sobota, 9 lutego 2019

15. Każda baba jest zazdrosna o drugą babę.

Obudziłem się z dziwnym uczuciem déjà vu ... i bólem w kręgosłupie. Zdezorientowany rozejrzałem się po nasłonecznionym salonie, aż mój wzrok padł na śpiącą Ainhoę. Rękę miała przerzuconą przez mój tors, a sama słodko pomrukiwała wtulona w moją szyję. Uśmiechnąłem się pod nosem, na widok jej spokojnej twarzy.
Nawet nie pamiętałem, kiedy zasnęliśmy. Po prostu tuliłem ją do siebie, chcąc aby poczuła się bezpiecznie. Była taka załamana i bezbronna. Nie zasłużyła na wszystkie przykrości, jakie ją spotkały w życiu.
Ostrożnie sięgnąłem po telefon, w szoku wpatrując się w godzinę. Na całe szczęście czekał mnie dzisiaj jedynie popołudniowy trening, bo na poranny nie miałbym szans dotrzeć. Było już dobrze po jedenastej!
Zaskoczyła mnie nieobecność Theo i cisza panująca w całym domu. Nie miałem doświadczenia z jego wstawaniem, ale sądziłem że takie małe dzieci wstają skoro świt. Dopiero później, gdy są nastolatkami, chciałyby przespać cały dzień. A przynajmniej ja taki byłem.
Ostrożnie ułożyłem Ainhoę na kanapie, po czym udałem się do gościnnej sypialni. Pozorny zawsze ubezpieczony. Mama zawsze twierdziła, że skoro nie słychać dziecka, to znaczy że coś broi. Theo zdecydowanie tego nie robił, ale i nie spał. Siedział na łóżku ze smutną minką.
- Dzień dobry śpiochu. - uśmiechnąłem się do niego. - Długo tak tu siedzisz? Pewnie czekasz na mamę, co? - spytałem podchodząc bliżej. Theo jedynie kiwnął główką, mocniej okrywając się pościelą. - Mogłeś wyjść z sypialni i przyjść do salonu. Mama jeszcze śpi, ale ... ej, co się dzieje? - usiadłem na łóżku, patrząc na niego zdezorientowany.
- Nic. - mruknął. Kolanka podsunięte miał pod brodę, a piąstki zaciśnięte na pościeli. Jego wzrok uciekał na wszystkie strony. - Obudzis mamę?
- Może razem ją obudzimy? - zaproponowałem, lecz pokręcił przecząco głową. - Theo, co się dzieje? Przecież widzę.
- Będzies zły. - szepnął, a jego bródka zaczęła się trząść.
- Będę, jeśli mi nie powiesz.
- Jestem ciotą.- pociągnął noskiem.
- Słucham? - wydukałem. - Skąd znasz takie słowo? Kto Ci w ogóle takie coś powiedział?
- Wujek. - zacisnąłem powieki, czując jak na sam dźwięk tego słowa podnosi mi się ciśnienie. - Bo ja ... bo ... zmocyłem się. - szepnął i schował twarz w swoje kolana. Uchyliłem usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zdezorientowany wpatrywałem się w trzęsące się ciałko Theo.
- Synku ...
- Pseplasam. - zapłakał.
- Theo, nic się nie stało. Wyjdź spod tej pościeli. - poprosiłem. Pokręcił przecząco głową, zawstydzony tym, co się stało. - Nie płacz. Siedzisz tu pewnie od paru godzin, musisz się przebrać.
- Tylko cioty się mocą. - pociągnął noskiem. Nie wytrzymałem i po prostu pociągnąłem za pościel. Chwyciłem Theo na ręce, kompletnie mając gdzieś to, że ma mokre spodnie.
- A teraz posłuchasz mnie uważnie. - zarządziłem. - Od dzisiaj, od tej chwili, nie używasz tego słowa, rozumiemy się? To bardzo brzydkie słowo, które używają niegrzeczni ludzie. I kompletnie nie ma nic wspólnego z tym, co się wydarzyło. Wszystkim dzieciom się to przytrafia, nie jesteś jedyny. Każdy przez to przeszedł, nawet ja i mamusia.
- Wujek kłamał? - chlipnął.
- Wujek bardzo się mylił co do Ciebie i Twojej mamy. - westchnąłem ciężko. - Następnym razem, masz prosto wyskoczyć z łóżka i poinformować o tym mamę albo mnie. Nie można siedzieć w mokrej pościeli. - tłumaczyłem, niosąc go do łazienki. - I niestety. Czeka Cię kąpiel. Z mnóstwem piany!
- Ale tak duzo? - jego oczka zalśniły.

