, za co jestem Ci ogromnie wdzięczna. Mogłaś skłamać i wesprzeć przyjaciółkę.
- Nie w takim czymś. - oburzyła się.
- W każdym bądź razie dziękuję.
- Mario jest naszym przyjacielem. Moim i Marcosa. Nie chcę, aby z powodu mojej przyjaźni z Chio nasze relacje zostały nadszarpnięte. Szczególnie jeśli chodzi o chłopaków, bo tego bym sobie nie wybaczyła. Są dla siebie jak bracia. Po za tym, znam trochę Mario. - uśmiechnęła się pod nosem. - On na prawdę jest zakochany, co mnie cieszy. Dalej do mnie nie dociera, że jest ojcem, ale jestem dumna z jego postawy.
- Więc koniecznie musisz go zobaczyć z Theo.
- Oh, bardzo bym chciała poznać Twojego synka. - posłała mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. - To znaczy ... waszego. - poprawiła się. - Może wpadlibyście do nas na kolację? Marcos na pewno się ucieszy.
- Zapytam Mario. - obiecałam.
- Jak mógłbym odmówić najlepszej przyjaciółce? - odwróciłyśmy się zaskoczone w stronę schodów. Mario trzymał się barierki, patrząc na nas nieodgadnionym wzrokiem. Doskonale dostrzegłam napięcie w jego mimice. - Ale najpierw mi wyjaśnijcie, o co chodzi z Chio.
Westchnęłam ciężko, ale razem z Patricią opowiedziałyśmy mu całe zajście w kawiarni. Był wściekły oraz rozczarowany, że o niczym mu nie powiedziałam. Na całe szczęście nie robił mi wymówek. Podziękował Paddy za jej zachowanie oraz miłe słowa na swój temat. Niestety, dziewczyna musiała się zbierać, ale obiecała że jak najszybciej poinformuje nas o terminie kolacji.
Sama udałam się do kuchni, aby przygotować podwieczorek dla Theo. Znając życie, powinien lada chwila się obudzić. Czując jak męskie ręce oplatają moją sylwetkę, uśmiechnęłam się pod nosem.
- Mów mi takie rzeczy. - szepnął.
- Dobrze. Przepraszam.
- Nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię obrażał czy upokarzał, rozumiesz? - zapytał z napięciem w głosie, na co kiwnęłam głową. - Jestem dumny, że nie dałaś się sprowokować.
- Nie była tego warta. - odwróciłam się przodem.
- Żadna nie ma z Tobą szans. Żadna.
***
Chyba nie bardzo lubicie Chio ^^
Mario chyba też już niezbyt ją lubi ;p
OdpowiedzUsuńKurczę, znowu mogę się tylko rozpływać nad Hermoso... Takiego faceta to ja bym mogła mieć, hehe :D
Czekam na next. Buziaki!
U mnie nowość - zapraszam! :D
Usuńhttps://pink-skies-bcn.blogspot.com/2019/03/no-15.html
teraz Chio nikt nie lubi więc niech ona już zniknie z tego opowiadania :D i dobrze, że wszyscy wstawili się za Ainhoą bo jej zachowanie było godne profesjonalnego pracownika, choć myślałam, że Chio znowu zacznie marudzić na kawę i wtedy się dowie, że to nie jej rywalka robiła, tylko ktoś inny i zrobi jej się głupio no ale cóż... dobrze, że Patricia przyjechała i wszystko wytłumaczyła, ma rację... kobiety nie powinny wchodzić między przyjaźń facetów, i coś czuję, że Theo skradnie również tej pary serce i kto wie? może jeszcze jakaś dzidzia się pojawi...albo, będą mogli oddać im pod opiekę synka i w końcu... w końcu zaszaleć? :D zdrowa czy skręcona kostka nie jest mu do niczego potrzebna :D
OdpowiedzUsuńA ja się do czegoś przyznam – na samym początku opowiadania naprawdę lubiłam Chio. Wydawała się być bardzo normalna i trzeźwo myśląca. Ale z każdym kolejnym rozdziałem lubię ją coraz mniej. Tak naprawdę to teraz już w ogóle jej nie lubię. Jej zachowanie serio jest skandaliczne. Rozumiem, że nie potrafi sobie poradzić z "przegraną", ale akcja w kawiarni przekraczała wszelkie granicę. Co ona w ogóle sobie myślała, odstawiając taką scenę? Że Leira jej uwierzy i zwolni Ainhoę? Albo że Ainhoa straci cierpliwość i wybuchnie. Albo może oczekiwała, że Ainhoa sama się podłoży i straci cierpliwość albo wykaże się brakiem profesjonalizmu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Ainhoa to mądra kobieta. Podobnie jak Leira, która nie dała sobie wmówić głupot i stanęła w obronie pracownicy. Trochę współczuję Patrici, która musiała przyglądać się przedstawieniu Chio. Głupota przyjaciół jednak boli. Może uda jej się przemówić Chio do tego jak widać pustego łba. Bo kobieta naprawdę powinna zrozumieć, że gra już dawno się skończyła i nie ma żadnych szans.
