Z uśmiechem zawiązałam fartuszek i pogładziłam moją białą koszulę. Ten rok nie mógł się lepiej dla mnie zacząć. Dostałam pracę, w której zostałam serdecznie przywitana. Wszystkie moje koleżanki były przyjaźnie do mnie nastawione oraz bardzo pomogły mi w pierwszych dniach. Już po tygodniu bez problemu obsługiwałam gości, bez trzęsących się dłoni podczas noszenia tacy.
Theo wrócił do przedszkola, a gdy był w domu, w opiece nad nim pomagała mi pani Rosa. Kobieta bardzo cieszyła się moim małymi sukcesem i wspierała jak tylko mogła. Dani o niczym nie wiedział, ponieważ wyjechał do Kolumbii prowadzić jakiś program. Było mi to tylko na rękę.
Theo wrócił do przedszkola, a gdy był w domu, w opiece nad nim pomagała mi pani Rosa. Kobieta bardzo cieszyła się moim małymi sukcesem i wspierała jak tylko mogła. Dani o niczym nie wiedział, ponieważ wyjechał do Kolumbii prowadzić jakiś program. Było mi to tylko na rękę.
- Który stolik mam obsłużyć? - podeszłam do Leire, która pojawiła się jak zwykle niespodziewanie. Posłałam uśmiech Sofii, która próbowała włożyć sobie stópkę do buzi.
- Piąteczkę. - puściła mi oczko. - Posłuchaj, zaraz powinien tu wpaść mój przyjaciel. Ja będę w swoim gabinecie, więc gdybyś mogła ...
- Mam Cię zawołać czy zaprowadzić go do Ciebie? - przerwałam jej, chwytając za notesik.
- Znając Mario, poprosi najpierw o małą czarną. - zaśmiała się, po czym pchnęła wózek w stronę zaplecza. Odprowadziłam ją wzrokiem. Z uśmiechem podeszłam do stolika, przy którym siedziało czterech studentów. Uprzejmie poprosili o Caffè latte z Tiramisu, po czym wrócili do przeglądania notatek. Ja sama zajęłam się przygotowywaniem dla nich zamówienia.
- Znając Mario, poprosi najpierw o małą czarną. - zaśmiała się, po czym pchnęła wózek w stronę zaplecza. Odprowadziłam ją wzrokiem. Z uśmiechem podeszłam do stolika, przy którym siedziało czterech studentów. Uprzejmie poprosili o Caffè latte z Tiramisu, po czym wrócili do przeglądania notatek. Ja sama zajęłam się przygotowywaniem dla nich zamówienia.
Parę minut później, wracając od ich stolika, kątem oka obserwowałam salę. Na całe szczęście dzisiaj nie miałyśmy chaosu i na czas zajmowałyśmy się wszystkimi klientami. Dźwięk charakterystycznego dzwoneczka oznajmił przybycie nowych gości. Z uśmiechem odwróciłam się w stronę wejścia, gotowa zaproponować jeden z wolnych stolików. Dostrzegając jednak bruneta o niebieskich oczach, mój humor diametralnie się popsuł.
- Ty tutaj? - zaskoczony zmierzył moją sylwetkę.
- Nie przypominam sobie, abyśmy byli na Ty.
- Ty tutaj? - zaskoczony zmierzył moją sylwetkę.
- Nie przypominam sobie, abyśmy byli na Ty.
- Nie sądziłem, że Leire zatrudnia takie oschłe kelnereczki. - wyszczerzył się do mnie cwaniacko. Przełknęłam ślinę, patrząc na niego uważnie. Miał rację, powinnam być dla niego uprzejma. W końcu był klientem.
- Stolik przy oknie jest wolny, proszę pana. - odchrząknęłam.
- Stolik przy oknie jest wolny, proszę pana. - odchrząknęłam.
- Daj spokój, żartowałem. - zaśmiał się ściągając kurtkę. - Mogę usiąść przy barze? - zapytał, na co kiwnęłam głową. - Jeśli mogę, poproszę małą czarną.
- Jasne. - wydukałam, po czym dorwałam się do ekspresu z kawą. Czułam jego uważny wzrok na swoich plecach, przez co moje dłonie zaczęły się niebezpiecznie trząść. Zdecydowanie miał coś w oczach, co wytrącało mnie z równowagi. A gdy się odwróciłam, a on spojrzał wprost w moje, o mały włos, a wylałabym na niego kawę! - Przepraszam. - szepnęłam, wymieniając spodek od filiżanki.