*

Mario miał wygodną kanapę. Z taką myślą obudziłam się kolejnego ranka. A raczej w południe! Zaskoczona spojrzałam na tarczę zegarka, po czym skoczyłam na równe nogi. Pierwszą moją myślą był Theo, jednak żadnych niepokojących odgłosów nie usłyszałam. Same śmiechy i wesoła rozmowa. Zaciekawiona podeszłam pod drzwi łazienki, które były uchylone.
- Co tu się stało? - wydukałam, rozglądając się wokół. Wszystko było w pianie. Wszystko! Theo siedział zadowolony w wannie, a widać mu było jedynie oczka i szeroki uśmiech. Mario zajmował miejsce na kafelkach obok, wcale nie wyglądając lepiej. Zresztą, pół podłogi było zalane wodą!
- Jesteśmy bałwankami! - zawołał mój syn, rozchlapując wodę. - Tatusiowi się tloseckę wylało ...
- Troszeczkę? - uniosłam brwi ku górze.
- Butelka z żelem wpadła mi do wody. - Mario wzruszył ramionami, uważnie mi się przyglądając. - Jak się czujesz? Wyspałaś się?
- Tak, w porządku. - odchrząknęłam, dotykając ostrożnie opuchliznę na mojej twarzy. - Jakim cudem Theo zgodził się na kąpiel w południe? - zapytałam zakładając ręce na piersi. Chłopiec momentalnie spuścił głowę, a Mario dyskretnie wskazał na spodnie, które leżały na pralce. - Oh, to ja może pościelę łóżko?
- Właściwie to czekałem, aż się obudzisz. Ktoś musi pojechać do sklepu i kupić mu jakieś ubrania. - zauważył. Kiwnęłam na zgodę głową, po czym udałam się do sypialni, aby posprzątać. Zdjęłam pościel i z ciężkim westchnieniem zerknęłam na plamę. Theo miał to już za sobą, jednak wydarzenia z poprzedniego dnia źle na niego wpłynęły. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jego zawstydzenia, gdy musiał przyznać się do tego tacie. - Siedzi zadowolony w moim podkoszulku na kanapie, owinięty kocem.
- Dobrze. Zaraz to wyczyszczę. - obiecałam.
- Daj spokój, mam od tego sprzątaczkę.
- Kompletnie o tym nie pomyślałam. - zniżyłam głos do szeptu. - Rzadko mu się to zdarza, a wczoraj ... sam rozumiesz. - kiwnął głową. - Ale nie ma mowy. Ja to wysprzątam i wszystko wypiorę.
- Nigdy nie prałem w tej pralce. Nie wiem jak działa. - podrapał się nerwowo po karku. Zmierzyłam go zaskoczonym spojrzeniem. - Nie patrz tak na mnie! Nigdy w życiu nie używałem takiego sprzętu.
- Myślę, że obsługa pralki nie równa się obsłudze statku kosmicznego. - uśmiechnęłam się pod nosem. Jego zakłopotanie było wprost urocze. - I cóż, chyba temu podołam.
- Nabijasz się ze mnie?
- Skądże. - wydukałam, aby po chwili parsknąć śmiechem. Zakryłam usta dłonią, lecz za nic w świecie nie mogłam się opanować. Ku mojemu ogromnego zdziwieniu, Mario strzelił mnie poduszką przez ramię. - Ej!
- Dobrze wiedzieć, że potrafisz się śmiać. - wytknął mi język. Poczułam jak rumieńce wypływają na moje policzki. - Lepiej podaj mi wymiary Theo. I dokładnie wytłumacz, co mam kupić.