Ale niestety coś czuję, że to jeszcze nie koniec. Że Chio nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. I martwi mnie to, co może zrobić. W końcu Mario nie jest anonimowy i chyba najpotężniejszą bronią przeciwko niemu będą media.
Na szczęście sam Mario doskonale wie, czego chce i będzie do upadłego bronić swojej rodziny. W końcu on i Ainhoa zaznali prawdziwego, rodzinnego szczęścia. Obydwoje mają prawo by żyć spokojnie, razem, wychowując ukochanego syna. Mam nadzieję, że niezależnie od przeciwność, ich szczęście nie zostanie zniszczone.
Eh, teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mario powoli dochodzi do zdrowia. Jednak z pomocą Ainhoi i Theo nie mogłoby być inaczej. W końcu bez większych przeszkód może się cieszyć spokojem i wspólnym życiem z dwójką najważniejszych dla niego osób. Szkoda tylko, że dziewczyna nie ma tyle szczęścia. Zamiast cieszyć się z posiadania rodziny, o której od dawna marzyła. Musi zmagać się z pewną odrzuconą i nie potrafiącą się pogodzić z porażką desperatką.
UsuńChio z każdym rozdziałem przechodzi sama siebie. Zaczynam się bać tego do czego ona jeszcze może się posunąć.
Jej zachowanie w kawiarni było skandaliczne. Zresztą nie pierwszy raz. Co ona chciała tym osiągnąć? Myślała, że uda się jej sprowokować Ainhoę albo Leire da wiarę jej przedstawieniu? Wyjątkowo żałosnemu i wręcz nie przystojącego dorosłej osobie? W dodatku wciągnęła w to wszystko Patricię.
Na szczęście prawda wyszła na jaw, a Chio jedynie się ośmieszyła. Może to ją czegoś nauczy, choć szczerze w to wątpię. A na początku ją naprawdę lubiłam. Nie wiem, jak mogła zamienić się w taką zołzę.
Dobrze, że Patricia postanowiła odwiedzić Ainhoę. Jestem pewna, że się polubią, a ten pomysł z kolacją jest świetny. Na pewno wszyscy miło spędzą ze sobą czas. Przy okazji Mario dowiedział się o incydencie w kawiarni. I bardzo dobrze. Niech wie, jaka Chio jest wredna. Mam nadzieję, że wkrótce uda się mu na nią wpłynąć, aby raz na zawsze zniknęła z jego życia.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊
Takie poranki w wykonaniu Ainhoy, Mario i Theo to ja lubię <3 Kto w końcu ma lepiej zaopiekować się Mario jak nie jego ukochana i synek? No właśnie :D Theo jest rozsądnym chłopcem i na pewno zadba, by tatuś się nie przemęczał ^^ A ten fragment, jak okrywał Mario kocykiem kompletnie mnie rozwalił *_*
OdpowiedzUsuńAinhoa promienieje szczęściem i tryska radością, czemu absolutnie się nie dziwię. W końcu zasłużyła na wszystko, co najlepsze! :) Czuje się kochana, jest kochana, a przecież zawsze o tym marzyła :) Wcześniejsze lata były dla niej ciężkie i nie poznała, co to naprawdę znaczy rodzina, ale dzięki Mario i Theo w końcu się tego dowiedziała i jest szczęśliwa <3
Jednak to jej szczęście na chwilę zostało zaburzone przez Chio i jej wstrętne zachowanie w kawiarni. Och, czy ja naprawdę w początkowych rozdziałach z jej udziałem sądziłam, że może być sympatyczną osóbką? ;o Musiałam być naćpana! (pewnie Kepą hihi ^^) Wcale nie jest sympatyczna, ani miła. Jest cholerną zołzą, która nie potrafi pogodzić się z odtrąceniem. Mario dał jej jasno do zrozumienia, że dla niego liczy się tylko Ainhoa, a ta ma jeszcze czelność obrażać ją na miejscu jej pracy! Podziwiam Ainhoę za jej spokój, bo ja to bym chyba wyszła i stanęła obok. Ale już jej Ainhoa pokazała, gdzie raki zimują! Leire wstawiła się za nią doprowadzając Chio do wściekłości, ale przecież Leire nie mogła postąpić inaczej, zwłaszcza, że miała świadka tego zdarzenia :) Współczuję Paddy, że musiała uczestniczyć w całej tej sytuacji. To na pewno nie było dla niej zbyt przyjemne.