- Nic się nie stało, ale aż tak na Ciebie działam? - parsknął pod nosem. - Dobra, nie zabijaj mnie tym wzrokiem! Właściwie to umówiłem się tu z Leire. Jest może w pracy?
- Ty jesteś Mario? - spytałam zaskoczona, na co pokiwał głową, upijając łyk kawy. - Jest w swoim gabinecie. Prosiła mnie, abym ją poinformowała gdy przyjdziesz. - zrobiłam krok w stronę zaplecza, jednak jednym ruchem chwycił mnie za nadgarstek.
- Chciałem o coś zapytać. - spoważniał. Zimny dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. Poczułam panikę, która pojawiła się nie wiadomo skąd. - Obyło się bez problemów? Był nieźle wstawiony i agresywny.
- Oh, mówisz o Danim. - odchrząknęłam.
- Wiesz, miłość miłością, ale są granice. - zmarszczył swoje brwi. - Nie powinien tak traktować żadnej z kobiet, szczególnie swojej własnej. Wtedy zasłużył na złamanie nosa. Martwiliśmy się z Raquel o Ciebie. - uchyliłam zaskoczona usta, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Martwili się o mnie. On się martwił. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. - Nie jest dla Ciebie za stary?
- Co? - otrząsnęłam się z głupich myśli. - Dani to mój brat.
- Twój brat?
- Przyrodni. - wzruszyłam ramionami.
- O jesteś Mario. - obok nas pojawiła się Leire z córką na rękach. Uważnym wzrokiem zeskanowała naszą dwójkę, po czym wbiła w przyjaciela nieodgadnione spojrzenie. - Ainhoa, mogłabyś pomóc Blance na zapleczu? - poprosiła uprzejmie, chociaż wyczułam, że jest niezadowolona z naszej rozmowy. Kiwnęłam pospieszenie głową, po czym oddaliłam się bez słowa.
*
- Czy Ty pannico nie jesteś zbyt młoda na kawę? - połaskotałem Sofię po brzuszku, co przyjęła śmiechem radości. Gdy tylko usiedliśmy z Leire przy stoliku, mała zażądała, abym wziął ją na kolana. Po czym dorwała się do mojej filiżanki.
- Może chce Ci przekazać, że pijesz jej zbyt dużo?
- Czyli cała mamusia. - zaśmiałem się.
- Mario. - Leire westchnęła ciężko, przeczesując swoje włosy. Spojrzałem na nią uważnie, oczekując kazania. Aż zbyt dobrze ją znałem. - Ustalmy jedną zasadę. Doskonale wiem, że cieszysz się zainteresowaniem kobiet, ale moje pracownice są po za Twoim zasięgiem.
- Słucham? - uniosłem zaskoczony brew.
- Widziałam jak rozmawiałeś z Ainhoą. - wbiła we mnie podejrzliwe spojrzenie. - Trzymałeś ją za nadgarstek. Wątpię, że znaliście się wcześniej.
- Leire, to nie tak jak myślisz. - zaśmiałem się. - Spotkaliśmy się na Twoim ślubie w dość niezręcznej sytuacji. Raquel Ci na pewno wspominała o zachowaniu Daniego Martina. - dziewczyna kiwnęła głową. - Ainhoa go wyprowadziła. Dla niej również był nieprzyjemny i chociaż staraliśmy się ją zatrzymać, to uparcie twierdziła, że da sobie z nim radę. Zapytałem dzisiaj czy nie miała żadnych problemów. To wszystko, jestem grzeczny. - uśmiechnąłem się niewinnie.
- No dobrze, przepraszam.
- Nie musisz. Wiem, że chcesz dobrze.
- Po prostu martwię się o Ainhoę. - wyznała nagle. - Widzę, że ma jakiś problem, ale nie dopuszcza do siebie ludzi. Do tego jak sam zauważyłeś, jej brat jest agresywny nawet wobec niej. A przecież z nim mieszka! I to jeszcze z synkiem.
- Z kim? - spojrzałem na nią znad kawy.
- Ainhoa ma syna. Uroczy trzylatek. - uśmiechnęła się.