Gdy Mario buszował po centrum handlowym, postanowiłam zaglądnąć do lodówki i ocenić jej stan. Szału nie było, jednak Rosa nauczyła mnie robić coś z niczego. Zakasałam rękawy, zabierając się za robienie serowej zapiekanki. Theo był tym zachwycony, więc asystował mi w kuchni, malując superbohaterów. Z dumą pokazał mi jeden z obrazków, który oceniłam z uśmiechem.
- Jestem! - zawołał Mario od progu.
- Tatusiu sybko! Zalaz będzie obiad! - odkrzyknął mu Theo, wymachując swoimi nóżkami. Pokręciłam rozbawiona głową, wyciągając zapiekankę z kuchenki. - Tylko musis umyć lącki!
- A Ty umyłeś? - zerknęłam na niego uważnie. Trzylatek zamyślił się na kilka sekund, po czym zeskoczył z krzesła i pognał do łazienki, wymijając zdezorientowanego ojca.
- Obiad? Właściwie to jadam w Valdebebas. - podrapał się po głowie. Nie wiedzieć czemu, poczułam lekkie rozczarowanie na te słowa. Chciałam w jakiś sposób odwdzięczyć się mu za pomoc, więc starałam się ze wszystkich sił.
- Rozumiem. - odchrząknęłam odwracając wzrok ku talerzom, na które zaczęłam nakładać obiad. - Uruchomiłam pralkę i kuchenkę tak samo, chociaż mam wrażenie, że od nowości nie były używane. - trajkotałam, chcąc ukryć irracjonalne rozczarowanie wymalowane na mojej twarzy.
- Bo nie były. - przyznał, opierając się o szafkę.
- Jus! Gotowe! - zawołał Theo, pokazując swoje dłonie. Wdrapał się zadowolony na krzesło, czekając niecierpliwie na swoją porcję. - A tata? - zapytał po chwili, gdy na stole pojawiły się dwa talerze.
- Tata zaraz jedzie na trening i się spieszy. - wyjaśniłam, chcąc wyratować Mario z opresji. Theo spojrzał na niego zdziwiony, a po chwili spuścił wzrok na swój talerz. Zaczął skubać widelcem w zapiekance, wyraźnie z zepsutym humorem.
- Właściwie ... to chyba się skuszę. Tak ładnie pachnie.
- Nie musisz. - zwróciłam się do niego szeptem.
- Było tak smakowicie nie gotować. - uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Podsunęłam mu talerz, na którego widok Theo od razu się ożywił. Spojrzał na Mario, potem na mnie, potem znów na ojca i znów na mnie, a jego twarz się rozpromieniła. - Nie dziwię się, że tak cieszyłeś się na ten obiad. To jest genialne.
- To tylko zapiekanka serowa.
- Więc to najlepsza zapiekanka serowa jaką jadłem.
- Mamusia lepiej gotuje niz pani w psedskolu.
- To nie prawda. - zaprzeczyłam.
- Jest dwa do jednego, a po za tym jesteś nieobiektywna.

Po obiedzie Theo pobiegł przeglądać reklamówki z ubraniami, a Mario zaczął szykować się na trening. Gdy zakładał buty w holu, podeszłam do niego z jednym z obrazków naszego syna w rękach.
- Co to?
- Superbohater. - podałam mu z uśmiechem. - Do tej pory był nim Sergio Ramos, ale od dzisiaj jesteś nim Ty. Zapytał mnie, czy dobrze napisał TATA. - Mario wpatrywał się w swoją "podobiznę" z uchylonymi ustami. - Wiesz, były dwie rzeczy których bardzo się przed Tobą wstydził. To, że sepleni. Oraz to, że czasami się moczy w nocy. Obawiał się, że mniej go przez to pokochasz. Ale poradziłeś sobie z tym idealnie.
- Nie wiedziałem. - wydukał.
- Podświadomie wiedziałeś co zrobić i co powiedzieć. Jak prawdziwy tata. - dodałam. Twarz Mario rozjaśnił szeroki uśmiech. - Nie myśl sobie, że teraz będzie z górki. Raczej wprost przeciwnie. Ale on Ci zaufał i czuje się przy Tobie bezpiecznie. Ja go tylko nauczyłam do Ciebie dzwonić, a gdy wyczuł niebezpieczeństwo, od razu pomyślał o Tobie.
- Bystrość ma po mamie. - puścił mi oczko. - Widzisz te torby? - wskazał na kilka pod ścianą. Szczerze mówiąc, dopiero teraz zwróciłam na nie uwagę. - Są tam rzeczy dla Ciebie.
- Dla mnie? - wydukałam wpatrując się w markowe napisy. - Oszalałeś? Nie musiałeś chodzić po butikach! W ogóle nie musiałeś!
- Butiki jak butiki, byłem w sklepie z bielizną. - wyszczerzył się, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy. - Wiem przecież jaki masz rozmiar. - dodał biorąc do ręki swoją torbę sportową.
- Jeśli to jest sama koronka ...
- Do wieczora! - puścił mi oczko, po czym wyszedł z domu. Warknęłam pod nosem, chwytając jedną z toreb. Wyciągnęłam z niej komplet bielizny, na którego widok rumieniec zalazł moją twarz. Rozmiar był idealny.