Jest i Saul! ^^ Ten to ma wejścia haha :D A jakiż on szarmancki! :D Aż się starsze panie rumienią hihi ^^
Ależ uroczy widok zastała Ainhoa po powrocie *_* Sama chciała się zdrzemnąć obok Mario po dość nieprzyjemnym dniu w pracy, ale jednak niespodziewana wizyta troszkę pokrzyżowała te plany. Paddy choć przecież nie musiała przyjechała ją przeprosić za zachowanie Chio... Widać, że dziewczyna nie chce dopuścić do sytuacji, by została nadszarpnięta jej przyjaźń z Mario. Pomysł ze wspólną kolacją jak najbardziej trafiony! :) Paddy na pewno pokocha Theo hihi ^^
Dobrze, że wynikła taka sytuacja i Mario dowiedział się o wszystkim. Teraz już będzie wiedział, jakim człowiekiem jest Chio. Och, oby ona zniknęła z ich życia, bo nie ma tam dla niej miejsca! :D
<33
Jejku, Theo to taki uroczy chłopczyk <3 Rozczuliła mnie ta scena, kiedy Theo spał na klatce piersiowej tatusia. Szkoda tylko, że nie mogłam tego zobaczyć na własne oczy. Przecież to musiało wyglądać tak strasznie słodko. Tatuś i synek nareszcie mogą się cieszyć sobą. Niby nic takiego, a jednak wiele znaczy.
OdpowiedzUsuńChyba się powtórzę, ale... NIE LUBIĘ CHIO. I teraz już chyba nawet nie jestem wyjątkiem. To co odwaliła w kawiarni, to przechodzi ludzkie pojęcie. No jak można być tak okrutnym i mściwym? Co ona chciała tym osiągnąć? Myślała, że dzięki temu Mario zmieni zdanie i wybierze ją? Absurd! Dla Mario liczy się tylko Ainhoa i Theo, a to wredne babsko (żeby nie używać gorszych słów, które same mi się na usta cisną) niech spada na drzewo. Chciała, żeby Ainhoa straciła pracę? Za... Nic? Za to, że Mario kocha ją, a nie Chio? Przecież ona świetnie wie, że Ainhoa ma małego synka i potrzebuje pieniędzy, i tej pracy. Jednak Paddy dobrze się zachowała i stanęła w obronie Ainhoi. Za to ma ode mnie duży plus! W końcu mogła kryć przyjaciółkę. Na początku miałam co do Paddy mieszane uczucia, ale teraz powoli wychodzi na plus. Zobaczymy, jak to będzie dalej. Leire na szczęście poznała prawdę i pokazała Chio gdzie jej miejsce. I bardzo dobrze! A Saul nie byłby sobą, gdyby nie dodał tych swoich trzech groszy :D
Dobrze, że Paddy przyszła do nich do domu, bo inaczej Mario mógłby się nawet nie dowiedzieć o tym zdarzeniu. A powinien wiedzieć, z kim miał do czynienia.
I to było takie urocze i kochane, jak powiedział Ainhoi, że ma mu mówić o takich rzeczach i on nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić. Takiego faceta to tylko pozazdrościć. Gdzie ona takiego znalazła? :D
Ale podziwiam Ainhoę, że nie dała się sprowokować i tak dobrze poradziła sobie z Chio. Cała aż promienieje szczęściem i bardzo mnie to cieszy. Ta dziewczyna jak mało kto zasłużyła na szczęście i spokój u boku mężczyzny, którego kocha, i który kocha ją. Mam nadzieję, że już nikt i nic tego nie zepsuje.
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę dużo weny!
Pozdrawiam ;*