- To ile ona ma lat? - zaskoczony zerknąłem w stronę lady, za którą stała kilka minut wcześniej. - Nie dałbym jej więcej jak dwadzieścia.
- Dwadzieścia jeden. Nie będę jej oceniać, bo mało brakowało, a sama zostałabym nastoletnią matką. - wyznała. - Zresztą, to nie wiek jest ważny. Kobieta może mieć trzydzieści lat i być nieodpowiedzialną matką. A Ainhoa ... podziwiam ją. - uśmiechnęła się pod nosem. - Theo jest bardzo dobrze wychowany i jest całym jej światem.
- A ojciec dziecka?
- Ona nic nie wspomina, a mi samej jest niezręcznie pytać.
- Leire, nie zbawisz całego świata. - uścisnąłem jej dłoń. - Wiem, że masz duże i dobre serducho, ale czasami to zbyt mało. Nie każdy lubi dzielić się swoimi problemami ze swoją szefową, chociażby była najmilszą osobą na świecie.
- Masz rację. Zresztą, nie przyszedłeś tu wysłuchiwać problemów moich pracownic. Chociaż masz się trzymać od nich z daleka. - pogroziła mi.
- Nie bój żaby, nie mam zamiaru bawić się w tatuśka. - zaśmiałem się. - No, chyba że w super wujka, co nie Sofia? - podniosłem dziecko nad swoją głową, na co zaczęła piszczeć z uciechy.
- Lepiej mi powiedz jak wrażenia z prezentacji.
- Jak powrót do domu. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Bo wróciłeś do domu! - odwzajemniła gest. - Najpierw Marcos, teraz Ty. Jeszcze wróci Enzo i powróci stara dobra trójca imprezowiczów. - pacnęła się w czoło.
- Ej, nie taka stara!
*
- Theo, zaraz kolacja! - zawołałam w stronę salonu, gdzie aktualnie urzędował mężczyzna mojego życia. - Proszę iść do łazienki umyć rączki! - chwyciłam w dłonie talerze, po czym postawiłam je na stoliku. Pokręciłam głową na widok syna, który jak zaczarowany wpatrywał się w telewizor. Aktualnie leciały wiadomości sportowe, czyli ulubiony program Theo.
- Mamusiu, zobac! - wskazał paluszkiem na ekran.
- Theo, rozmawialiśmy o tym. - westchnęłam.
- Wujka nie ma. - wzruszył ramionkami. Jęknęłam przeciągle, wpatrując się w twarz kapitana Realu Madryt, który udzielał wywiadu. Dwa słowa. Sergio Ramos. Gdybym wypowiedziała je na głos w tym domu, od razu znalazłabym się za drzwiami. Jak na złość owy mężczyzna stał się idolem Theo. Zafascynował się nim podczas ostatniego Mundialu, widząc jak kopie piłkę ze swoimi synami. Z miejsca oznajmił, że to miły pan i lubi dzieci, więc jego też by polubił. Boże, gdyby Dani o tym wiedział ... - Dzisiaj w psedskolu malowaliśmy supelbohatelów. Namalowałem Selgio! - w podskokach udał się do łazienki, a ja uniosłam wzrok ku sufitowi.
- Jeden normalny dzień ... czy ja o tak wiele proszę? - mruczałam pod nosem, biorąc do ręki dzbanek ze sokiem. Idąc w stronę stolika, zerknęłam jeszcze raz na ekran telewizora. Odgłos rozbitego szkła rozległ się w całym domu.
- Mamusiu? - niepewny głos Theo oderwał mnie od wpatrywania się w twarz jego ojca w telewizji. "Mario Hermoso. Zimowy transfer Realu Madryt".
*
Nagły błysk światła padł na moją zaspaną twarz. Jęknąłem niezadowolony i schowałem głowę pod poduszkę. Kto był tak bezczelny, aby z samego rana odsunąć moje rolety? Nie miałem nawet szansy, aby dłużej się nad tym zastanowić, ponieważ nagły chłód ogarnął moje półnagie ciało.
- Przynajmniej jesteś sam w łóżku.
- Mama? - uniosłem zaskoczony głowę. Nieprzytomnym wzrokiem wpatrywałem się w moją rodzicielkę, która z surową miną stała nade mną niczym kat, trzymając w dłoniach moją pościel. - Zwariowałaś? Nie idę dzisiaj do szkoły. W ogóle nie chodzę do szkoły!