*

Z dumą zawiesiłem obrazek Theo w mojej szafce. Superbohater. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym zacząłem przebierać się w treningowy strój. Mimo wydarzeń z poprzedniego dnia, miałem dobry humor. Mój syn i jego matka byli bezpieczni. Nikt już nie wyrządzi im krzywdy, bo na to nie pozwolę. Oczywiście na sam widok sinych śladów na nadgarstkach i opuchlizny na wardze podnosiło mi się ciśnienie. Oddałbym wszystko, aby to mnie strzelił po mordzie, zamiast podnosić rękę na Ainhoe.
- Niech zgadnę, dzieło Twojego syna? - obok mnie zmaterializował się Sergio, z uśmiechem przyglądając się obrazkowi. - Ciesz się, że na razie masz tylko jedno. Przy mojej trójce kartki walają się po całym domu.
- Przypomniałeś mi właśnie, że mam kupić magnes na lodówkę. - podrapałem się po karku. Ramos parsknął śmiechem, po czym udał się do swojej szafki, wcześniej poklepując moje plecy.
- Czy Ty mi możesz wreszcie powiedzieć, co się wczoraj wydarzyło? - jego miejsce zajął Marcos z nieciekawą miną. - Wypadłeś jak burza! A potem nie odbierałeś telefonów, o odpisaniu na wiadomości nie wspomnę. Pokłóciliście się z Chio? Była wściekła!
- To dłuższa historia. - westchnąłem ciężko.
- Może być to nawet epopeja!
- Chodź. - kiwnąłem w stronę wyjścia. Idąc obok niego w stronę boiska, opowiedziałem w skrócie większość wydarzeń. Nie chciałem go wtajemniczać we wszystkie szczegóły, wiedząc że Ainhoa by tego nie chciała. - Jak sam widzisz, nie miałem czasu na jakiekolwiek pożegnania.
- Pojechałbym z Tobą. - mruknął.
- Poradziłem sobie, ale dziękuję. - posłałem mu blady uśmiech. Wiedziałem, że na Marcosa i Enzo zawsze mogłem liczyć. - Pogadam z Chio, chociaż podniosła mi wczoraj ciśnienie. Urządziła mi scenę zazdrości, a przecież nie jesteśmy razem. Myślałem że jest inna, ale jak widać baba to baba.
- Każda baba jest zazdrosna o drugą babę. - rzucił Marcos. Przytaknąłem mu, po czym truchtem zaczęliśmy okrążać boisko. - Ale powiedz tak szczerze. Jaki jest prawdziwy powód tego, że nie chcesz spróbować z Chio? Sam mi ostatnio mówiłeś, że głęboko się nad tym zastanawiasz.
- Wszystko się zmieniło, gdy pojawił się Theo. - westchnąłem ciężko. - Stał się moim priorytetem. Jego bezpieczeństwo i szczęśliwe dzieciństwo to sprawa mojego honoru. Po za tym, nie wiem dlaczego, ale nie lubi Chio. - zmarszczyłem czoło. - A przecież była dla niego bardzo miła. Fakt, wpadł w jeszcze większą histerię gdy próbowała go uspokoić w samochodzie i ... 
- Uważam, że to nie jego pojawienie zmieniło wszystko.
- Nie rozumiem. - zerknąłem na niego uważnie.
- Mario, Theo to Twoja wymówka. - westchnął. - Obydwaj doskonale wiemy, że wariowałeś po nocy z Ainhoą. Chciałeś ją za wszelką cenę odnaleźć! I nie pieprz mi tu głupot o najlepszym seksie w Twoim życiu, bo to brednie.
- Ale taka prawda! - oburzyłem się.
- Ugh, akurat tego nie podważam! - zirytował się blondas. - Po prostu Cię znam. Dogadywaliście się świetnie z Chio. Wszystko się zmieniło, gdy zorientowałeś się kim jest Ainhoa. Twój telefon do Enzo jest na to jedynie dowodem. Cieszyłeś się, że ją znalazłeś! - trącił mnie ramieniem.
- Owszem, bo całe życie zastanawiałbym się kim była. - wzruszyłem ramionami. - Doskonale wiem, do czego dążysz. Ale Ainhoa to matka mojego dziecka i już zawsze będzie dla mnie bardzo ważna.

***

Marcos ma rację mówiąc o zazdrosnych babach? ^^

7 komentarzy:

  1. No cóż. Chyba muszę się zgodzić z Marcosem :p

    Mario po raz kolejny udowodnił, jak świetny jest ojcem i facetem. Myślę, że w głębi dyszy wie, że Marcos ma rację i to nie przez Theo oddalił się od Chio, ale przez dziewczynę która kilka lat temu zatrząsnęła jego światem... I liczę na to, że pomieszkają trochę we trójkę i Hermoso zacznie się zbliżać do matki swojego dziecka. Jak dla mnie to może być nawet i próba zrobienia drugiego dzidziusia - oczywiście, jak Mario kupi już te magnesy na lodówkę, hehe. ;p

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i miłych chwil Ainho z Mario! Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm pewnie tak:D znawca kobiet się znalazł :D

    Mariopo raz kolejny udowodnił, że w kryzysowych sytuacjach wie jak sobie radzić z własnym synem, bez pomocy kobiet. Jego relacje z synem są naprawdę jak na razie wzorowe, i się tak zastanawiam czy on czasem po kryjomu nie czytał jakiś poradników, choć nie wiem czy wie jak włączyć lampę?:D ten tekst, że ani razu nie włączył pralki i kuchenki był genialny, taki biedny Mario... i coś czuję, że niebawem wiele się zmieni w jego zachowaniu pod wpływem Theo, już było widać, że najpierw nie chciał jeść, a później minka synka i już zajadał się zapiekanką :D i ekhem... ten tekst "do wieczora" podczas rozmowy o bieliźnie, to była jakaś zapowiedź?:D w końcu dziewczyna musi się jakoś odwdzięczyć nie? (hahaha) choć ja tu czuję, ze nagle pojawi się Chio i będzie znowu jakaś awantura :D ty bez komplikacji nie możesz napisać opowiadania, więc czekam na dalszy ciąg :D tylko wcześniej ostrzegaj, czy mam wyciągnąć spod krzesła popcorn :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Marcos może mieć trochę racji...😅 A już na pewno zwłaszcza w przypadku Chio. Dziewczyna czuje, że Ainhoa stanowi dla niej spore zagrożenie i ma zupełną rację, ponieważ Mario od kiedy tylko ją "odnalazł" i dowiedział się o Theo. Znacznie osłabił swoje zainteresowanie Chio.
    Jego przyjaciel ma pełną rację, że to nie tylko o syna tutaj chodzi. Czekam tylko aż piłkarz w końcu to zrozumie. Dobrze, że teraz będzie miał do tego sporo okazji. Ale od początku...
    Mario ma wspaniałe podejście do Theo. Za każdym razem potrafi go pocieszyć i uświadomić, że nie zrobił niczego złego i ze wszystkiego wyrośnie. Przy okazji skutecznie pokazuje, że "wujek roku" mylił się w swoich opiniach co do chłopca i jego mamy. Mam nadzieję, że dzięki temu Theo w końcu przestanie się bać, że ktoś przestanie go kochać, gdy zrobi coś złego w jego opinii. Chłopczyk powinien mieć beztroskie dzieciństwo, a nie nieustannie zważać na to, co robi albo mówi.
    Czasami mam wrażenie, że Mario wychował już kilka dzieci i ma w tej kwestii ogromne doświadczenie. 🤣 To wszystko przez to, że tak świetnie odnalazł się w roli taty.
    Ainhoa powoli odnajduje się w domu Mario i w przeciwieństwie do niego nie ma żadnego problemu ze sprzętami codziennego użytku. 😀 W dodatku zrobiła obiad, który na szczęście Mario w końcu zdecydował się spróbować, ku radości pozostałych.
    Cała trójka powoli zaczyna zachowywać się jak rodzina i oby więcej takich momentów. Już Theo na pewno o to zadba.