- Ty mi nawet nie przypominaj swojej edukacji!
- Też Cię kocham. - wymruczałem.
- Co w Twojej łazience robi biustonosz?
- Pytasz, jakbyś nie wiedziała.
- Miałbyś w sobie choć trochę przyzwoitości! - oburzyła się, miotając po mojej sypialni w poszukiwaniu brudnych ubrań. - Tyle porządnych dziewcząt jest na świecie. Zainteresowałbyś się choć jedną z nich! Ale nie, Tobie w głowie jedynie ... ugh!
- Mam dopiero dwadzieścia trzy lata. Dałabyś mi się wyszaleć.
- Zobaczysz, jeszcze się doigrasz. - pogroziła mi. - Kiedyś stanie w Twoich drzwiach jakaś materialistka z testem ciążowym w dłoniach, a jej ojciec nakaże Ci się z nią żenić. - zachichotałem pod nosem, wiedząc, że to się nigdy nie stanie. Aż taki głupi nie byłem.
- Żyjesz starym systemem. - podniosłem się z łóżka.
- Mario, po prostu się martwię. - westchnęła. - Jesteś już dorosły, więc się tak zachowuj. Nie wykorzystuj tego, kim jesteś. Od piłkarza Realu Madryt oczekuje się więcej, niż dobrej gry i zaangażowania. Nie każę Ci od razu przyprowadzać na obiad potencjalnej kandydatki na żonę, po prostu zachowuj się jak porządny mężczyzna. Nie jak Twój ojciec. - dodała ciszej, po czym wyszła z mojej sypialni, zostawiając mnie z ogromnymi wyrzutami sumienia.
***
Czekałyście na ponowne spotkanie Ainhoy i Mario, więc się doczekałyście :) Taki prezent z okazji Świąt! Oczywiście dodatkiem jest Theo, który jak zauważyłam, stał się waszym ulubieńcem :) Bardzo mnie to cieszy, bo sceny z nim pisze mi się najlepiej ... a on dopiero się rozkręca w byciu słodziakiem!
Korzystając z okazji chciałam wam życzyć Wesołych Świąt :) Oby wszystkie wasze marzenia się spełniły, a wena nie opuszczała!
PS. Nowość u Saula i Ines :)
- Może chce Ci przekazać, że pijesz jej zbyt dużo?
- Czyli cała mamusia. - zaśmiałem się.
- Mario. - Leire westchnęła ciężko, przeczesując swoje włosy. Spojrzałem na nią uważnie, oczekując kazania. Aż zbyt dobrze ją znałem. - Ustalmy jedną zasadę. Doskonale wiem, że cieszysz się zainteresowaniem kobiet, ale moje pracownice są po za Twoim zasięgiem.
- Słucham? - uniosłem zaskoczony brew.
- Widziałam jak rozmawiałeś z Ainhoą. - wbiła we mnie podejrzliwe spojrzenie. - Trzymałeś ją za nadgarstek. Wątpię, że znaliście się wcześniej.
- Leire, to nie tak jak myślisz. - zaśmiałem się. - Spotkaliśmy się na Twoim ślubie w dość niezręcznej sytuacji. Raquel Ci na pewno wspominała o zachowaniu Daniego Martina. - dziewczyna kiwnęła głową. - Ainhoa go wyprowadziła. Dla niej również był nieprzyjemny i chociaż staraliśmy się ją zatrzymać, to uparcie twierdziła, że da sobie z nim radę. Zapytałem dzisiaj czy nie miała żadnych problemów. To wszystko, jestem grzeczny. - uśmiechnąłem się niewinnie.
- No dobrze, przepraszam.
- Nie musisz. Wiem, że chcesz dobrze.
- Po prostu martwię się o Ainhoę. - wyznała nagle. - Widzę, że ma jakiś problem, ale nie dopuszcza do siebie ludzi. Do tego jak sam zauważyłeś, jej brat jest agresywny nawet wobec niej. A przecież z nim mieszka! I to jeszcze z synkiem.
- Z kim? - spojrzałem na nią znad kawy.
- Ainhoa ma syna. Uroczy trzylatek. - uśmiechnęła się.
Obiecałam mu, że obejrzy Opowieść Wigilijną z Kaczorem Donaldem. Ale potem ma iść prosto do łóżka ...
- To ile ona ma lat? - zaskoczony zerknąłem w stronę lady, za którą stała kilka minut wcześniej. - Nie dałbym jej więcej jak dwadzieścia.
- Dwadzieścia jeden. Nie będę jej oceniać, bo mało brakowało, a sama zostałabym nastoletnią matką. - wyznała. - Zresztą, to nie wiek jest ważny. Kobieta może mieć trzydzieści lat i być nieodpowiedzialną matką. A Ainhoa ... podziwiam ją. - uśmiechnęła się pod nosem. - Theo jest bardzo dobrze wychowany i jest całym jej światem.
- A ojciec dziecka?
- Ona nic nie wspomina, a mi samej jest niezręcznie pytać.
- Leire, nie zbawisz całego świata. - uścisnąłem jej dłoń. - Wiem, że masz duże i dobre serducho, ale czasami to zbyt mało. Nie każdy lubi dzielić się swoimi problemami ze swoją szefową, chociażby była najmilszą osobą na świecie.
- Masz rację. Zresztą, nie przyszedłeś tu wysłuchiwać problemów moich pracownic. Chociaż masz się trzymać od nich z daleka. - pogroziła mi.
- Nie bój żaby, nie mam zamiaru bawić się w tatuśka. - zaśmiałem się. - No, chyba że w super wujka, co nie Sofia? - podniosłem dziecko nad swoją głową, na co zaczęła piszczeć z uciechy.
- Lepiej mi powiedz jak wrażenia z prezentacji.
- Jak powrót do domu. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Bo wróciłeś do domu! - odwzajemniła gest. - Najpierw Marcos, teraz Ty. Jeszcze wróci Enzo i powróci stara dobra trójca imprezowiczów. - pacnęła się w czoło.
- Ej, nie taka stara!
*
- Theo, zaraz kolacja! - zawołałam w stronę salonu, gdzie aktualnie urzędował mężczyzna mojego życia. - Proszę iść do łazienki umyć rączki! - chwyciłam w dłonie talerze, po czym postawiłam je na stoliku. Pokręciłam głową na widok syna, który jak zaczarowany wpatrywał się w telewizor. Aktualnie leciały wiadomości sportowe, czyli ulubiony program Theo.
- Mamusiu, zobac! - wskazał paluszkiem na ekran.
- Theo, rozmawialiśmy o tym. - westchnęłam.
- Wujka nie ma. - wzruszył ramionkami. Jęknęłam przeciągle, wpatrując się w twarz kapitana Realu Madryt, który udzielał wywiadu. Dwa słowa. Sergio Ramos. Gdybym wypowiedziała je na głos w tym domu, od razu znalazłabym się za drzwiami. Jak na złość owy mężczyzna stał się idolem Theo. Zafascynował się nim podczas ostatniego Mundialu, widząc jak kopie piłkę ze swoimi synami. Z miejsca oznajmił, że to miły pan i lubi dzieci, więc jego też by polubił. Boże, gdyby Dani o tym wiedział ... - Dzisiaj w psedskolu malowaliśmy supelbohatelów. Namalowałem Selgio! - w podskokach udał się do łazienki, a ja uniosłam wzrok ku sufitowi.
- Jeden normalny dzień ... czy ja o tak wiele proszę? - mruczałam pod nosem, biorąc do ręki dzbanek ze sokiem. Idąc w stronę stolika, zerknęłam jeszcze raz na ekran telewizora. Odgłos rozbitego szkła rozległ się w całym domu.
- Mamusiu? - niepewny głos Theo oderwał mnie od wpatrywania się w twarz jego ojca w telewizji. "Mario Hermoso. Zimowy transfer Realu Madryt".
... jestem podekscytowany, ponieważ wróciłem do domu ...
*
Nagły błysk światła padł na moją zaspaną twarz. Jęknąłem niezadowolony i schowałem głowę pod poduszkę. Kto był tak bezczelny, aby z samego rana odsunąć moje rolety? Nie miałem nawet szansy, aby dłużej się nad tym zastanowić, ponieważ nagły chłód ogarnął moje półnagie ciało.
- Przynajmniej jesteś sam w łóżku.