    Oby tylko tak dalej, choć jestem pewna, że wcale nie będzie tak łatwo. To byłoby za proste.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie się cieszę, że na razie Ainhoa i Theo są bezpieczni. Przynajmniej na chwilę mogą odetchnąć, odpocząć, pozbierać się po tym co spotkało ich ze strony Daniego. Z pomocą Mario Ainhoa na pewno stanie na nogi i ostatecznie odetnie się od toksycznego brata.
    Nadal jednak martwi mnie to, co może jeszcze zrobić Dany. Bo wątpię, by zostawił tak po prostu całą sprawę. Za bardzo lubił kontrolować Ainhoę, mieć nad nią przewagę. Poczucie, że kobieta jest od niego zależna sprawiało mu radość. Mam wrażenie, że traktował to trochę jako osobistą zemstę za to, co zrobiła jej matka.
    Dobrze, że w jej życiu w porę pojawił się Mario. Który jak na razie świetnie sobie radzi w roli ojca. Nie dziwię się, że Theo go uwielbia. Piłkarz doskonale reaguje w kryzysowych sytuacjach i na każdym kroku pokazuje chłopcu, jak bardzo go kocha. Theo nie mógł sobie wyobrazić lepszego taty.
    I czyżby Mario zaczynał rozumieć, że czuje do Ainhohy coś więcej niż tylko przywiązanie? Że jest dla niego kimś więcej niż matką jego syna? Marcos ma rację mówiąc, że Mario traktuje Theo jako wymówkę, by nie spróbować z Chio. Ale jeśli mam być szczera, to niech używa tej wymówki tak długo, by Cho w końcu dała sobie spokój.
    W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się w stu procentach zgadzam z Marcosem hihi ^^ :D
    Nie ma co ukrywać, zarówno Ainhoa jak i Mario mają przyjemną nockę za sobą... I do tego jaką wygodną! :D Mario obudził się jednak pierwszy i udał się do Theo... I po raz kolejny pokazał, że świetnie się odnajduje w roli taty! Świetnie poradził sobie z kryzysową sytuacją i wytłumaczył synkowi, co i jak. Theo nie musi się wstydzić takich rzeczy, choć wyobrażam sobie, jak bardzo musiał być zmieszany przez całą tę sytuację. A wszystko przez Daniego, ugh! Mam nadzieję, że jednak weźmie sobie na poważnie do główki słowa Mario o tym, że zdarza się to każdemu i z czasem mija :) Najważniejsze, że kryzys został zażegnany gorącą kąpielą i wygłupami ^^
    Ainhoa się napracowała przy obiedzie, a Mario palnął, że jada w ośrodku treningowym... No i masz! Nie dziwię się jej, że zrobiło się jej przykro, w końcu chciała sprawić mu przyjemność... Ale na szczęście smutna minka Theo przekonała Mario do zjedzenia obiadu wspólnie. I to mi się podoba! :) Przy okazji Mario zadbał o ubrania dla synka oraz dla Ainhoy... I o bieliznę również hahha :D A co się będzie, jak zna rozmiar hihi ^^
    Mario chyba potrzebował tej rozmowy z Marcosem, by uświadomić sobie pewne rzeczy. A mianowicie, że gdy odnalazł Ainhoę, odnalazł w niej nie tylko mamę Theo. Sądzę, że Marcos ma również rację w tym, że Mario traktuje Theo jako wymówkę odnośnie Chio... A wydaje mi się, że dla niej nie ma miejsca hihi :D Och, i oczywiście, że Ainhoa zawsze będzie dla niego ważna :) Może też... Najważniejsza? ^^ :)
    <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Ainhoa i Mario <3 Czekam aż wreszcie się ogarną i zrozumieją, że są dla siebie kimś więcej niż tylko rodzicami Theo.
    A z Marcosem niestety muszę się trochę zgodzić. Ale tak tylko troszeczkę 😂😁

    OdpowiedzUsuń