- Mama? - uniosłem zaskoczony głowę. Nieprzytomnym wzrokiem wpatrywałem się w moją rodzicielkę, która z surową miną stała nade mną niczym kat, trzymając w dłoniach moją pościel. - Zwariowałaś? Nie idę dzisiaj do szkoły. W ogóle nie chodzę do szkoły!
- Ty mi nawet nie przypominaj swojej edukacji!
- Też Cię kocham. - wymruczałem.
- Co w Twojej łazience robi biustonosz?
- Pytasz, jakbyś nie wiedziała.
- Miałbyś w sobie choć trochę przyzwoitości! - oburzyła się, miotając po mojej sypialni w poszukiwaniu brudnych ubrań. - Tyle porządnych dziewcząt jest na świecie. Zainteresowałbyś się choć jedną z nich! Ale nie, Tobie w głowie jedynie ... ugh!
- Mam dopiero dwadzieścia trzy lata. Dałabyś mi się wyszaleć.
- Zobaczysz, jeszcze się doigrasz. - pogroziła mi. - Kiedyś stanie w Twoich drzwiach jakaś materialistka z testem ciążowym w dłoniach, a jej ojciec nakaże Ci się z nią żenić. - zachichotałem pod nosem, wiedząc, że to się nigdy nie stanie. Aż taki głupi nie byłem.
- Żyjesz starym systemem. - podniosłem się z łóżka.
- Mario, po prostu się martwię. - westchnęła. - Jesteś już dorosły, więc się tak zachowuj. Nie wykorzystuj tego, kim jesteś. Od piłkarza Realu Madryt oczekuje się więcej, niż dobrej gry i zaangażowania. Nie każę Ci od razu przyprowadzać na obiad potencjalnej kandydatki na żonę, po prostu zachowuj się jak porządny mężczyzna. Nie jak Twój ojciec. - dodała ciszej, po czym wyszła z mojej sypialni, zostawiając mnie z ogromnymi wyrzutami sumienia.
***
Czekałyście na ponowne spotkanie Ainhoy i Mario, więc się doczekałyście :) Taki prezent z okazji Świąt! Oczywiście dodatkiem jest Theo, który jak zauważyłam, stał się waszym ulubieńcem :) Bardzo mnie to cieszy, bo sceny z nim pisze mi się najlepiej ... a on dopiero się rozkręca w byciu słodziakiem!
Korzystając z okazji chciałam wam życzyć Wesołych Świąt :) Oby wszystkie wasze marzenia się spełniły, a wena nie opuszczała!
PS. Nowość u Saula i Ines :)
Cieszę się, że Ainhoa tak dobrze radzi sobie w pracy, a Leire jest zadowolona z wykonywanych przez nią obowiązków. Poza tym widać, że dziewczyny w ostatnim czasie zbliżyły się do siebie, co na pewno opłaci się Ainhoi. Przyda się jej przyjaciółka z którą można szczerze porozmawiać i od czasu do czasu się wygadać, a Leire jest jednym z najlepszych wyborów.
OdpowiedzUsuńNiespodziewane odwiedziny Mario były na pewno bardzo stresujące dla Ainhoi, ale świetnie z tego wybrnęła. Zachowując spokój, choć wewnątrz na pewno przeżywała prawdziwą burzę emocji. W końcu stał przed nią niczego nieświadomy ojciec jej dziecka.
Mario zaczyna coraz bardziej interesować się życiem Ainhoi. Choć Leire bardzo szybko ostudziła jego zapędy. 😂 Nic w tym jednak dziwnego. W końcu świetnie go zna. Wygląda na to, że jednak on naprawdę martwił się o Ainhoę po tych wydarzeniach na weselu, a teraz po tym jak Leire zdradziła mu kilka szczegółów ma jeszcze bardziej wyraźny obraz życia dziewczyny. Czas pokaże czy zechce coś z tym zrobić, czy raczej sobie odpuści.
Mama Mario trafiła w punkt. Jej syn naprawdę powinien się trochę uspokoić i zacząć myśleć poważniej o życiu. Zwłaszcza teraz, gdy rozpoczyna nowy etap swojej kariery. Mam nadzieję, że w końcu coś do niego dotrze.
Czekam z niecierpliwością na następny rodział. 🙂
ahh i ponowne spotkanie, chłopak to się pewnie trochę zdziwi jak się okaże, ze jednak jego plemniki spłodziły jakieś maleństwo, i to w sumie już nie maleństwo, tylko cwany młody jegomość :D i coś czuję, że on jeszcze trochę namiesza i nie weźmie sobie do serca słów Leire - żeby się odczepił od jej pracownic, bo tu pewnie będzie ostro i gorąco :D zresztą niczego innego nie spodziewam się po twoim opowiadaniu xd a teraz uciekam na drugie, moje ulubione opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńNa szczęście Ainoha szybko odnalazła się w nowej pracy i zyskała sympatię szefowej oraz koleżanek. Bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw, bo dzięki temu będzie miała szansę by się uniezależnić. A to na pewno dla niej bardzo ważne, szczególnie biorąc pod uwagę jakim człowiekiem jest jej brat.
OdpowiedzUsuńJednak praca sprawiła również, że po raz kolejny spotkała Mario. To musiało być dla niej bardzo trudne. W końcu chodzi o ojca jej dziecka. Ciekawe jak długo uda jej się zachować spokój.
Mario za to wydawał się na prawdę martwić Ainhoę. Gdyby tak nie było, to nie dopytywałby o Daniego. Czyżby podświadomie czuł coś więcej do dziewczyny? Dobrze, że nad wszystkim w razie czego czuwa Leira. Widać, że ona również troszczy się o Ainhoę. Chce dla niej jak najlepiej.
Mario jeszcze nie ma pojęcia jak blisko prawdy była jego matka. Strasznie ciekawi mnie, jak zareaguje, gdy dowie się, że ma syna. Czy w ogóle uwierzy w to, że Theo jest jego dzieckiem? Czy raczej będzie temu zaprzeczać? No i czy uspokoi się trochę, gdy pozna prawdę.
Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam
Violin
Ojojoj! Theo milusiński! <3
OdpowiedzUsuńKurczę, Mario coś słabo na razie tutaj się pokazuje. Chciałabym zobaczyć go razem z Theo - ot, takie świąteczne życzenie, hehe :D
Theo się jeszcze nie rozkręcił w byciu słodziakiem? A to można bardziej? *_*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ainhoi tak dobrze wiedzie się w pracy :) Leire trafiła w dziesiątkę z propozycją tej pracy! Ainhoa dobrze się czuje w tym, co robi, złapała kontakt z innymi, co mam nadzieję pozwoli jej odbudować zszarganą przez Daniego pewność siebie. Bo zasługuje na to, jak mało kto! Praca u Leire to również praca, w której po raz kolejny na jej drodze stanął Mario. Niespecjalnie dziwię się Ainhoi, że tak na niego reaguje. To na pewno nie jest dla niej łatwe, stać twarzą w twarz z ojcem Theo, który nie ma o niczym pojęcia. Choć Mario nic sobie nie robi z jej postawy, tylko otwarcie interesuje się jej życiem :D Widać, że go nasza Ainhoa zaintrygowała :) Ale Leire w razie czego stoi na posterunku studząc zapędy Mario haha :D No i tak... Dowiedział się, że Ainhoa ma synka, ale jak sam mówi jak na razie zabawy w tatuśka nie są dla niego. Gdyby tylko wiedział! Ale nie powiem, zaimponował mi troską o Ainhoę :)
Theo <3 Dobrze, że w spokoju mógł sobie pooglądać swojego superbohatera Sergio <3 I na całe szczęście, że Daniego nie było w domu, bo nawet nie chcę sobie myśleć, jaką awanturę mógłby wszcząć. I dzięki temu Ainhoa dowiedziała się, że Mario będzie reprezentował barwy Realu. Jej reakcja mówi sama za siebie... Tego się na pewno nie spodziewała. Ach, ale mnie ciekawość zżera! :D
Jak widać mama Mario trafiła w sedno... Słowa o ojcu chyba podziałały na niego bardziej niżby chciał, bo poczuł wyrzuty sumienia z powodu tego, co robi. Może w końcu do niego dotrze, że takie egzystowanie na dłuższą metę się nie sprawdza ^^
<33
No mama Mario trafiła w sedno. Gdyby tylko wiedział...
OdpowiedzUsuńTheo! <3 Niech to serduszko mówi za mnie.
Fajnie, że Ainhoa się tak dobrze odznalazła w pracy, a zawsze może też liczyć na wsparcie Leire.